Liga Narodów. Polska - Niemcy 1:3. Michał Kubiak: Chłopaki sobie poradzą, moje ciało musi się zregenerować

- Uważam, że ten przegrany mecz zrobi nam więcej dobrego niż zrobiłoby kolejne zwycięstwo - mówi Michał Kubiak po porażce Polski z Niemcami 1:3 (18:25, 21:25, 25:21, 25:27) w niedzielnym meczu Ligi Narodów w Łodzi. - Chłopaki pojadą na turnieje do Japonii, USA i Australii z lepszą motywacją. Nie będą sobie wyobrażać, jacy to już jesteśmy dobrzy - dodaje kapitan kadry. Kubiak będzie teraz odpoczywał, do drużyny wróci dopiero gdy rozpocznie ona przygotowania do mistrzostw świata.
Michał Kubiak Michał Kubiak MAREK PODMOKŁY

Łukasz Jachimiak: Po pięciu zwycięstwach z rzędu przegraliście pierwszy mecz w Lidze Narodów. Niemcy byli tak mocni czy Wy zagraliście słabiej niż w poprzednich spotkaniach?

Michał Kubiak: Za dużo było błędów. Niemcy zagrywali dosyć dobrze, nie mogliśmy nic zablokować, nic podbić. Mecz był na styku, ale gratulacje dla Niemców, bo zasłużenie wygrali.

Trener Vital Heynen na gorąco ocenił, że źle wyglądał u nas system blok-obrona. Ale chyba generalnie we wszystkich elementach zagraliście słabiej niż dotychczas?

- Nie blokujesz, jak nie serwujesz. My zagrywaliśmy słabo, popełniliśmy dużo błędów. A jeżeli trener tak mówi, to rzeczywiście tak jest. Na pewno będzie miał materiał do analizy. Uważam, że ten przegrany mecz zrobi nam więcej dobrego niż zrobiłoby kolejne zwycięstwo. Chłopaki pojadą na turnieje do Japonii, USA i Australii z lepszą motywacją. Nie będą myśleć o niebieskich migdałach, nie będą sobie wyobrażać, jacy to już jesteśmy dobrzy, tylko będą musieli po prostu wywalczyć awans do Final Six. Bo jeszcze w nim nie jesteśmy.

Ciebie zabraknie, a w tym trudnym meczu z Niemcami to Ty ciągnąłeś grę.

- Ja się nie boję odpowiedzialności. Ktoś mi tę belkę pod numerem dał [chodzi o podkreślony numer, oznaczający kapitana] i ja muszę brać odpowiedzialność za drużynę i za wynik. Nie udało mi się skończyć ostatniej piłki w czwartym secie, ale staram się zawsze dać z siebie maksa, pomagać innym w miarę możliwości.

W trzecim secie zdobyłeś aż cztery punkty blokiem. Pamiętasz takiego seta w swoim wykonaniu?

- Pamiętam, to było w lidze japońskiej.

Jesteś przekonany, że naszej młodzieży będzie się lepiej grało po porażce z Niemcami? Nie byłoby jednak korzystniej, gdyby ruszyli w świat z jak największą zaliczką punktową, która dawałaby większy margines błędu?

- Oczywiście przegraliśmy za trzy punkty i pod względem punktowym to jest zła sytuacja, ale ja jestem w środku tej drużyny i wiem, że dzięki porażce z Niemcami ona będzie teraz lepiej zmotywowana.

Jeżeli koledzy wywalczą awans do Final Six, to wrócisz i zagrasz we Francji?

- Nie, nie będę grał nawet w ewentualnym turnieju finałowym. Wracam do reprezentacji dopiero na zgrupowanie do Zakopanego. Życzę chłopakom awansu, bo gramy dobrą siatkówkę. Jeden przegrany mecz nie może tego przekreślić.

Nie będzie Ci trochę dziwnie nie grać w kadrze aż tak długo?

- Z jednej strony boli mnie to, że nie pojadę z chłopakami na zaczynające się zaraz tournee, ale z drugiej strony wiem, że moje ciało potrzebuje trochę odpoczynku. W tym sezonie pograłem i w Japonii, i w Chinach, potem znowu wróciłem do Japonii. Trochę się udało wygrać, a tutaj, w kadrze, znowu dałem z siebie maksa i pomogłem drużynie najlepiej, jak potrafiłem. Ale wiem, że nie jestem już najmłodszy, a ciało musi się kiedyś zregenerować. Po sezonie miałem tak naprawdę tylko trzy dni wolnego. Głęboko wierzę, że chłopaki się zakwalifikują do Final Six i żałuję, że mnie tam nie będzie, bo moglibyśmy napisać historię. Ale w tym sezonie jest większy cel do osiągnięcia, są mistrzostwa świata i trzeba się do nich przygotować.

Mistrzostwa odbędą się we wrześniu, Wasza drużyna zaczęła się budować obiecująco. Jak Ty na nią patrzysz?

- Widzę, że atmosfera w drużynie jest super, młodsi i starsi sobie nawzajem pomagają. Teraz życzę wszystkim, żeby z tego tournee wrócili bez kontuzji. To co zrobiła FIVB, wysyłając nas do Japonii, potem do Stanów, a z nich do Australii jest karygodne i o tym trzeba głośno powiedzieć, bo tak być nie może. Rozumiem promowanie siatkówki, ale ludziom należy się trochę odpoczynku, a w takim warunkach jest niesamowicie ciężko.

Jeszcze w kwestii atmosfery - na ile buduje ją Vital Heynen, który cały czas zaskakuje swoimi zachowaniami?

- Takim stylem bycia trener zdejmuje z nas presję. A przy tak młodej drużynie - bo my jesteśmy naprawdę młodą drużyną, nasz najstarszy zawodnik ma 30 lat, drugiej takiej w czołówce światowej nie ma - taki trener jest potrzebny. Mam nadzieję, że z Vitalem będziemy osiągać sukcesy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.