O Piotrze Żyle w ostatnim czasie znów zrobiło się głośno. Podczas gdy rywalizował na igrzyskach europejskich w Krakowie, pojawiły się informacje, że zawalczy ze Sławomirem Peszką we freakfightowej federacji Clout MMA.
36-latek nie zamyka się na nowe wyzwania, w przeszłości próbował sił w różnych dyscyplinach sportu. Jedną z nich były skoki do wody, pierwsze oddał jeszcze jako dziecko, a kilka lat później miał ku temu okazję na zgrupowaniu reprezentacji. - W Kuopio wieża znajdowała się tuż przy naszym hotelu. Od razu na nią ruszyłem. Pomyślałem, że zakręcę i jak wpadnę do wody, tak wpadnę. Wtedy wyszły nawet trzy i trochę obrotu. Zawsze lubiłem wyzwania, choć teraz nie szukam już tak ekstremalnych doznań. Młody był człowiek, to i trochę głupi - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Swego czasu Żyła występował także w amatorskiej drużynie piłkarskiej Głębczester. - Fajnie było. Pamiętam sezon, chyba 2010/11, w którym walczyłem nawet o króla strzelców. W jednym meczu strzeliłem pięć goli. A może to było sześć? Jesienią mniej już mogłem grać, bo zbliżał się sezon w skokach, dlatego do tytułu króla strzelców zabrakło mi kilku goli - zdradził. Ze względu na styl gry oparty na dynamicznych rajdach oraz częstym dryblowaniu porównywano go do Kamila Grosickiego.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
To właśnie szybkość była wskazywana jako jeden z głównych atutów skoczka w potencjalnej walce z Peszką. Z nastawienia Żyły można wywnioskować, że dojdzie do niej prędzej niż później. - Lubię czasami robić spontanicznie rzeczy, którymi wcześniej się nie zajmowałem. Na pewno jest to ciekawy pomysł. Nie wiem, zaskoczyliście mnie kilka dni temu, gdy o to dopytywaliście - stwierdził.
Przygotowania do walki będą dla Żyły nowym doświadczeniem. Jednak w trakcie bogatej kariery miał styczność z różnymi metodami treningowymi. Za kadencji Stefana Horngachera on i Maciej Kot zostali wysłani na zajęcia z osłami. - Zrozumiałem, że osioł jest lustrzanym odbiciem człowieka. Jeżeli odczuwam jakieś emocje, to widzę je również w ośle, którego namawiam do współpracy. I ja je widziałem, naprawdę. Zauważałem, że gdy coś udało mi się już osiągnąć, mówiłem sobie: "super, fajnie" i przestawałem pracować. Szliśmy na noc, następnego dnia rano przychodziłem wyluzowany, a tu osiołek zachowuje się tak, jakby pytał: "O co temu gościowi chodzi?". I całą pracę, żeby ze mną pobiegł, trzeba było wykonywać od nowa - powiedział.
To pozwoliło mu na wyciągnięcie ważnych wniosków. - To ja muszę decydować o tym, czy on ze mną pójdzie, czy nie. Że muszę mu dać odpowiednie argumenty, a przy tym być pewny siebie i spokojny. Z osiołkami jest jak w życiu. Dzięki tym zajęciom zrozumiałem, jak duży wpływ mam na to, co wokół się dzieje. Nauczyły mnie pracowitości, o której ci już opowiadałem, ale też cierpliwości i słuchania samego siebie - zaznaczył.
Na pojedynek skoczka z byłym piłkarzem reprezentacji Polski zapewne będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Trener Thomas Thurnbichler zapowiedział, że na razie nie wyrazi na to zgody. - Moje stanowisko jest takie, że ryzyko kontuzji jest zbyt duże. W tym roku na pewno się nie wydarzy, nie ma na to mojej zgody. Wszystko trzeba robić w odpowiednim czasie - oznajmił.
Propozycja jest kusząca nie tylko ze względu na możliwość spróbowania się w nowym sporcie, ale także ogromne pieniądze - Żyła może zgarnąć około 2 milionów złotych.