Mundial 2018. Francja - Urugwaj 2:0. Bez Edinsona Cavaniego to nie była równorzędna walka. Przed Francją półfinał z Brazylią lub Belgią. Trudniejszy być może od ewentualnego finału

To już stały fragment gry: dwa lata po Euro u siebie Francja znów w półfinale wielkiego turnieju. Urugwaj przerosła o klasę. A gole były jak na ten mundial przystało: pierwszy po rzucie wolnym, drugi samobójczy.

Dwadzieścia lat mija. I wystarczy? Francuzi w takim stylu przeszli kolejną w Rosji próbę ognia, że od porównań z 1998 rokiem nie uciekną. W ćwierćfinale z Urugwajem nie potrzebowali heroizmu, po prostu lepiej grali w piłkę. I jeszcze mieli rezerwy. Nie trzeba było nawet wprowadzać na najwyższe obroty Kyliana Mbappe, wystarczyło że kilka razy lekko postraszył rywali, zmuszając ich by przemyśleli, czy chcą podejmować ryzyko. A o meczu najwięcej mówi to, że najlepszym Urugwajczykiem na boisku był ten przybrany, Urugwajczyk po godzinach: Antoine Griezmann. To on najpierw sprytnie dośrodkował przy rzucie wolnym, na głowę Raphaela Varane'a, a potem w drugiej połowie spróbował szczęścia w sytuacji, wydawałoby się, niegroźnej. Uderzył zza pola karnego, a Fernando Muslera sam wrzucił sobie piłkę do bramki.

Antoine Griezmann Antoine Griezmann RICARDO MAZALAN/AP

Griezmann był w tym meczu liderem drużyny, który nie tylko podaje i strzela, ale też pokazuje cały czas kolegom, gdzie mają wyjść, jak podciągnąć szyki. To się przydawało w pierwszej połowie, zanim padła bramka, gdy Urugwaj potrafił francuski mechanizm spowolnić, pilnując by Griezmann i Pogba nie dostawali piłek tam, gdzie są najgroźniejsi. Ale zatrzymać Francji na dłużej nie dał rady.

Bez Cavaniego i bez przekonania

Urugwaj przegrał ten mecz w chwili, gdy wygrywał poprzedni. Co brzmi w przypadku odpadania tej drużyny z mundiali znajomo. Cztery lata temu Urugwajczycy wyszli z grupy w wielkim stylu, wygrywając mecz o wszystko z Włochami, ale Luis Suarez nie zapanował nad swoimi instynktami w walce z Giorgio Chiellini. W Rosji Urugwajczycy w świetnym stylu przeszli 1/8 finału, ale za cenę kontuzji Edinsona Cavaniego. I tak jak w Brazylii, na kolejny mecz wyszli już ze znacznie mniejszą wiarą w swoje pomysły. Poza pierwszymi minutami - wycofani, z dużym respektem wobec Francji, z Diego Laxaltem przyklejonym cały czas do Kyliana Mbappe, i właściwie nieobecnym na połowie rywali. Na niej wbiegający z piłką Urugwajczyk często nie miał z kim rozegrać akcji. Rodrigo Bentancur musiał w pierwszej połowie skończyć kontrę podaniem na dobieg do samego siebie. Cristhian Stuani walczył, ale to jednak nie było to zagrożenie, które daje Cavani. A do tego to właśnie Stuaniemu zabrakło zdecydowania w wyskoku do piłki w obronie przy golu Varane'a.

Urugwaj chciał sprowadzić ten mecz w ofensywie do szukania stałych fragmentów gry. Ale przegrał właśnie przez stały fragment. Jak tyle drużyn w tym turnieju. To jest mundial rzutów wolnych, karnych i kiksów. Co zresztą żadnej ujmy mu nie przynosi, bo emocji też jest mnóstwo. Ale dośrodkowanie ze stojącej piłki stało się najgroźniejszą bronią. Być może również dzięki temu, że VAR ograniczył zapasy w polu karnym. Sędzia Nestor Pitana, mistrz gestykulacji, osobną część swojego przedstawienia poświęcił rysowaniu piłkarzom w powietrzu przed rzutami rożnymi i wolnymi, że pomocniczy ekran wiele wychwyci.

Mbappe wygwizdany za udawanie

Francję czeka teraz półfinał z Brazylią lub Belgią, a Didiera Deschampsa, oby, rozmowa z Kylianem Mbappe, który do tej pory imponował w tym turnieju tym, że nie szukał prób wymuszenia fauli. Ale w meczu z Urugwajem uległ pokusie i zaczepiony przez Cristiana Rodrigueza padł na murawę i zaczął się zwijać. Czerwonej kartki dla rywala nie wymusił, sam dostał żółtą razem z Rodriguezem, a do tego tak podgrzał emocje, że blisko było do regularnej bijatyki. I o włos od żółtej kartki dla Paula Pogby - za złapanie za gardło Nahitana Nandeza - która wykluczyłaby go z półfinału. Mbappe schodził z boiska żegnany gwizdami, co zupełnie nie przystaje do tego, co wcześniej pokazywał w turnieju. Ale nawet w takich chwilach trudno się nie cofnąć do 1998. I do pewnego Francuza, który w rundzie grupowej wyleciał z czerwoną kartką za brzydki faul, a jeszcze tego samego lata rodacy go chcieli zrobić prezydentem.

Jeśli lubisz czytać Sport.pl, wypróbuj nasz nowy newsletter >>>

Więcej o:
Copyright © Agora SA