W ostatnich dniach kibice kolarstwa doświadczają mnóstwo emocji. Wszystko dzięki zaciętej rywalizacji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie podczas sprintów oglądamy chociażby nasze zawodniczki - Marlenę Karwacką, Nikolę Sibiak. Niestety w piątek środowiskiem tym wstrząsnęła informacja o śmierci byłego mistrza Polski w jeździe indywidualnej na czas.
Mowa o Tomaszu Lisowiczu, który wspomniany sukces osiągnął w 2003 roku. Co prawda kilka lat temu zakończył profesjonalną karierę, jednak nie oznacza to, że na dobre zszedł z roweru. Nadal prowadził aktywne życie kolarza. O jego śmierci w mediach społecznościowych poinformował były prezes Polskiego Związku Kolarskiego Dariusz Banaszek. Kulisy odejścia byłego mistrza są dramatyczne.
"Żegnaj Tomku. Byłeś wspaniałym naszym zawodnikiem i dobrym człowiekiem. Tomasz Lisowicz jeździł w naszej ekipie w roku 2000/2001 w grupie Pro Conti Atlas Lukullus Ambra. Zasłabł wczoraj podczas treningu na rowerze i już nie odzyskał przytomności. Łączymy się w bólu z najbliższą rodziną" - czytamy na Facebooku.
Karierę Tomasz Lisowicz rozpoczynał w lokalnej drużynie KKS Włókniarz Kalisz, po czym przeniósł się do innych klubów z tego miasta: KKS-u Hellena Kalisz czy KTK Winiary Kalisz. Następnie występował w barwach m.in. wspomnianego Atlasu Lukullus Ambra, Knauf Team, Banuk BGŻ Author, Las Vegas Power Energy Drink oraz CCC Polsat Polkowice. Był również uczestnikiem Tour de Pologne. W ostatnim czasie uprawiał swój ukochany sport rekreacyjnie.