Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Taylor Sander i Benjamin Patch bili w ataku tak, że można było tylko bić brawo. A Micah Christenson rozgrywał tak, że - niestety - Fabian Drzyzga wyglądał przy nim tylko na wystawiacza. W pierwszym secie Amerykanin trzy razy zagrał piękne akcje z drugą linią. Natomiast Drzyzga miał ogromny problem z tak podstawową sprawą, jak znalezienie tempa ze środkowymi. Jakubowi Kochanowskiemu nie dograł ani jednej dobrej piłki, dlatego mistrz świata juniorów skończył tylko jeden z pięciu ataków. Zagrać z Bartłomiejem Lemańskim Drzyzga nawet nie próbował.
Już pierwsza partia pokazała dużą różnicę w jakości gry między nami i USA. Wynik tego nie oddaje, przegraliśmy dopiero na przewagi, 26:28. Niestety, wyłącznie dlatego, że Amerykanie aż 13 punktów oddali nam po własnych błędach. My pomyliliśmy się tylko cztery razy, a i tak przegraliśmy partię.
Od drugiego seta Amerykanie nie dawali już tylu prezentów (w całym meczu oddali nam 26 pkt, a my im 19). Efekt taki, że na pierwszą przerwę techniczną schodziliśmy przegrywając 3:8. Walki już nie nawiązaliśmy, rywale wygrali tego seta do 17. W trzecim też prowadzili od początku do końca, pozwalając nam zdobyć tylko 18 punktów. Lepsi byli w każdym elemencie. I to wyraźnie. Dali nam kolejną lekcję siatkówki. Znów bolesną, jeszcze bardziej niż kilkanaście dni temu, gdy również do zera pokonali nas w Hoffman Estates jeszcze w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów.
O tym, że Polacy przyjechali do Lille bez formy chyba najlepiej świadczą statystyki z pola serwisowego. W środę z Rosją na asy przegraliśmy 3:9, w czwartek z USA różnica była jeszcze większa - 1:8. Rywale pokazywali moc, my mnożyliśmy błędy. Na ich floaty odpowiadaliśmy piłkami po prostu bezpiecznie przebijanymi na drugą stronę. A i takie często okazywały się nietrafione. Brak wyczucia na pewno jest efektem zmęczenia.
Można - a nawet trzeba - powiedzieć, że nie pasowaliśmy do towarzystwa, które zebrało się w Lille. Kto widział mecz Francja - Brazylia, wie wszystko. My się dostaliśmy do Lille z rozpędu. Świetnie zaczęliśmy Ligę Narodów, z sześciu meczów u siebie wygraliśmy pięć, do tego dorzuciliśmy trzy zwycięstwa w trzech pierwszych spotkaniach tournee. Ale później - w USA i Australii - wyglądaliśmy już coraz gorzej. Na pewno na zespole odbiło się mordercze dla organizmów "zwiedzanie" świata i zmienianie stref czasowych raz w jedną, raz w drugą stronę co kilka dni (więcej na ten temat TUTAJ).
Trener Vital Heynen mówił, że Final Six to dla naszej drużyny bonus. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy go lepiej, ale warto zachować spokój. W Lille graliśmy tylko z dwoma środkowymi, bo Mateusz Bieniek na miejscu doznał urazu kolana. W kadrze nie było też Michała Kubiaka i Dawida Konarskiego, którzy odpoczywają przed przygotowaniami do mistrzostw świata (kadra rozpocznie je za kilkanaście dni w Zakopanem). Liczymy, że na nich zagrać będzie mógł również Mateusz Mika, który kilka dni temu przeszedł operację wycięcia wyrostka robaczkowego. Do dyspozycji poza graczami obecnymi w Final Six pozostaje też m.in. Piotr Nowakowski.
Jest nad czym pracować, ale jest też grono zawodników, którzy podniosą jakość drużyny. Prawda o Polsce nie jest taka, że przeciw wielkim stać ją tylko na wyszarpanie seta w dwóch meczach.
A porażka w Lille, jeśli wierzyć słowom Kubiaka, też może się przydać. Po swoim ostatnim meczu w tegorocznej Lidze Narodów kapitan przekonywał, że 1:3 z Niemcami w Łodzi dobrze zrobi drużynie. Okazało się, że miał rację. Bo - co by nie mówić po porażkach z Rosją i USA - obecność w Final Six dla naszej kadry będącej w fazie budowy jest naprawdę dobrym wynikiem.
Na koniec warto zauważyć, że mimo porażek we Francji jeden zawodnik wraca z niej wygrany. W fazie interkontynentalnej Bartosz Kurek był statystycznie najsłabszym z naszych pięciu atakujących (46 proc. skuteczności). Heynen mimo to postawił na doświadczonego zawodnika. Dlaczego? W rozmowie ze Sport.pl tłumaczył to nasz najlepszy atakujący w historii, mistrz świata i mistrz olimpijski, Tomasz Wójtowicz. W Lille Kurek zagrał tylko przeciw Rosji, ale jego postawa - 23 punkty, z czego w ataku zapis 22/32 (znakomita, 69-procentowa skuteczność!) daje nadzieję, że ciężka praca tego siatkarza przyniesie owoce.