Zaczynamy od przypadku najnowszego, będącego inspiracją do powstania tego materiału. Polacy przegrywając z Chorwacją 23-37 nie tylko stracili nadzieje na medale mistrzostw Europy, ale odnieśli również najwyższą porażkę w historii polskiej reprezentacji w meczach o stawkę. A przecież podopieczni Michaela Bieglera mieli i tak spory komfort przed meczem - mogli przegrać nawet trzema bramkami, a w pewnym wypadku nawet czterema. Może to był zbyt duży komfort?
Jeszcze przed ostatnim meczem (o 7. miejsce) Biegler zrezygnował ze swojej posady, choć poprowadzi reprezentację w starciu ze Szwecją. Niemiec całą winę wziął na siebie, tłumaczył, że jest jedyną osobą, która w tym turnieju zawiodła. Następcę trzeba znaleźć szybko, bo już w kwietniu Polacy powalczą o awans na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Byle tylko nie skończyło się tak jak cztery lata temu...
Polska niby nie przegrała tego meczu, ale co z tego, skoro ten remis był jak wyrok: brak kwalifikacji na igrzyska olimpijskie. Hiszpania była zdecydowanie najmocniejsza w turnieju kwalifikacyjnym, a Algieria była najsłabsza. I o drugie miejsce - dające awans - walczyli Serbowie z Polakami, którzy wygrali z Algierią tylko 28-27. Przy zakładanej porażce z Hiszpanią można było spodziewać się, że Serbia wygra wyżej z Algierią i będzie miała lepszy bilans bramkowy - dlatego remis w praktyce eliminował Polaków.
Wszystko wyglądało pięknie. Polacy prowadzili 25-22 na trzy i pół minuty przed końcem. Na 50 sekund przed końcem 25-23. Nie wiadomo dlaczego Michał Jurecki oddał nieudany rzut na 11 sekund przed końcem, gdy Polacy dalej mogli grać. Serbowie wyprowadzili szybką kontrę i wyrównali. Polacy nie zdołali rzucić bramki w pięć sekund i stracili szanse wyjazdu do Londynu.
Tuż po nieudanym turnieju z reprezentacją pożegnał się Bogdan Wenta, za którego kadencji zaczęło się wszystko co dobre w polskiej piłce ręcznej.
Tak, ten mecz był powodem dla którego powstała chyba najsłynniejsza okładka polskiej gazety - przynajmniej w tematyce sportowej. Po losowaniu grup mistrzostw świata 2006 w piłce nożnej w Polsce zapanowała euforia. Szanse na pokonanie Niemców były małe, ale Kostaryka i Ekwador wydawały się gorszymi drużynami. Kilka miesięcy wcześniej Ekwador został pokonany w sparingu 3-0! Dawało to ogromne nadzieje na wyjście z grupy na MŚ.
Ale nic takiego się nie stało. Pierwszy gol stracony po akcji rozpoczętej wrzutem z autu i wszystko się posypało... Tradycyjnie drugi mecz zagraliśmy o wszystko (0-1 z Niemcami), a trzeci o honor (2-1 z Kostaryką).
- Zamiast wielkiego święta piłkarze Janasa zafundowali 40 tysiącom fanów, którzy zjechali z całej Polski, wielkie rozczarowanie. Kibice dopingowali do końca, nawet gdy było źle. Dopiero potem było rozczarowanie i łzy. Beznadziejny Żurawski, słabi Krzynówek i Szymkowiak. Niepewna obrona, bezbarwny środek pola i jedyny walczący Smolarek - do tego ograniczyły się polskie atuty. Dopiero w 84. min Polacy oddali pierwszy celny strzał - http://www.slask.sport.pl/sport-slask/1,121857,3407376.html">pisali z Gelsenkirchen Dariusz Wołowski i Robert Błoński. Tak pryskają nadzieje.
Zbigniew Boniek prowadził reprezentację Polski w dwóch meczach o stawkę. W pierwszym Polacy z trudem pokonali 2-0 San Marino na wyjeździe, ale nikt nie spodziewał się tego, co stało się w drugim meczu. Reprezentacja nie grała tragicznie, ale strzał Jurisa Laizansa do tej pory musi śnić się polskim kibicom.
Gdyby w tym meczu padł remis Polacy zajęliby drugie miejsce - bo w rewanżu łatwo pokonali Łotyszy 2-0 - i zagraliby w barażach. Łotwa niespodzianie pokonała w nich Turcję i sensacyjnie pojechała na Euro 2004. Zadebiutowała na mistrzostwach Europy szybciej niż Polska (2008)! A tam zdołała urwać punkt Niemcom i postraszyć mocnych Czechów. A my mogliśmy zastanawiać się jedynie "co by było gdyby..."
W 2012 roku reprezentacja Polski w siatkówce jechała na igrzyska olimpijskie po złoto. W kapitalnym stylu wygrała Ligę Światową, a pod koniec 2011 roku zajęła drugie miejsce w Pucharze Świata tracąc szanse na zwycięstwo dopiero w ostatnim meczu (2-3 z Rosją). Wszyscy bali się Polaków i upatrywali w nich głównego faworyta imprezy.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym była porażka z Bułgarią. Ale ok, wpadka może się zdarzyć, zwłaszcza że podopieczni Andrei Anastasiego pokonali Włochy, Argentynę oraz słabiutką Wielką Brytanię. Zwycięstwo ze słabiutką Australią na zakończenie fazy grupowej praktycznie gwarantowało pierwsze miejsce i słabego rywala w ćwierćfinale.
Ale doszło do sensacji. - To najlepszy mecz w historii reprezentacji Australii - krzyczały media w kraju naszych rywali. Wygrali 3-1, a Polacy zagrali beznadziejnie, tragicznie, fatalnie. Na nic zdało się wsparcie licznie zgromadzonych polskich kibiców. W ćwierćfinale łatwo ulegliśmy 0-3 Rosji i tak skończyły się marzenia o medalu.
Ach, co to miał być za piękny dzień! 20 sierpnia 2008 roku siatkarze i piłkarze ręczni mieli wejść do stref medalowych. Byli faworytami swoich spotkań. Polscy kibice musieli jednak przyjąć nie jeden, a dwa potężne ciosy. Siatkarze przegrali dwa pierwsze sety z Włochami, ale wygrali dwa kolejne i doprowadzili do tie-breaka. Przegrali go jednak do 15 po dramatycznej końcówce.- W Pekinie zachwycali długimi okresami najwyższym światowym poziomem, wywarli wrażenie odpornością psychiczną, pokazali nieustępliwość, poświęcenie, determinację. I bezpowrotnie zapadli w pamięć dzięki sportowemu dramatowi, jaki przytrafia się raz na wiele lat - pisał Rafał Stec w swojej korespondencji z Pekinu.
Szczypiorniści byli jeszcze większymi faworytami. Na igrzyska jechali jako wicemistrzowie świata, podczas gdy Islandczycy na dwóch poprzednich mundialach zajmowali 15. i 8. miejsce, a na mistrzostwach Europy byli 11. (Polacy na 7.). W dodatku często wygrywaliśmy bezpośrednie spotkania z Islandczykami. Nic, tylko ich pokonać i wejść do półfinału. Ale Polacy nie prowadzili ani przez moment, już do przerwy było 14-19. W drugiej połowie podopieczni Bogdana Wenty gonili rywala, dochodzili ich na jedną bramkę, ale nie udało się. Porażka 30-32 była drugim potężnym ciosem dla polskiego kibica tego samego dnia.
Remis w meczu otwarcia z Grecją pozostawił ogromny niedosyt. Remis z Rosją i lepsza gra sprawiły, że oczekiwanie na mecz z Czechami na Euro 2012 było mordęgą. Bilety na ten mecz na portalach aukcyjnych kosztowały nawet 2 tys. zł. I chętni byli. Ale gdy w końcu mecz we Wrocławiu się zaczął okazało się, że nie było za bardzo na co czekać...
Polacy potrzebowali zwycięstwa. Ruszyli na rywali z furią, nie pozwalali im wyjść z własnej połowy. Ale po dobrych pierwszych 10-15 minutach zupełnie stanęli. Nie oddawali strzałów, nie mieli pomysłu na pokonanie Petra Cecha. - Po najgorszym meczu w turnieju Polska przegrała 0:1 z Czechami i odpadła z Euro. Nadzieja była wielka jak nigdy, skończyło się jak zawsze od 26 lat - pisał Robert Błoński w swojej relacji z meczu.