Czechy - Polska. To już jest koniec

Po najgorszym meczu w turnieju Polska przegrała 0:1 z Czechami i odpadła z Euro. Nadzieja była wielka jak nigdy, skończyło się jak zawsze od 26 lat

W 70. min Rafał Murawski wyprowadzał piłkę z własnej połowy. Źle podał, piłkę przejęli Czesi i wyprowadzili - jak się okazało - zabójczą kontrę. Baros podał do Jiracka i ten pokonał Tytonia. Bezradnego zespołu Franciszka Smudy nie było stać na żadną odpowiedź.

Z Grecją, na inaugurację Euro, polscy piłkarze grali świetnie przez pół godziny. Z Rosją stworzyli pasjonujące widowisko niemal przez całe spotkanie. Przeciwko Czechom, w najważniejszym meczu ich życia, który miał dać pierwsze od mundialu w 1986 roku wyjście z grupy na wielkim turnieju, stać ich było wyłącznie na dobry kwadrans.

Polacy zaczęli tak, jak musieli. Zaatakowali z wielką pasją. Interesowało ich wyłącznie strzelenie gola. Niemal nie wypuszczali Czechów ze swojej połowy. Pod bramką Petra Cecha co chwila dochodziło do spięć, ale brakowało najważniejszego: mocnego, celnego strzału. W pierwszych dwóch meczach Euro drużyna Michala Bilka popełniła aż 40 fauli - najwięcej ze wszystkich finalistów. Przeciwko Polsce też nie kalkulowali. Ludovik Obraniak wykonywał kilka rzutów wolnych z okolic czeskiego pola karnego, ale po żadnym z nich piłka nie trafiła w głowę polskiego piłkarza. To samo było po rzutach rożnych.

Biało-czerwoni nie dali szansy, by Petr Cech popełnił błąd, a przecież doświadczony kapitan rywali z angielskiej Chelsea przepuścił na tym turnieju pięć z sześciu celnych strzałów. Polacy jednak mieli za mało argumentów. Czesi cofnęli się na swoją połowę i gra trójką defensywnych pomocników nie dała takiego efektu, jak w spotkaniu z Rosją, kiedy Polacy mieli sporo przestrzeni i miejsca do rozgrywania ataku.

We Wrocławiu atakowali zbyt małą liczbą graczy. Większość czasu spędzali na prawej stronie, gdzie Czesi podwoili, a nawet potroili zasieki. Harujący Kub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek nie mieli wsparcia. Robert Lewandowski musiał walczyć z trzema obrońcami. Miał kłopoty.

Najwięcej szans było w pierwszym kwadransie, najgroźniejszy strzał oddał Sebastian Boenisch, ale jego uderzenie z ponad 30 m obronił Cech.

Po kwadransie mecz się wyrównał, coraz groźniej atakowali Czesi, z których najlepszy był lewoskrzydłowy Pilar. Piszczek ledwo sobie z nim radził. Na lewej stronie pojedynki przegrywał Boenisch, ale po nich nie było zagrożenia. W bramce dobrze radził sobie Przemysław Tytoń, który raz zawahał się przy dośrodkowaniu do Barosa, ale w końcu złapał piłkę.

Możesz wygrać piłkę, którą Grecy wyrzucili Rosjan z Euro! Weź udział w konkursie!

Polacy nie mieli pomysłu, jak sforsować zorganizowanych Czechów, którzy grali bez swojego najlepszego piłkarza i lidera - kontuzjowanego Rosickiego z Arsenalu. Akcje zaczęły być rwane i nerwowe. W celnych podaniach pobili nas na głowę - do przerwy było 250-166 dla nich. Nam brakowało dyrygenta w środku pola - Obraniak był schowany albo przyczajony. W dwóch poprzednich meczach, jak wyliczyli statystycy castrola, Polacy stworzyli 26 sytuacji pod bramkami rywali z czego przy aż 13 udział brał pomocnik Bordeaux. W sobotę zawodził. Czesi opanowali środek pola, Murawski, Dudka i Polański - najlepszy w meczu z Grecją, grali słabiej. Zespół Franciszka Smudy był lepszy, ale w przerwie okazało się, że remis nic Czechom nie daje, bo Grecy prowadzą z Rosją.

Zespół Bilka ruszył do przodu i zepchnął Polaków pod pole karne, zmusił do błędów. Nie było liderów: Błaszczykowskiego, Obraniaka, Lewandowskiego. Nie było komu podjąć walki, ryzyka, zmusić przeciwnika do straty. Czesi kontrolowali mecz, wyprowadzali coraz groźniejsze akcje. Polacy ratowali się rozpaczliwymi faulami w okolicy pola karnego. Ale to nie po stałym fragmencie nastąpiło rozstrzygnięcie meczu.

W zdobyciu bramki Czechom pomogli Polacy. Niczego nie wnieśli rezerwowi Brożek i Grosicki. Mierzejewski się starał, ale to wszystko było za mało.

Zespół Smudy nie wykorzystał, wydaje się, niepowtarzalnej szansy. Cel, który wszyscy postawili sobie przed turniejem wszyscy z polskiej ekipy - z selekcjonerem na czele - nie został zrealizowany.

Pożegnanie jest najbardziej gorzkie ze wszystkich w tym wieku. Szansa była niepowtarzalna, rywal w zasięgu, ale Smuda, Błaszczykowski i spółka nie umieli wziąć tego, co było na wyciągnięcie ręki. W ostatniej sekundzie, po strzale kapitana, Czesi wybili jeszcze piłkę sprzed własnej bramki i tym razem wielką imprezę reprezentacja Polski kończy porażką.

To miała być grupa marzeń. Tak, przed mistrzostwami mówili zgodnie wszyscy, łącznie z piłkarzami i trenerami. Nie musieliśmy grać z gospodarzami imprezy, mierzyć z futbolowymi potęgami - Rosjanie też się żegnają z Euro. A i tak Polska zajęła ostatnie miejsce w grupie. Trener Smuda może mieć jedną satysfakcję - jego zespół wywalczył o jeden punkt i strzelił o jednego gola więcej niż drużyna Leo Beenhakkera na Euro 2008. Zespoły Jerzego Engela (MŚ 2002) i Pawła Janasa (MŚ 2006) żegnały się z turniejem po dwóch, ale na otarcie łez potrafiły wygrać trzecie spotkanie.

Zobacz wideo

Galeria z meczu Czechy - Polska

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.