Moskwa 2013. Zdobyła Berlin, zdobędzie Moskwę? Włodarczyk chce złota i rekordu świata

- Rekord świata? Nie mówię nie - tak Anita Włodarczyk zaprasza na finał rzutu młotem MŚ w Moskwie. W 2009 roku Polka pobiła rekord globu na czempionacie w Berlinie, a srebrem zadowolić musiała się Niemka Betty Heidler. Teraz ma walczyć z Rosjanką Tatianą Łysenko. - Nie sądzę, by ktoś się w to włączył. Daję im po 50 proc. szans - mówi Janusz Rozum. - Dobrze, że Łysenko to Rosjanka, gospodarze nie uraczą nas tylko urywkami konkursu jak w przypadku rywalizacji mężczyzn - dodaje Robert Skolimowski. Finał w piątek od godz. 17. Relacja na żywo w Sport.pl

Śledź wszystkie relacje na żywo i najnowsze informacje ze świata sporty w swoim telefonie dzięki aplikacji Sport.pl LIVE ?

Cel Anity Włodarczyk jest jasny - powtórzyć sukces z Berlina, zrewanżować się Łysence za porażkę po pięknej walce na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie, nawiązać do sukcesu Pawła Fajdka, który w Moskwie w cuglach wygrał konkurs młociarzy.

Cieszy, że Polka jest na dobrej drodze do realizacji tych założeń. W eliminacjach Włodarczyk była najlepsza. W drugiej kolejce rzuciła 76,18 m. - Stres miałam niesamowity - mówiła, nawiązując do pierwszej próby, w której posłała młot poza promień rzutu.

Jak trafi, to wygra?

- Jej rozrzut trochę mnie martwi, bo i w tej dobrej próbie młot wylądował bardzo blisko granicy sektora - mówi sędzia IAAF (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych) Janusz Rozum. Komentator Eurosportu przypomina, że na igrzyskach w Londynie Włodarczyk swój najlepszy rzut spaliła. W czwartej próbie osiągnęłaby wówczas ponad 78 metrów, gdyby zmieściła się w promieniu. A taki wynik mógł jej dać mistrzostwo olimpijskie.

Zdobyła je Łysenko, która wynikiem 78,18 m pobiła rekord olimpijski. Włodarczyk w Londynie uzyskała 77,60 m. Teraz podobno jest w stanie rzucać znacznie dalej.

- W eliminacjach byłam przekonana, że młot nie poleciał dalej niż na 73 metry. Nawet nie dokończyłam obrotu, jak wyrzucałam. Ostatnie dwa były też bardzo wolne. Jeśli przy tak słabej technice jestem w stanie uzyskać rezultat powyżej 76 metrów, to bardzo dobry prognostyk przed finałem. W nim na pewno mogę sporo dołożyć - tłumaczy.

Naszej młociarce wierzy Robert Skolimowski. - Po tym, co widzieliśmy, oboje z żoną jesteśmy dobrej myśli. Byliśmy w Cetniewie, oglądaliśmy treningi Anity i muszę powiedzieć, że ona jest w lepszej formie niż w sezonie olimpijskim - przekonuje ojciec zmarłej w 2009 roku Kamili Skolimowskiej.

Były brązowy medalista mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów żałuje, że w konkursie nie będzie Betty Heidler. Niemiecka rekordzistka globu sensacyjnie odpadła w eliminacjach.

- Walka Anity, Heidler i Łysenko napędzałaby każdą z nich. Wtedy bardziej prawdopodobne byłyby znakomite wyniki. Ale i tak uważam, że nawet rekord świata jest w zasięgu Anity. Czuję, że będzie na co popatrzeć - mówi Skolimowski.

Najlepszy rzut w historii dyscypliny w maju 2011 wykonała Heidler, posyłając w Halle młot na odległość 79,42 m. Wcześniej rekordy należały do Włodarczyk. Przed czterema laty, na mistrzostwach świata w Berlinie, Polka uzyskała 77,96 m, a w czerwcu 2010 roku poprawiła tamten wynik na 78,30 m.

Ma zdrowie

Ludzie, którzy śledzą karierę naszej mistrzyni, są przekonani, że ta właśnie wchodzi w swój najlepszy czas. - W ostatnich latach Anita się nacierpiała. Miała kontuzje stopy, kręgosłupa, mięśni brzucha. Tyle tego było, że zamiast spokojnie trenować, musiała miesiącami się leczyć i rehabilitować - mówi Piotr Małachowski. Dyskobol, który w Moskwie zdobył srebrny medal, wie, o czym mówi, bo sam przez kilka sezonów narzekał na zdrowie.

- To bardzo ważne, że Anita jest wreszcie zdrowa. Nie miała kontuzji, dlatego poprzez mocny trening ustabilizowała formę na najwyższym poziomie. Nie powiem, że w Moskwie na pewno zdobędzie złoty medal, ale wiem, że ma na to duże szanse - mówi Skolimowski. - Kiedy żegnaliśmy ją przed odlotem, to ona wiele nie mówiła, nie prognozowała. Ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, na ile ją stać. A że dodatkowo jest nam bardzo bliską osobą, to tym większą mamy nadzieję, że jej się powiedzie - dodaje.

Pewny sukcesu Włodarczyk, a więc tytułu mistrzyni lub wicemistrzyni świata, jest Rozum.

- Jej szanse na złoto oceniam na 50 proc. Łysenki też, nie sądzę, by ktokolwiek mógł się włączyć do tej walki - mówi.

Rosyjskie paszporty

Z taką prognozą pewnie nie zgodziliby się Rosjanie. Po pierwsze, dla nich Łysenko to zdecydowana faworytka. W końcu też była rekordzistką świata, a w dorobku ma już złote medale wszystkich największych imprez [Włodarczyk ma złoto MŚ i ME, ale "tylko" srebro igrzysk]. Po drugie - gospodarze wierzą, że formę z pierwszej części sezonu potwierdzą też Oksana Kondratiewa (w eliminacjach rzuciła 73,89 m i była piąta, ale w czerwcu uzyskała drugi tegoroczny wynik na świecie - 77,13 m. Dalej - 78,15 m - rzuciła tylko Łysenko, trzecia na liście Włodarczyk ma rezultat 76,93 cm) i Anna Bułgakowa (piąta na światowych listach z wynikiem 76,17 m i trzecia w eliminacjach - 74,83, o 23 cm lepsza od czwartej Łysenki).

- Oczywiście Rosjanki będą walczyć, ale warto zauważyć, że w Moskwie gospodarze występują znacznie słabiej, niż można było się spodziewać - odpowiada Rozum. Po sześciu dniach medalowy dorobek reprezentacji gospodarzy jest dobry, ale rzeczywiście na kolana nie rzuca. Rosjanie z ośmioma krążkami - trzema złotymi, trzema srebrnymi i dwoma brązowymi - są na drugim miejscu. Dokładnie takim samym wynikiem mogą się pochwalić Kenijczycy (Polacy zajmują dziewiąte miejsce ze złotem Fajdka i srebrem Małachowskiego). Lepsi są Amerykanie (4-8-2).

- Moim zdaniem to prawda, że Rosjanie zaczęli walczyć z dopingiem. Wprowadzenie paszportów biologicznych jest dla nich poważnym zagrożeniem - mówi Rozum.

Akurat kontekst dopingowy do Łysenki pasuje, bo kiedyś była zdyskwalifikowana za stosowanie niedozwolonych środków. To największa rysa na jej wizerunku.

W 2009 roku, kiedy Włodarczyk zdobyła mistrzostwo świata w Berlinie, szósta w finale Rosjanka serdecznie jej pogratulowała, mimo że na rzecz Polki straciła rekord globu. Takiego gestu nie zrobiła wówczas druga przed własną publicznością Heidler. W piątek przyjemnie byłoby się znów przekonać, że Łysenko ma więcej klasy od Niemki.

Więcej o: