Ostatnie dni we Francji są niezwykle niespokojne. Na ulicach wielu miast dochodzi do zamieszek, a także ataków na posterunki policji i plądrowania sklepów w związku z niedawnymi wydarzeniami w Nanterre pod Paryżem. We wtorek wieczorem jeden z funkcjonariuszy miał zabić 17-letniego Nahela, który próbował zaatakować policjantów. To spowodowało wybuch ogromnych zamieszek na tle rasowym.
Choć w większości przypadków piłkarze starają się omijać tematy społeczno-polityczne, niekiedy zdarza się, że gwiazdy zabierają głos w tego typu sprawach. Tak się stało w czwartkowy wieczór, gdy w mediach społecznościowych uaktywnił się gwiazdor Realu Madryt, Aurelien Tchouameni.
23-latek zasugerował w jednym z wpisów, że kwestie rasowe są we Francji wciąż ogromnym problemem. Z tego powodu w kraju jest teraz niespokojnie i niewiele wskazuje na to, by sytuacja miała zostać opanowana. - Hipokryzja niektórych ludzi w kwestii rasizmu jest czymś wielkim. Podwójne standardy".
Odniósł się także do śmierci nastolatka z rąk policji. - Nahel mógłby być moim młodszym bratem. Serce mi pęka, gdy słyszę głos jego matki, ponieważ słyszę też głos swojej. Nie możemy zmienić historii i nie możemy zmienić świata na portalach społecznościowych - napisał 23-letni pomocnik na Twitterze.
Od wtorku skala zamieszek jest większa, niż wcześniej mogło się wydawać. Początkowo niepokoje miały miejsce jedynie w Paryżu, lecz z biegiem czasu rozprzestrzeniły się po całym kraju, aż do położonej na południu Marsylii.
Według informacji opublikowanych przez francuską policję, przez kilka ostatnich dni rannych zostało już niemal 300 policjantów, a służby nie mają szans z rozwścieczonym tłumem. Mimo to zatrzymano 700 osób, z czego 300 w samym regionie Paryża.
W sieci pojawia się coraz więcej filmów przedstawiających działania protestujących. Ci nie tylko atakują stróżów prawa i ich posterunki, ale także plądrują sklepy i niszczą infrastrukturę publiczną. Przed tłumem bezpieczne nie są nawet znajdujące się obok ulic lampy, które są cięte różnego rodzaju szlifierkami.