Rok temu Napoli szukało następcy dla kapitana Lorenzo Insigne, który odszedł do Toronto. Wybór padł na Chwiczę Kwaracchelię. Skrzydłowy został kupiony z gruzińskiego Dinama Batumi za zaledwie 10 mln euro. Gruzin miał sławę dużego talentu, ale Włochom trudno było przypuszczać, że od razu stanie się gwiazdą ligi. W końcu doświadczenie zbierał tylko w Gruzji i Rosji (opuścił Rubin Kazań i wrócił do ojczyzny tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę).
W Kwaracchelii można się zakochać od pierwszego jego kopnięcia. Świetna technika i niesamowita szybkość przekładają się na czarujące dryblingi. A że nie robi mu większej różnicy, czy strzela prawą, czy lewą nogą, to stał się zmorą dla obrońców. Błyskawicznie zaczęto porównywać go z Maradoną. Dostał nawet ksywkę "Kwaradona".
Ale co tu się dziwić, skoro debiutancki sezon zakończył z 14 trafieniami i 17 asystami. W obecnym sezonie nieco przygasł, ale nadal gra dobrze, bo na koncie ma już trzy gole i pięć asyst. Jego umowa z Napoli wygasa w 2027 r., ale trudno przypuszczać, że mistrzowie Włoch będą w stanie go utrzymać. Tym bardziej że mogą na nim wiele zarobić. "Transfermarkt" wycenia 22-latka na 85 milionów euro, ale pewnie trzeba więcej wydać, by przekonać Napoli do sprzedaży.
"Kwaradona" ma także za sobą występy w kadrze. Dla Gruzji zdążył już strzelić 14 goli i zaliczyć siedem asyst. Kilka dni temu Gruzja zremisowała 2:2 ze Szkocją, a piłkarz Napoli zdobył dwie bramki.
Gruzinom został do rozegrania ostatni mecz w eliminacjach do Euro z Hiszpanami. O sytuację skrzydłowego został spytany na konferencji prasowej Willy Sagnol, selekcjoner Gruzji.
- "Kvara" już gra dla topowego klubu, jakim jest Napoli, ale prawda jest taka, że giganci, jak Real Madryt, Bayern i Barcelona są nim mocno zainteresowane. Granie dla takich klubów to marzenie dla każdego piłkarza. Przecież każdy piłkarz chce nosić taką koszulkę i walczyć o największe tytuły - powiedział Sagnol, który przez wiele lat grał w Bayernie Monachium.
Wydaje się, że Kwaracchelia poradziłby sobie w klubie z najwyższej półki. Jego marzeniem zawsze była gra dla Realu, ale pewnie Robert Lewandowski trzymałby kciuki za transfer do Barcelony, bo wówczas mógłby liczyć na świetne podania od Gruzina.