Nie tylko nie było tym razem tańca z gry Fortnite, którym ostatnio świętuje gole. Ani innego wybuchu radości na boisku. Antoine Griezmann jeszcze w strefie wywiadów był najsmutniejszym człowiekiem w Niżnym Nowgorodzie. Smutniejszym niż jego przyjaciele z Urugwaju, którzy właśnie żegnali się z mundialem. Smutniejszym niż poobijany Benjamin Pavard, z opatrunkiem na nodze. Griezmann wyszedł jako jeden z pierwszych Francuzów, nie uśmiechnął się nawet na chwilę, o awansie do półfinału opowiadał bardzo spokojnie.
- Gola nie świętowałem, ponieważ od kiedy stawiałem pierwsze kroki w futbolu, zawsze miałem przy sobie jakiegoś Urugwajczyka, dającego mi wsparcie. Na dobre i na złe. Dlatego mam dla nich bardzo dużo szacunku, mam przyjaciół z Urugwaju. Ich sen się skończył. Ale będą mieli następne - mówił Griezmann pod szatnią. Po hiszpańsku, z urugwajskim akcentem. Jak przystało na kogoś, kto sam siebie nazywa pół-Urugwajczykiem.
Ci Urugwajczycy, o których mówił, że zawsze przy nim byli w futbolu na dobre i złe, to m.in. Martin Lasarte, trener u którego debiutował w Realu Sociedad. Carlos Bueno, też poznany w San Sebastian, który Griezmanna nauczył kibicowania Penarolowi Montevideo i picia mate. Diego Godin, tak bliski przyjaciel z Atletico, że już niemal jak członek rodziny. Jose Maria Gimenez, Cristian Rodriguez, Profe Ortega, urugwajski spec od przygotowania fizycznego w sztabie Diego Simeone.
Urugwaj - Francja. Gimenez płacze, mimo że do końca meczu pozostało 7 minut
- Rozmawiałem już z Diego, rozmawiałem z Godinem. Z Fernando Muslerą nie - mówił Griezmann o bramkarzu Urugwaju, który przy golu na 2:0 po strzale Griezmanna odbił piłkę do siatki. - Gdy tylko przyjąłem piłkę, wiedziałem że będę strzelał, bo miałem tyle miejsca. On próbował wybić i nie wyszło, chyba źle ocenił rotację - opowiadał Griezmann, który oprócz tego gola miał też asystę przy trafieniu Raphaela Varane'a na 1:0. I jak w Euro 2016, wyrasta w fazie pucharowej na najważniejszą postać Francji.
Tej młodej Francji, w której był w ćwierćfinale jednym z trzech najstarszych piłkarzy na boisku, po Hugo Llorisie i Olivierze Giroud. I był kluczowy, nie tylko jeśli chodzi o ataki, ale też angażowanie się w obronę, próby odbioru, dowodzenie drużyną. Francja nie przegrywa, jeśli Griezmann strzela gole. Tak jest już od 20 meczów. A Griezmann nie zawodzi, kiedy stawka rośnie. Napastnik Atletico z pomocą Muslery zdobył w Niżnym Nowogrodzie już siódmego gola w sześciu meczach fazy pucharowej wielkiego turnieju. Wielkie Euro 2016 i tytuł króla strzelców tego turnieju dały mu, mimo finałowej porażki Francji, miejsce na podium Złotej Piłki. Teraz znów dobrze trafił z formą. A Leo Messiego, Cristiano Ronaldo i Neymara już w turnieju nie ma.
Dwie ostatnie rundy jesienne Griezmanna były drogą przez mękę. W 2016 strzelił w pierwszej rundzie La Liga tylko sześć goli, nie trafiając ani razu od października do stycznia. W rundzie jesiennej ostatniego sezonu goli było jeszcze mniej - pięć - a problemów tyle, że nie wiadomo było, który rozwiązywać jako pierwszy. Atletico odpadało wówczas z Ligi Mistrzów już po rundzie grupowej, co było ogromnym ciosem, a Griezmann sprawiał wrażenie odłączonego od drużyny.
Przygaszony, nieskuteczny, niepewny siebie. I coraz mocniej krytykowany przez kibiców, którzy nie mogli mu zapomnieć, że latem flirtował z innymi klubami. Został ostatecznie, przedłużył kontrakt, pomógł Atleti, ukaranemu zakazem transferowym, i dostał za to podwyżkę. Ale było jasne, że jego wypowiedzi z lata - że chce wreszcie zdobywać tytuły, dobra gra, strzelanie goli i trzecie miejsca w lidze przestają mu wystarczać - wrócą do niego, gdy zdarzy się kryzys. I nawet, gdy kryzys minął i u boku Diego Costy Griezmann zaczął strzelać gola za golem, z trybun wciąż było czasem słychać gwiazdy.
Bo wyszły na jaw rozmowy Griezmannów (interesy Antoine'a prowadzi jego siostra)a z Barceloną i cierpliwość do niego stracili nawet najwierniejsi. Również Diego Simeone się irytował (choć publicznie brał go potem w obronę i to niejeden raz), koledzy z szatni też dawali do zrozumienia, że to nie pomaga. W lutym w meczu z Valencią Francuz uciszał kibiców, gdy go zaczęli wygwizdywać za spowolnienie jednego z ataków. W ostatnim meczu sezonu, z Eibar, był wygwizdywany przez część kibiców. Gdy ostatecznie tuż przed mundialem ogłosił, że zostaje w Atletico (za rok finał Ligi Mistrzów jest na Wanda Metropolitano, klubowi bardzo zależało, by Francuz nie odchodził), to zrobił to w taki sposób - w filmie wyprodukowanym z pomocą Gerarda Pique - że znów usłyszał o sobie: pajacuje.
Może stąd się też bierze ten obecny brak uśmiechu przy publicznych wystąpieniach. Bo gra Francji na pewno powodem tego nastroju nie jest. Choć na rozmowy o tym Griezmanna też namówić trudno. - Czy jesteśmy najlepszym od dawna francuskim pokoleniem? Na takie pytania wolałbym - mówił pod szatnią w Niżnym Nowgorodzie - odpowiadać nie tutaj, tylko na boisku.
Jeśli lubisz czytać Sport.pl, wypróbuj nasz nowy newsletter >>>