Rosyjska inwazja na Formułę 1

Debiut toru w Soczi, aż trzech Rosjan za kierowcami bolidów Formuły 1 i silne zaplecze sponsorów. Rosja chce być mocarstwem także w królowej sportów motorowych.

Słabości do najszybszych bolidów świata nie ukrywa prezydent Rosji Władimir Putin. A jak wiadomo, ma on w swoim kraju dużo do powiedzenia. Stąd też dwa lata temu postanowiono, że przy okazji budowy obiektów olimpijskich na zimowe igrzyska w Soczi powstanie również tor wyścigowy Formuły 1. Jak postanowiono, tak zrobiono i już w przyszłym roku w październiku po raz pierwszy odbędzie się Grand Prix Rosji. Koszty oczywiście w Rosji nie grają najważniejszej roli, toteż nikt za bardzo się nie zmartwił, że budowa Sochi International Street Circuit pochłonęła zamiast planowanych 130 mln euro około 260 mln euro.

Kolejni rosyjscy kierowcy

Skoro debiut toru, to i trzeba zadbać, aby Rosjanie mieli komu kibicować. Stąd w ostatnim czasie głośno o kolejnych rosyjskich sponsorach, którzy zamierzają inwestować w Formułę 1, a co za tym idzie - pojawiać się w niej będą również rosyjscy kierowcy. Już w sierpniu kontrakt z Sauberem podpisał 18-letni Siergiej Sirotkin. Do startu w przyszłorocznych GP brakuje mu tylko superlicencji. Zatrudnienie rosyjskiego młodziana to było jedyne wyjście dla znajdującego się w poważnych tarapatach Saubera. - Sytuacja jest poważna, najtrudniejsza, w jakiej kiedykolwiek byłem, odkąd pracuję w motorsporcie - przyznał jakiś czas temu szef zespołu z Hinwil Peter Sauber.

"Współpraca podkreśli rosyjską innowacyjność, a zespołowi Saubera zapewni solidne fundamenty do zwiększenia swojej konkurencyjności w kolejnych latach" - mogliśmy przeczytać w oświadczeniu szwajcarskiego teamu, którego od nowego sezonu wspierać będą dwa fundusze inwestycyjne oraz instytut lotniczy. Szefem tego ostatniego jest ojciec Siergieja Oleg. To właśnie dzięki niemu 18-latek znalazł się w centrum zainteresowania.

Głównym zarzutem pod adresem Rosjanina jest oczywiście sposób, w jaki trafi do Formuły 1. Silne zaplecze finansowe pozwoli ominąć mu drogę, jaką przeszli kierowcy, którzy dziś święcą sukcesy. Dodatkowo, jeśli popatrzymy na osiągi Sirotkina w niższych seriach - po dobrym początku w Auto GP World Series (trzecie miejsce) przyszły piąte i szóste lokaty w europejskiej i włoskiej F3.

- To zły sposób myślenia. Chodzi o inwestycję we mnie i wielki projekt. Nie zamierzam jeździć w F1 dla zabawy, zostałem wybrany dzięki moim dokonaniom i chcę, żeby ludzie to szanowali. Oczywiście, że chodzi o promocję Formuły w Rosji. Według mnie to normalne, że razem z kierowcą pojawia się sponsor, tak jak Fernando Alonso przyciągnął ze sobą Santandera - bronił się Rosjanin.

We wtorek z kolei dowiedzieliśmy się, że Daniela Ricciardo w Toro Rosso zastąpi 19-letni Danił Kwiat. Będzie kierowcą numer dwa w zespole obok bardziej doświadczonego Jeana-Erica Vergne'a. Kwiat już w tym roku pojawił się na torze Silverstone, gdzie przejechał 22 okrążenia. Mimo takiej małej liczby pętli jego jazda została nazwana "imponującą". Jednak i tak przeważają opinie, że młody kierowca jest jeszcze na F1 za słaby, a dostał się tam jedynie ze względu na rosyjskie zaplecze finansowe.

To właśnie dzięki środkom z Rosji w Toro Rosso zdecydowano się na Kwiata zamiast na będącego dotychczas faworytem na tę pozycję Portugalczyka Antonia Felixa da Costę. Stało się tak, mimo że jeszcze niedawno szef zespołu Franz Tost mówił o Rosjaninie, że jest zdecydowanie za młody na F1. Według niego kierowca musi mieć co najmniej 20-21 lat. Teraz jednak Kwiat jest dla niego wielce utalentowanym i imponującym na torze zawodnikiem. Oczywiście i sam kierowca, i szefowie Toro Rosso zaprzeczają, jakoby za decyzją o tym ruchu transferowym stał rosyjski kapitał i to, że w przyszłym roku Grand Prix Rosji zadebiutuje w F1.

Być może trzecim Rosjaninem w F1 w przyszłym sezonie będzie stary znajomy Roberta Kubicy z Renault Witalij Pietrow. Jego agencja oferuje z kolei 25 milionów euro jednemu z teamów za jego zatrudnienie. Nieoficjalnie mówi się, że chodzi o Marussię. - Wszyscy wiedzą, że niektóre teamy mają problemy finansowe. Pojawia się więc tutaj szansa dla kierowców, którzy mogą w tej kwestii pomóc - mówi były kierowca Renault i Caterham.

Rozwój sportów motorowych w Rosji

Sport motorowy w Rosji nie ma zbyt wielkich tradycji. Chce to zmienić Putin. Nie tylko z zamiłowania do F1 (kiedyś nawet odbył testy w bolidzie), ale również ze względów prestiżowych. Grand Prix Rosji to olbrzymia reklama kraju, któremu zależy na mocarstwowej pozycji na świecie. Również w dziedzinach sportowych. To po to rząd oraz prywatni sponsorzy, którzy chcą się przypodobać Putinowi, łożą olbrzymie pieniądze na rozwój infrastruktury sportowej oraz samych sportowców. W przyszłym roku w Rosji odbędą się igrzyska olimpijskie w Soczi i Grand Prix Formuły 1. W 2018 odbędzie się tam piłkarski mundial.

Są oczywiście głosy, że F1 w Rosji nie może się udać. Do oponentów tego pomysłu należy m.in. Oksana Kosaczenko, menedżerka Witalija Pietrowa. Sugeruje ona, że w Rosji ludzie nie będą mieli ochoty wydawać pieniędzy, aby pojawić się na torze w Soczi, co przy olbrzymich kosztach poniesionych na jego budowę może przynieść olbrzymią klęskę finansową.

- Rozwój sportów motorowych w Rosji jest w początkowej fazie. Nie mamy żadnego doświadczenia w byciu gospodarzem takiej wielkiej, międzynarodowej, motorowej imprezy. Organizatorzy nie mają pojęcia, z czym się będą musieli zmierzyć - mówi Kosaczenko.

- Brakuje nam doświadczonej i wykwalifikowanej kadry. Aby zorganizować GP, potrzeba około 600 marszalów (specjalni porządkowi podczas wyścigów F1 - red.). Oni nie tylko muszą wiedzieć, co mają robić, ale jeszcze muszą znać angielski. W naszym społeczeństwie bardzo mało osób zna ten język - dodaje.

Przygotowania trwają jednak w najlepsze. Tor jest już prawie ukończony. Niektóre zespoły już odbyły pokazowe jazdy. Na razie wśród samych teamów nie ma głosów krytycznych. Trudno jednak, żeby były. Ich szefowie dobrze wiedzą, że od strony rosyjskiej można w najbliższej przyszłości spodziewać się sponsorów i pieniędzy.

Więcej o: