W Polsce jako pierwszy całą sprawę odnotował PAP, gdzie czytamy, że wyjazd studyjny dziennikarzy największych duńskich redakcji - m.in. telewizji publicznej, narodowej agencji prasowej i najważniejszych dzienników, przygotowywany od wielu miesięcy i zaplanowany na miniony weekend - został odwołany z dnia na dzień przez władze Kataru.
"Cały program naszej wizyty został wstrzymany, a wszyscy lokalni organizatorzy zostali zastraszeni i się wycofali. To bojkot naszych mediów i zemsta Kataru za nasze czarne koszulki, w których zagraliśmy w ostatnim meczu Ligi Narodów przeciwko Chorwacji. A także za naszą konsekwentną krytykę tego kraju za łamanie praw człowieka. Katar musi być naprawdę wściekły na Danię" - pisze dziennik "Ekstra Bladet".
Przyznanie prawa do organizacji mistrzostw świata Katarowi wciąż wzbudza mnóstwo kontrowersji. Począwszy od afery korupcyjnej, poprzez termin rozegrania mistrzostw, kończąc na kwestii łamania praw człowieka. W mediach kilka razy pojawiały się informacje o możliwym bojkocie turnieju. Co było do przewidzenia: żadna z federacji nie zdecydowała się na taki krok, ale Duńczycy sprzeciwiają się na swój sposób.
Zaczęło się od tego, że Duński Związek Piłki Nożnej (DBU) odmówił dystrybucji biletów dla kibiców swojej reprezentacji na mistrzostwa. "Ekstra Bladet" informował, że zaledwie dwa tysiące osób kupiło bilety na mecze Duńczyków, podczas gdy pula dla każdego kraju wynosi od 3 do 5 tysięcy. "Duńscy kibice odwracają się od Kataru. Nie tylko dlatego, że jest tam skandalicznie drogo, ale także dlatego, że istnieje wielka krytyka finałów mistrzostw świata w kraju, w którym ponad 6,5 tys. pracowników migrujących zginęło podczas budowy budynków wzniesionych w związku z turniejem" - pisali dziennikarze.
- Cieszymy się, że możemy udzielać Duńczykom wskazówek dotyczących pobytu, ale nie organizujemy stref kibica ani nie prowadzimy innych działań w Katarze, ponieważ nie chcemy wspierać tego kraju. Chcemy zdystansować się od Kataru, bo nie jest to miejsce, z którym możemy się łączyć - mówił dyrektor DBU Jakob Jensen.
A to nie był koniec, bo miesiąc temu produkująca sprzęt sportowy firma Hummel zaprezentowała koszulki, w których Duńczycy wystąpili we wspomnianym meczu Ligi Narodów przeciwko Chorwacji, a za niespełna miesiąc zagrają także na mundialu w Katarze. "Stonowaliśmy wszystkie szczegóły nowych duńskich koszulek na mistrzostwa świata, w tym nasze logo i kultowe znaczki na rękawach, bo nie chcemy być widoczni podczas turnieju, który kosztował życie tysiące ludzi. Cały czas wspieramy duńską drużynę narodową, ale nie wspieramy Kataru jako kraju-gospodarza turnieju. Wierzymy, że sport powinien łączyć ludzi" - argumentował producent.
Działania strony duńskiej wywołały natychmiastowy odzew Najwyższego Komitetu ds. Dostaw i Dziedzictwa Kataru (SC), który wydał komunikat krytykujący ten protest. "Od momentu zdobycia prawa do organizacji Mistrzostw Świata FIFA, SC pilnie pracował wraz z katarskim rządem, aby zapewnić, że turniej dostarczy trwałego społecznego dziedzictwa. Z tego powodu kwestionujemy twierdzenie Hummela, że ten turniej kosztował życie tysięcy ludzi. Ponadto, z całego serca odrzucamy trywializowanie naszego autentycznego zobowiązania do ochrony zdrowia i bezpieczeństwa 30 tys. pracowników, którzy zbudowali stadiony na MŚ FIFA i inne projekty turniejowe" - Katarczycy pisali w komunikacie i zapewniali, że to samo zapewnienie dotyczy 150 tys. pracowników w różnych usługach turniejowych i 40 tys. pracowników w sektorze hotelarskim.
Ale zapewnienia to jedno, a rzeczywistość - drugie. Kilka dni temu opisywaliśmy na Sport.pl wstrząsający reportaż dziennikarzy śledczych France 2 i Radio France, w którym autorzy dokumentu - kręconego głównie ukrytymi kamerami - pokazali drugą twarz katarskiego mundialu. Twarz, którą organizatorzy od wielu lat próbują chować przed światem, co nie do końca im się udaje. Więcej tutaj >>