Mundial 2018. Półfinał Francja - Belgia. Czy wielki turniej znów da Antoine'owi Griezmannowi miejsce na podium Złotej Piłki? Na pewno już daje odmianę po trudnych miesiącach

Miał rundę jesienną jak ze złego snu, transferową sagą zraził do siebie wielu kibiców. Ale w wielkim turnieju Antoine Griezmann znów jest znakomity. Choć nie dał w Niżnym Nowogrodzie poznać, że go to cieszy.

Nie tylko nie było tym razem tańca z gry Fortnite, którym ostatnio świętuje gole. Ani innego wybuchu radości na boisku. Antoine Griezmann jeszcze w strefie wywiadów był najsmutniejszym człowiekiem w Niżnym Nowgorodzie. Smutniejszym niż jego przyjaciele z Urugwaju, którzy właśnie żegnali się z mundialem. Smutniejszym niż poobijany Benjamin Pavard, z opatrunkiem na nodze. Griezmann wyszedł jako jeden z pierwszych Francuzów, nie uśmiechnął się nawet na chwilę, o awansie do półfinału opowiadał bardzo spokojnie.

- Gola nie świętowałem, ponieważ od kiedy stawiałem pierwsze kroki w futbolu, zawsze miałem przy sobie jakiegoś  Urugwajczyka, dającego mi wsparcie. Na dobre i na złe. Dlatego mam dla nich bardzo dużo szacunku, mam przyjaciół z Urugwaju. Ich sen  się skończył. Ale będą mieli następne - mówił Griezmann pod szatnią. Po hiszpańsku, z urugwajskim akcentem. Jak przystało na kogoś, kto sam siebie nazywa pół-Urugwajczykiem.

Relacja na żywo z meczu Francja - Belgia

Antoine Griezmann Antoine Griezmann RICARDO MAZALAN/AP

"Gdy tylko przyjąłem piłkę, wiedziałem że będę strzelał. Było tyle miejsca"

Ci Urugwajczycy, o których mówił, że zawsze przy nim byli w futbolu na dobre i złe, to m.in. Martin Lasarte, trener u którego debiutował w Realu Sociedad. Carlos Bueno, też poznany w San Sebastian, który Griezmanna nauczył kibicowania Penarolowi Montevideo i picia mate. Diego Godin, tak bliski przyjaciel z Atletico, że już niemal jak członek rodziny. Jose Maria Gimenez, Cristian Rodriguez, Profe Ortega, urugwajski spec od przygotowania fizycznego w sztabie Diego Simeone.

Urugwaj - Francja. Gimenez płacze, mimo że do końca meczu pozostało 7 minut

Francja - Urugwaj 2:0. Bez Edinsona Cavaniego to nie była równorzędna walka. Przed Francją półfinał z Brazylią lub Belgią. Trudniejszy być może od ewentualnego finału

- Rozmawiałem już z Diego, rozmawiałem z Godinem. Z Fernando Muslerą nie - mówił Griezmann o bramkarzu Urugwaju, który przy golu na 2:0 po strzale Griezmanna odbił piłkę do siatki. - Gdy tylko przyjąłem piłkę, wiedziałem że będę strzelał, bo miałem tyle miejsca. On próbował wybić i nie wyszło, chyba źle ocenił rotację - opowiadał Griezmann, który oprócz tego gola miał też asystę przy trafieniu Raphaela Varane'a na 1:0. I jak w Euro 2016, wyrasta w fazie pucharowej na najważniejszą postać Francji.

Tej młodej Francji, w której był w ćwierćfinale jednym z trzech najstarszych piłkarzy na boisku, po Hugo Llorisie i Olivierze Giroud. I był kluczowy, nie tylko jeśli chodzi o ataki, ale też angażowanie się w obronę, próby odbioru, dowodzenie drużyną.  Francja nie przegrywa, jeśli Griezmann strzela gole. Tak jest już od 20 meczów. A Griezmann nie zawodzi, kiedy stawka rośnie. Napastnik Atletico z pomocą Muslery zdobył w Niżnym Nowogrodzie już siódmego gola w sześciu meczach fazy pucharowej wielkiego turnieju. Wielkie Euro 2016 i tytuł króla strzelców tego turnieju dały mu, mimo finałowej porażki Francji, miejsce na podium Złotej Piłki. Teraz znów dobrze trafił z formą. A Leo Messiego, Cristiano Ronaldo i Neymara już w turnieju nie ma.

Część kibiców Atletico pożegnała go na zakończenie sezonu gwizdami

Dwie ostatnie rundy jesienne Griezmanna były drogą przez mękę. W 2016 strzelił w pierwszej rundzie La Liga tylko sześć goli, nie trafiając ani razu od października do stycznia. W rundzie jesiennej ostatniego sezonu goli było jeszcze mniej - pięć - a problemów tyle, że nie wiadomo było, który rozwiązywać jako pierwszy. Atletico odpadało wówczas z Ligi Mistrzów już po rundzie grupowej, co było ogromnym ciosem, a Griezmann sprawiał wrażenie odłączonego od drużyny.

 Przygaszony, nieskuteczny, niepewny siebie. I coraz mocniej krytykowany przez kibiców, którzy nie mogli mu zapomnieć, że latem flirtował z innymi klubami. Został ostatecznie, przedłużył kontrakt, pomógł Atleti, ukaranemu zakazem transferowym, i dostał za to podwyżkę. Ale było jasne, że jego wypowiedzi z lata -  że chce wreszcie zdobywać tytuły, dobra gra, strzelanie goli i trzecie miejsca w lidze przestają mu wystarczać - wrócą do niego, gdy zdarzy się kryzys. I nawet, gdy kryzys minął i u boku Diego Costy Griezmann zaczął strzelać gola za golem, z trybun wciąż było czasem słychać gwiazdy.

Bo wyszły na jaw rozmowy Griezmannów (interesy Antoine'a prowadzi jego siostra)a  z Barceloną i cierpliwość do niego stracili nawet najwierniejsi. Również Diego Simeone się irytował (choć publicznie brał go potem w obronę i to niejeden raz), koledzy z szatni też dawali do zrozumienia, że to nie pomaga. W lutym w meczu z Valencią Francuz uciszał kibiców, gdy go zaczęli wygwizdywać za spowolnienie jednego z ataków. W ostatnim meczu sezonu, z Eibar, był wygwizdywany przez część kibiców. Gdy ostatecznie tuż przed mundialem ogłosił, że zostaje w Atletico (za rok finał Ligi Mistrzów jest na Wanda Metropolitano, klubowi bardzo zależało, by Francuz nie odchodził), to zrobił to w taki sposób - w filmie wyprodukowanym z pomocą Gerarda Pique - że znów usłyszał o sobie: pajacuje.

Może stąd się też bierze ten obecny brak uśmiechu przy publicznych  wystąpieniach. Bo gra Francji na pewno powodem tego nastroju nie jest. Choć na rozmowy o tym Griezmanna też namówić trudno. - Czy jesteśmy najlepszym od dawna francuskim pokoleniem? Na takie pytania wolałbym - mówił pod szatnią w Niżnym Nowgorodzie - odpowiadać nie tutaj, tylko na boisku.

Jeśli lubisz czytać Sport.pl, wypróbuj nasz nowy newsletter >>>

Więcej o:
Copyright © Agora SA