112. edycja legendarnego wyścigu Tour de France rozpoczęła się w Lille w północno-wschodniej Francji, tuż przy granicy z Belgią. Trasa pierwszego etapu przebiegała przez ulice miasta i po jego okolicach. Była dość płaska, ale jednocześnie wymagająca. Kolarze przejechali prawie 185 kilometrów. Wielkie nadzieje związane z wygraniem etapu w Lille mieli sprinterzy, profil trasy zdecydowanie im sprzyjał. Sam etap miał dramatyczny przebieg.
Kolarzom trudno było utrzymać nerwy na wodzy już w pierwszej części etapu. Do tego jazdę w peletonie utrudniał boczny wiatr, mocno rozciągał grupę. Na 50. kilometrze trasy mieliśmy pierwszą poważniejszą kraksę. Szczególnie ucierpiał tutaj Filippo Ganna. To jeden z najlepszych w stawce, jeśli chodzi o jazdę indywidualną na czas. Ostrzył sobie zęby na piąty etap w Caen. Niestety, Włoch z INEOS Grenadiers musiał się wycofać. W dalszej części etapu mieliśmy kolejną kraksę, która zmusiła dwóch kolejnego kolarza do wycofania się - chodzi o Szwajcara Stefana Bisseggera (Decathlon AG2R La Mondiale).
Do niebezpiecznej sytuacji doszło 79 km przed metą, kiedy dwóch Francuzów walczyło o wygranie premii górskiej. Benjamin Thomas (Cofidis) wyszarpał tutaj zwycięstwo tuż przed linią premii, wyprzedzając Matteo Verchera (Team TotalEnergies) dosłownie o milimetry. Ale tuż po tym Thomas stracił panowanie nad rowerem, wpadł poślizg na kostce brukowej i spowodował upadek swój oraz Verchera. Drugi z Francuzów miał sporo pretensji. Obaj mogli jednak kontynuować wyścig.
Zobacz też: Świątek podeszła do mikrofonu i zaczęła show. "Ludzie, serio?"
Wiatr wpłynął na to, jak przebiegała końcówka etapu. Zamiast wielkiego peletonu, na czele którego sprinterzy walczyliby o etapowe zwycięstwo, mieliśmy stawkę podzieloną na kilka grup. W tej będącej z przodu mieliśmy kilku mocnych sprinterów, więc kibice dostali emocjonujący finisz.
Najlepiej go rozegrał Jasper Philipsen. Belg z ekipy Alpecin-Deceuninck zaczął atak ok. 600 metrów przed linia mety. Miał wsparcie kolegów z zespołu, którzy go podprowadzili na czoło stawki i pozwolili mu się rozpędzić. Philipsen wygrał etap i został pierwszym liderem Tour de France 2025.
Następny etap w niedzielę. Kolarze przejadą aż 209 km z Lauwin-Planque do Boulogne-sur-Mer po pagórkowatej trasie. To najdłuższy etap tegorocznej Wielkiej Pętli.
W tym roku w stawce TdF mamy tylko jednego Polaka. Kamil Gradek ściga się w barwach zespołu Bahrain Victorious. Pierwszy etap ukończył na 124. pozycji ze stratą 2 minut i 26 sekund. Nie jest liderem zespołu, bardziej ma wspomagać dwóch kolegów z ekipy - Kolumbijczyka Santiago Buitrago i Francuza Lenny'ego Martineza.