MŚ 2014. Balotelli z Anglią typowo - średnio, ale z decydującym ciosem

Włoscy kibice w składzie na mecz z Anglią (2-1) woleli Ciro Immobile od Mario Balotellego. To był typowy występ ?Balo?. Nie zachwycał, nie był zbyt widoczny, ale to jego bramka sprawiła, iż to Włosi dopisali sobie po tym meczu trzy punkty.

Problem w tym, iż niewidoczny był w dużej mierze przez ustawienie oraz wybory personalne Cesare Prandellego. W formacji 4-1-4-1 brakowało łącznika pomiędzy Balotellim a linią pomocy. Pierwotnie wydawało się, że tę rolę weźmie na siebie Antonio Candreva, lecz pomocnik Lazio wylądował na skrzydle. Ale to właśnie z niego wykonał dośrodkowanie, które na początku drugiej połowy Balotelli zamienił na bramkę, jak się potem okazało zwycięską.

To było pierwsze dobre dośrodkowanie, jakie otrzymał. Pierwszą prostopadłą piłkę koledzy zagrali do niego w samej końcówce pierwszej połowy. I to po niej Balotelli przelobował Joe Harta, lecz futbolówkę z linii bramkowej wybił Phil Jagielka. To był jeden z tych przebłysków, na które Włosi oraz Prandelli tak bardzo liczą. Bo Balotelli nie jest zawodnikiem zachwycającym cały czas, on gra od przebłysku do przebłysku. To od ich liczby oraz jakości zależy, jak będzie postrzegany w danym meczu.

Bardzo rzadko dostawał piłkę - tylko 27 kontaktów z nią przez 73 minuty. W pierwszej połowie miał ich 19 i był najgorszy w Italii pod tym względem poza bramkarzem. Przy piłce był o jeden raz mniej. Dla porównania, środkowy pomocnik Marco Parolo w niecałe 15 minut piłkę przy nodze miał 15 razy.

Koledzy zazwyczaj podawali do niego górą, a Balotelli te piłki zgrywał głową bądź klatką piersiową. Rzadko miał okazję do przytrzymania jej, gdy taka raz się nadarzyła, uderzył ze znacznej odległości nad poprzeczką. W drugiej połowie zaczął częściej dostawać prostopadłe podania, jednak skutkowały one aż w trzech spalonych.

Czy Ciro Immobile zagrałby od niego lepiej? Bardzo wątpliwe. Napastnik Torino wszedł dopiero w końcówce, ale on jest jeszcze bardziej zależny od wsparcia partnerów. Zaliczył kilka zrywów, lecz nieudanych, a jego jedynym zadaniem było przytrzymywanie piłki.

Balotelli tym meczem wygrał sobie spokój przez najbliższe kilka dni. Jednak nie zacznie grać dużo lepiej, jeśli Cesare Prandelli w kolejnych spotkaniach znów pozostawi go osamotnionego. Być może zdecyduje się na to w meczu z Kostaryką; a wtedy Mario Balotelli będzie miał więcej okazji do pokazania swych umiejętności.

Gorące kolumbjskie kibicki, czyli trzeci dzień na mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.