Francuskiemu trenerowi można sporo zarzucić, ale na pewno nie to, że do klubu z Madrytu nie pasuje. Przeciwnie. Nie ma w tej chwili osoby, która lepiej odzwierciedla wartości Madridismo. Nie ma trenera, który lepiej pasuje do tej układanki. Nikt tak dobrze nie zna smaku zwycięstwa z tą ekipą, nikt nie zna lepiej potencjału piłkarzy niż Zizou. A to się okazało kluczowe, aby uratować sezon, w którym główną rolę grały przeciwności losu i notki „Comunicado Oficial" na stronie internetowej klubu. Ta ostatnia, o odejściu trenera, zwiastuje zmiany, które z Francuzem byłyby o wiele trudniejsze do przeprowadzenia.
Nie można Zidane’owi odmówić tego, że świetnie czuje grę. Jednak nie ma wielu trenerów na świecie, którzy są aż tak niedoceniani, pomimo oczywistych sukcesów. Francuzowi zarzucano, że jest tylko „panem od ustalania składu", ale w ostatnim sezonie udowodnił, że umie przechytrzyć taktycznie takich trenerów jak Juergen Klopp, Diego Simeone czy Antonio Conte. Najlepszym tego przykładem było świetne spotkanie rewanżowe z Liverpoolem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Zidane zdecydował się na odważne ustawienie z Fede Valverde w obronie.Zabieg taktyczy okazał się strzałem w dziesiątkę. W pierwszej połowie Urugwajczyk powstrzymał większość ataków po swojej stronie boiska i dobrze wykorzystał szybkość w ataku.
W drugie połowie trener Realu dobrze zareagował na zmiany w Liverpoolu. Klopp wpuścił na boisko Thiago Alcantarę i Diogo Jotę. Zidane postanowił odpowiedzieć puszczeniem do gry Rodrygo i przede wszystkim Alvaro Odriozoli, który przesunął się na prawą stronę i pozwolił Valverde wrócić na pozycję środkowego pomocnika. Te zmiany pozwoliły powstrzymać Liverpool i utrzymać zaliczkę z pierwszego spotkania. Odriozola zagrał niezłe spotkanie, które sprawiło, że z zawodnika, w którego mało kto nie wierzył, stał się realną opcją na zbliżające się mecze.
Tego typu ruchów w wykonaniu Zidane’a było więcej. Jednym z nich było przesunięcie Casemiro bliżej bramki rywala. Brazylijczyk momentami przypominał Sergio Ramosa, który potrafił w decydujących momentach biec w pole karne i zdobywać bramki na wagę punktów. Strzelił sześć goli, tyle samo co Paco Alcacer i o jednego więcej od ofensywnych zawodników jak Nabil Fekir czy Carlos Bacca. Gdy wydawało się, że z Casemiro nie da się już nic więcej wyciągnąć poza podstawowymi umiejętnościami defensywnego pomocnika, szybko okazało się, że Zidane widzi i wie więcej
Trzecią, choć wymuszoną zmianą było zaufanie Lucasowi Vazquezowi na boku obrony. Kontuzje sprawiły, że Zidane nie miał wyjścia. Przesunął Vazqueza i się nie zawiódł. Do tej pory wyśmiewany przez wielu zawodnik, który był nazywany złośliwie defensywnym skrzydłowym, uratował skórę swojemu trenerowi. Złośliwi by powiedzieli, że w końcu na coś się przydał. Urodzony w La Coruñii zawodnik zagrał serię dobrych spotkań, w których defensywa Realu prawie nic nie straciła na seryjnych kontuzjach nominalnych obrońców.
Pokazów taktycznego geniuszu Francuza było jednak stosunkowo niewiele. Było za to więcej wpadek, szczególnie przy ustalaniu składu. Najgłośniejszą Francuz zaliczył w rewanżowym spotkaniu przeciwko Chelsea. Wtedy Zidane podjął decyzję, która od razu wielu wydawała się niesłuszna. Vinicius zagrał na wahadle. Od pierwszych minut zawodnicy Thomasa Tuchela szturmowali bramkę Realu lewą flanką, a młody Brazylijczyk nie nadążał, a niewiele mógł już zrobić będący jednym z trójki środkowych obrońców Eder Militao, który próbował asekurować rodaka. Mimo wielu kontuzji trener miał już jakieś pole manewru - zagrać czwórką obrońców i z Nacho na boku. Jednak zdecydował się na najbardziej ryzykowny wariant z możliwych, czyli Viniciusa, który ma niewiele atutów w defensywnie, a jego dyscyplina taktyczna nadal jest bliższa lidze brazylijskiej, znanej z dość swobodnego podejścia do tych kwestii. Tuchel rozegrał Zidane’a, który zdawał się już wchodzić na wyższy poziom taktycznego wtajemniczenia.
Jednym z bardziej irytujących momentów dla kibiców Realu była jednak jesień. Fani drżeli o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, a liga wydawała się być już przegrana, mimo że Real nadal liczył się w walce o lidera. Wpadki z Cadizem, Szachtarem, Deportivo Alaves czy Elche były jednak bardzo irytujące. Podobnie jak uporczywe stawianie na Marcelo. Brazylijczyk już od dawna jest daleki od najlepszej dyspozycji. Co prawda, nigdy nie należał do graczy wybitnie grających w obronie, alewcześniej braki w defensywie i wolny powrót do obrony nadrabiał niesamowitą grą w ataku. Był jednym z motorów napędowych gry ofensywnej. Od pewnego czasu Marcelo nie dawał zespołowi niczego dobrego, a nawet wręcz przeciwnie – był symbolem porażek i strachu o punkty.
Przywiązanie do nazwisk, które pomogły Zidane’owi trzykrotnie zdobyć Ligę Mistrzów, według wielu kibiców klubu z Madrytu jest największym minusem Francuza jako trenera. W kolejce do regularnej gry czekało wielu utalentowanych zawodników: Dani Ceballos, Martin Odegaard czy Luka Jović, a całkiem niedawno odstrzeleni zostali Achraf Hakimi czy Sergio Reguilón, który miał być rzekomo w konflikcie z synem trenera. Historia pokazała, że każdy z nich mógłby się przydać w niezwykle trudnym sezonie, który upłynął pod znakiem kontuzji i pandemii. Zidane nigdy nie był fanem rewolucji w składzie, dlatego nie był uważany za najlepszego trenera na zbliżający się sezon, w którym pewne bolesne ruchy będą niezbędne.
Zidane z ostatniego sezonu wycisnął tyle, ile się dało. Miał on wiele dobrych momentów, ale również kilka wpadek. Wydawało się, że nikt tak jak on nie potrafi wytrzymać presji mediów i Estadio Santiago Bernabeu. Przed laty zdobył przecież mistrzostwo Hiszpanii. Nowe rozdanie odbyło się jednak po trudnym okresie lockdownu.
Dziś wydaje się, że Zidane nie ma wielu opcji. Wielu ekspertów upatruje w nim kandydata do roli szkoleniowca reprezentacji Francji, inni marzą o jego sentymentalnym powrocie do Marsylii. Są osoby, które widzą w nim przyszłego trenera PSG, bo nikt lepiej nie zarządza gwiazdami. Jedno jest pewne - słynny Zizou na pewno sobie poradzi. Mimo wielu pozytywów nadal będzie jednym z bardziej niedocenianych trenerów na świecie, ale będzie robić swoje. A za kilka lat nikt nie powinien być zdziwiony, gdy zobaczymy „Comunicado Oficial" z informacją o powrocie Francuza do Realu Madryt.