Przed rokiem Kowalczyk i Jaśkowiec zajęły piąte miejsce w sprinterskiej sztafecie na igrzyskach w Soczi. Tej zimy stanęły na podium takiej konkurencji w Pucharze Świata w Otepaeae. W niedzielę w Falun będzie obowiązywał ten sam styl co w styczniu w Estonii - dowolny. Widząc swoją medalową szansę, podopieczne Aleksandra Wierietielnego słusznie postanowiły nie szarpać się w sobotę.
Faworytką 15 km, które w połowie trzeba będzie pokonać "klasykiem", a w połowie "łyżwą", żadna z Polek i tak nie była. Mimo to pojawienie się na starcie Kowalczyk gwarantowałoby w kraju duże zainteresowanie biegiem, bo nasza mistrzyni na pewno powalczyłaby o miejsce w czołówce. Dwukrotna mistrzyni świata i olimpijska w skiathlonie zdobyła swe pierwsze w karierze złoto MŚ w Libercu (2009 r.), brąz igrzysk w Vancouver (2010 r.) i srebro MŚ w Oslo (rok później). W Pucharze Świata wygrała pięć takich startów, a jeszcze rok temu - mimo już wyraźnie słabszej "łyżwy" niż w swych najlepszych czasach - była szósta.
- Żadna z dziewczyn, które wystartują, na taką pozycję nie ma szans. Bez Justyny i bez Sylwii, która poza nią jest teraz jedyną Polką z zadatkami na miejsca w ścisłej czołówce, biegów nie mamy - mówi Edward Budny. - Jako takie szkolenie w naszym narciarstwie jest tylko w skokach. Biegami nikt się nie przejmuje. Dlaczego nie mamy ani jednej sztucznie zaśnieżonej trasy, a mamy ciągle przygotowanych sześć skoczni i mnóstwo hektarów sztucznie zaśnieżanych tras zjazdowych? Skąd mają się brać biegacze i biegaczki? Chętnej, świetnej młodzieży wcale nie brakuje. Ale przy takim dziadostwie większość szybko się zniechęca - dodaje trener, który w 1978 r. w Lahti doprowadził do złota i brązu MŚ Józefa Łuszczka, a w 1974 r. w Falun do brązu Jana Staszela.
Budny twierdzi, że w Polskim Związku Narciarskim musi zostać powołana osoba, która zajmowałaby się wyłącznie biegami. W przeciwnym razie według niego zatęsknimy nawet za takimi wynikami, jakie Polki osiągną w sobotę.
A jakie osiągną? - Ewelina jest w formie, dobrze zaczęła mistrzostwa, 25. miejsce w sprincie dodało jej wiary, że można walczyć. Wiem, że jest zmotywowana, żeby w kolejnych startach postarać się o jeszcze lepsze miejsca - mówi Cempa, który prowadzi Marcisz w kadrze młodzieżowej.
Były trener pierwszej kadry nie pojechał do Falun, na co Marcisz skarżyła się zaraz po sprincie w rozmowie z reporterem TVP. - Sprzed telewizora rzeczywiście nie umiem dać jej wskazówek, na które ona liczy. W transmisji widziałem tylko kawałek jej biegu w kwalifikacjach i kawałek w ćwierćfinale. Kamera jej za dużo nie pokazywała - mówi Cempa. I tłumaczy, że w Szwecji nie ma go nie w wyniku decyzji Polskiego Związku Narciarskiego. - To nie tak, że ktoś oszczędzał na bilecie dla mnie. Po prostu prowadzę kadrę młodzieżową i mam swoje obowiązki - wyjaśnia.
Okazuje się, że Cempa, prowadząc młodzież, do mistrzostw szykował też połowę sztafety (bo to Marcisz i Kubińska mają w niej pobiec z Kowalczyk i Jaśkowiec). - Kornelii pomagam od lat. Kiedy była zdyskwalifikowana, to zgodziłem się pisać dla niej plany treningowe, a teraz nie odmówiłem, gdy powiedziała, że bezpośrednie przygotowanie startowe chce zrobić z nami - opowiada trener. - Na zgrupowaniu w Ramsau Kola wyglądała dobrze, udanie startowała testowo w Novym Meście, a skoro w czwartek była bliska awansu do trzydziestki w sprincie [była 34.], który nie jest jej specjalnością, to znaczy że na dystansach będzie nieźle - mówi Cempa.
Konkretnie szkoleniowiec typuje, że obie Polki w 58-osobowej stawce powalczą o miejsca w pierwszej dwudziestce. - Ewelina musi się zdać na ludzi z kadry A i nie przejmować, że mnie nie ma. Wystarczy, że dobrze posmarują jej narty, a wtedy ona powalczy. Stać ją na miejsce w pierwszej dwudziestce, bo jest wszechstronna. Dobrze biega i "klasykiem", i "łyżwą". Powiedziałem jej krótko: "Masz stanąć na starcie i walczyć z najlepszymi". Natomiast Kornelię stać na to, żeby z Eweliną rywalizować - prognozuje Cempa.
Trenera pytamy też o zaplecze, jakim dysponują polskie biegi. Diagnoza Budnego wydaje się właściwa, zwłaszcza że na niedawnych mistrzostwach świata juniorów nie wystartowała żadna Polka. "Przeglądam wyniki mistrzostw świata juniorów i nie widzę tam ani jednej reprezentantki Polski. Są dziewczyny z Australii, Mongolii, Serbii, Wielkiej Brytanii i innych egzotycznych narciarsko krajów, ale nie z Polski. Panowie działacze, przyjmijcie moje gratulacje. Tak zabijacie dyscyplinę" - pisała na Facebooku Kowalczyk.
- Z kadry juniorek nikt w Kazachstanie nie biegał, bo na wiosnę do kadry nie powołaliśmy żadnej zawodniczki. Trafiły nam się dwa bardzo słabe roczniki, dziewczyny przegrywały z zawodniczkami młodszymi od siebie o dwa lata. A nieporozumieniem byłoby branie na mistrzostwa tych młodszych, skoro miesiąc wcześniej ze swoimi rówieśniczkami przegrywały nawet po cztery minuty i zajmowały 40. miejsca. Przecież gdybym puścił taką dziewczynę na MŚ juniorek, a ona przegrałaby o pięć-sześć minut, to wybiłbym jej bieganie z głowy, a sam musiałbym się tłumaczyć, po co ona w ogóle na taką imprezę pojechała - mówi Cempa.
Według trenera impulsem do rozwoju biegów musi być nie tylko inwestycja w infrastrukturę, ale też w starty nastolatków w międzynarodowych zawodach rangi niższej niż mistrzostwa. - Nasze kluby muszą jeździć na zawody typu Alpen Cup, żeby młodzież zdobywała doświadczenie. W Czechach, Austrii, Szwajcarii, we Włoszech jest z kim się pościgać, tam można popatrzeć, w którym miejscu się jest, zdobyć trochę doświadczenia. Nie może być tak, że pierwszymi zawodami zagranicznymi, na jakie kogoś biorę, są dla tego kogoś od razu mistrzostwami świata. Efekt jest taki, że dziewczyna trzy noce nie śpi, bo przeżywa straszny stres, i w końcu nie biegnie nawet na 50 proc. swoich możliwości, co w połączeniu z jej i tak słabym poziomem wygląda bardzo nieciekawie - kończy Cempa.