Kapitan Polek bez łez po odpadnięciu z MŚ. "Zadecydował pech, jak zawsze"

Jakub Balcerski
- Nie wiem, od ilu lat mówimy o tej budowie, ale mam nadzieję, że teraz powstały już bardzo solidne fundamenty. Tworzymy swoją nową historię od kilku miesięcy. Ten turniej wlał w nas wiele wiary i pozytywnej energii, bo naprawdę było widać, że się podbudowałyśmy, a ta atmosfera była fajna. Oby to od nas nie odeszło - mówiła po przegranym ćwierćfinale z Serbkami Joanna Wołosz i potwierdziła, że już czeka na przyszły rok w narodowych barwach.

Brutalne bywają takie mecze o wszystko, jak ten Polek z Serbkami w ćwierćfinale mistrzostw świata siatkarek. Polska kadra była o dwie piłki od wygranej w tie-breaku z obecnymi mistrzyniami świata, ale odpadła z turnieju. Choć napisała nim kawał pięknej historii.

Zobacz wideo Polskie siatkarki zadziwiły świat. Sensacja. "Nie spodziewały się"

Wołosz po ćwierćfinale MŚ: Na maksa szkoda. Pewnie powinnam być smutna. A jestem wkurzona, ale też dumna

- Jesteśmy coraz bliżej wygrania z takim klasowym rywalem. Na maksa szkoda - mówiła tuż po meczu Joanna Wołosz. - Pewnie powinnam być smutna. A jestem wkurzona, ale mimo wszystko też dumna, że zostawiłyśmy tam na boisku kawał serducha. Nie położyliśmy się przed nimi i pomimo kłopotów, które miałyśmy przez całe mistrzostwa, każdy przeciwnik musiał przed nami drżeć i być skoncentrowany do końca - stwierdziła kapitan kadry.

- Nie wiadomo jak wychodziłyśmy z opresji i w taki sam sposób ten mecz wyciągnęłyśmy do tie-breaku. Tam też grałyśmy bardzo dobrze. Zadecydowało trochę pecha, w zasadzie jak zwykle. To nic, tylko pech. Pokazałyśmy jednak fajną siatkówkę, kibice do nas wrócili, udowodniłyśmy sobie, że żeńska siatkówka potrafi grać z wielkimi rywalami. Wydaje mi się, że jest dużo więcej plusów niż minusów tego turnieju. Mam nadzieję, że to początek czegoś fajnego. Że z taką fajną energią zaczniemy sezon w kadrze za rok - wskazała Wołosz. 

Polki walczyły z mistrzyniami świata na równi. "Wyszłyśmy się bić"

Polki od pierwszej piłki były gotowe do rywalizacji na równi z Serbkami. - Zdecydowanie: wyszłyśmy się bić. Czułyśmy, nie wiem, skąd, nie tyle taką pewność siebie i cwaniactwo, ile takie coś, że mówiłyśmy: "Dobra, udało się z Amerykankami, czemu miałoby się nie udać tutaj z Serbkami?". Nie wszystko do końca zagrało w pierwszym meczu z nimi, więc wiedziałyśmy, że musimy szukać swoich szans, ale to jest bardzo realne. Fajnie się grało. Szkoda, że nie udało się, ale chyba wystarczy już niespodzianek na jeden turniej. W przyszłym roku walczymy dalej - zaznaczyła Wołosz.

- Pochwalił mnie za ten mecz, ale on jak zwykle niezadowolony ze swoich zawodniczek. W trakcie meczu grałam, żeby wygrać. Nie myślałam wtedy, że gram przeciwko swojemu trenerowi klubowemu. To mi umknęło. Po meczu to już inna sprawa. Pożyczyłam mu złota i powiedziałam, że po takim prezencie od nas nie ma wyjścia. Nie wiem, jak to zrobi, ale musi jakoś tam to poukładać - śmiała się rozgrywająca reprezentacji Polski.

"Magda zagrała taki mecz, że powinniśmy ją teraz tu nosić i masować jej nogi"

Niesamowite spotkanie zagrała Magdalena Stysiak, która w samym piątym secie nabiła jedenaście punktów, a w całym meczu 40. Tylko jednego zabrakło do rekordu Malwiny Smarzek z 2019 roku. - Magda zagrała taki mecz, że powinniśmy ją teraz tu nosić i masować jej nogi, bo się naskakała biedna. W okolicach końcówki czwartego seta powiedziałam jej, że "jak idzie to idzie i wystawiam jej wszystkie piłki". Czasami są i takie mecze, że trzeba się wyginać do tyłu i wystawiać piłki w zasadzie tylko tam - przyznała Joanna Wołosz.

- Dalej jestem - weszła w słowo dziennikarzowi zawodniczka, gdy powiedział, "że była młoda, a teraz jest już doświadczona". Chodziło jednak głównie o to, że widziała budowę polskiej kadry przez ostatnich dwanaście lat i teraz wydaje się, że powstały zdecydowanie największe efekty. - Nie wiem, od ilu lat mówimy o tej budowie, ale mam nadzieję, że teraz powstały już bardzo solidne fundamenty. Tworzymy swoją nową historię od kilku miesięcy. Nie wiem, czy długo, czy nie długo, ale ważne, że są efekty. Teraz już na dzień dobry dołożyłyśmy taki mały sukcesik - oceniła.

- Ten turniej wlał w nas wiele wiary i pozytywnej energii, bo naprawdę było widać, że się podbudowałyśmy, a ta atmosfera była fajna. Oby to od nas nie odeszło. Pierwszy raz od lat mamy coś takiego, że myślimy: fajnie będzie przyjechać za rok i dalej piąć się w górę. To chyba ekstra, nie? - podsumowała pytaniem Wołosz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA