To może być nowy Juergen Klopp. Zaczął od kilku mocnych uderzeń, kibice czekają na rock'n'roll

Po spektaklach w filharmoniach nadszedł czas na koncerty rockowe. Luciena Favre'a na stanowisku trenera Borussii zastąpił Edin Terzić. - W Dortmundzie wszyscy tęsknią za rock'n'rollem Juergena Kloppa - słyszymy. W meczu z Werderem (2:1) zaczęło się od kilku mocnych uderzeń, ale były też źle zagrane dźwięki i sprzężenia.

U Favre’a przeważnie było jak w filharmonii, a 63-letni dyrygent był drobiazgowy i na próbach bardzo zorganizowany. Z wielką starannością dbał o to, by w każdym kolejnym utworze instrumenty chodziły równo. Godzinami ćwiczył legato, miał obsesję czystości dźwięku i precyzji harmonii. 

Zobacz wideo Kapitalny gol Giovanniego Reyny z Borussii Dortmund [ELEVEN SPORTS]

W futbolu przekładało się to na hopla na punkcie odległości między formacjami, niemal liczenie centymetrów na boisku, schematy i ćwiczone do bólu powtórzenia, znudzone niczym muzyczne wprawki. Wyszło z tego oczywiście kilka fajnych wieczorów z muzyką klasyczną, ale tłum nie został porwany. Wielu nagród po swych koncertach dortmundzka orkiestra przez ostatnie dwa i pół roku nie zdobyła. Właściwie dostała tylko Superpuchar Niemiec. W dodatku przez chłodną i zdystansowaną postawę dotychczasowy dyrygent Dortmundu, nie podbił serc wszystkich swych muzyków, ani tym bardziej publiczności. Jeśli na Signal Iduna Park rytm metronomu kogoś już znużył, to wieść o możliwych koncertach rockowych wydaje się pożądaną informacją. 

Na razie z Werderem Brema dortmundzka grupa zagrała kilka dobrze brzmiących akordów, ale miała też sporo wpadek, głupich błędów, nieporozumień. Trzymając się muzycznej terminologii zespół grał radośnie, choć często zdarzała mu się fałszywa nuta i słychać było sprzężenie. Nawet decydujący o wygranej 2:1 gol Marco Reusa z karnego, strzelony był na raty, a w ostatnich minutach Borussia nie wykorzystała znakomitej okazji na podwyższenie 3:1, pokazując jak z 12 metrów można strzelić na górne trybuny. 

- W Dortmundzie wszyscy tęsknią za rock’n’rollem. Juergen Klopp będzie im się tam śnił przez lata - przyznaje nam Tomasz Urban, ekspert i komentator Bundesligi w Eleven Sports. -Wszyscy też chcieliby wreszcie emocjonalnego człowieka na ławce. Favre bardziej niż trenerem był dla mnie warsztatowcem, nauczycielem. Potrafił korygować piłkarzy, zwracać uwagę na drobiazgi, ale kiedy ci się już czegoś nauczyli, to kompetencje interpersonalne Favra w dalszej współpracy nie wystarczały - ocenia Urban.  

W spotkaniu z Werderem ławka BVB rzeczywiście nieco odżyła.  

"Wyrafinowany futbol trochę do profilu tej drużyny nie pasował" 

Zmianę klimatu wokół Borussii było widać już na pierwszej konferencji prasowej nowego trenera. Po prezentującym stoicki spokój, czasem wręcz nudnym i mało mówiącym Favrze, teraz w sali prasowej pojawił się 38-latek z dłuższymi, zaczesanymi do tyłu włosami. Dla niego przemówienie w roli tymczasowego szkoleniowca BVB, nie było obowiązkiem, tylko emocjonalnym przeżyciem.   

- To niewiarygodne. Wiecie, że pochodzę z tego regionu. Urodziłem się 30 kilometrów od Dortmundu. Stadion Borussii odwiedziłem już jako dziewięciolatek. Od wieków byłem fanem tej drużyny - mówił ożywiony Terzić. Terzić, który ma chorwackie korzenie, a urodził się w niemieckim Menden, w swym późniejszym życiu związany z Borussią był zresztą mocniej. Kiedy kończył swą spokojną karierę napastnika, zwiedzając kluby z niższych lig, rozpoczął pracę jako skaut i trener młodzieży w BVB. Działał tam w erze Juergena Kloppa - dokładnie w latach 2010-2013. Miał więc okazję, być świadkiem wspaniałych lat Borussii. Jej pięknej i porywającej gry, a do tego z bliska obserwował jak do pierwszej drużyny ukochanego klubu wchodził Mario Goetze czy Robert Lewandowski, a Borussia podbija Europę, również dzięki młodym talentom. 

Terzić zresztą z juniorami związany był w BVB bardziej, bo jednocześnie wyszukiwał piłkarskich skarbów, ale też asystował trenerom BVB w grupach U-17 i U19.Teraz też będzie pracował z dość młodymi graczami. Zdaniem Urbana pod paroma względami może wyjść to lepiej niż za czasów warsztatowca Favre’a.  

- BVB to młody zespół. Taki wyrafinowany futbol, futbol cierpliwy, poukładany, nastawiony na kontrolę, wyczekiwanie, trochę do profilu tej drużyny nie pasował. Dla tych młodych graczy lepszy okazać się może szybki atak, pressing, wszystko, co pomoże wykorzystać ich świeżość. Pod tym względem to zmiana w dobrym kierunku – ocenia Urban. To też sygnał, że BVB może teraz prezentować inny futbol.  

- On był asystentem Favre’a, ale takim na kontrze. Nie do końca zgadzał się z tym co Favre oferował. Pewnie pobudzi zespół, zmieni założenia, jest tam kim grać. Ten skład ma potencjał - dodaje dziennikarz, zastanawiając się jak i kiedy nowy trener ten potencjał wydobędzie.   

"Proszę oddzwoń. Pozdrawiam, Bilić" 

Borussia powierzyła ważną funkcję swojemu człowiekowi, ale też w świecie trenerów osobie drugoplanowej. W 2013 roku drogi Terzicia z Dortmundem się rozeszły, a grunt pod to szykował się rok wcześniej.  Po tym jak przed Euro 2012 kilka razy zadzwonił do niego ktoś z nieznanego mu numeru, ten postanowił w końcu odsłuchać nagranej na pocztę głosową informacji. “Proszę oddzwoń. Pozdrawiam, Slaven Bilić” - brzmiał komunikat. Oddzwonił szybko. W ten sposób, trochę za pięć dwunasta, Terzić został członkiem sztabu ówczesnego selekcjonera reprezentacji Chorwacji, któremu pomagał rozpracowywać rywali na mistrzostwach Europy. Kiedy w 2013 roku Bilić został szkoleniowcem tureckiego Besiktasu, wysłał Terziciowi propozycję bycia asystentem. Kształcący się na szkoleniowca Terzić chętnie z oferty skorzystał. Potem trzymał się też Bilicia, gdy ten przez dwa lata od 2015 roku prowadził West Ham United.    

- Pamiętam, jak przyjechałeś do klubu i powiedziałeś, że miałeś ofertę z zagranicy. Poprosiłeś nas o zgodę - wspominał teraz na konferencji dawne wydarzenia dyrektor sportowy Borussii, Michael Zorc. - Oczywiście nie chcieliśmy stać ci wtedy na drodze, ale potem sprowadziliśmy cię z powrotem i wiedzieliśmy, że pozyskaliśmy znakomitego eksperta - dopowiadał Zorc komplementując, że szkoleniowiec jest fajnym człowiekiem, gościem z regionu, który ma też "wysoki poziom emocjonalności".  

"Trochę kot w worku, ale..." 

I o te emocjonalne pobudzenie będzie pewnie chodzić władzom BVB w grudniu. Dla pamiętających skaczącego, krzyczącego, wręcz heavymetalowego przy bocznej linii Kloppa, stonowanego, dostojnego jakby przeżywającego za partyturą koncert muzyki poważnej Favra, Terzić będzie gdzieś pośrodku. Ale jak trzeba, to zrobi, to czego przez ostatnie kilkanaście miesięcy w Dortmundzie brakowało - nie będzie krył się za swymi notatkami i z pewną zadumą analizował trzech straconych przez BVB goli, tylko ruszy do głów zawodników i ich pobudzi. Będzie walczył, by rywal nie strzelił kolejnych dwóch bramek. Na razie Terzić ma szybko zdiagnozować ostatnie problemy ekipy, przy której przecież cały czas był. Ma sprawić, by o takie wpadki jak ta ze Stuttgartem (1:5) kibice nie musieli się już martwić. Z Werderem udało się wygrać, a pozostali grudniowi rywale BVB też nie będą z najwyższej półki (Union Berlin i Eintracht Brunszwik). Schody zaczną się w styczniu (starcia m.in. z Lipskiem i Leverkusen). 

-Trener musi mieć opanowanych kilka ról. Niektóre dotyczą emocji. Rozmawiałem z drużyną i chcę, żeby piłkarze mówili o rzeczach, nad którymi musimy pracować, tak by grało im się lepiej, byśmy byli lepszą drużyną - opisywał na spotkaniu z dziennikarzami.   

-To trochę kot w worku, ale wariant w miarę bezpieczny. To przecież człowiek, który był na miejscu przez lata, znał bolączki piłkarzy. Nie będzie potrzebował dużo czasu na adaptację. W tym momencie nie było też trenera, który byłby dla BVB dostępny na rynku. Piłkarze, jak pisał "Kicker", na mocniejszą współpracę z Terziciem się ponoć ucieszyli - dodaje Urban.  

Sam trener złożył pożądane deklaracje. Oznajmił, że chciałby, by gra jego Borussii była przyjemna w odbiorze i widowiskowa.   

- Są dwa sposoby na wygranie meczu piłkarskiego - obrazował dziennikarzom. - Możesz stracić jednego gola mniej, ale zawsze możesz też chcieć zdobyć o jedną bramkę więcej. Jestem za tym drugim rozwiązaniem - powiedział.  

Wersja monachijska?  

Jeśli niektórych kibiców znudziły już mozolnie dopracowywane partie skrzypiec Favra, być może ucieszy się na zapowiedź wyjęcia z szafy gitar elektrycznych i przypomnienie sobie kilku może jeszcze nie heavymetalowych kawałków znanych z ery Kloppa, ale z całą pewnością mocniejszych kompozycji. Na trenerskiego żółtodzioba, czeka jednak trudne zadanie. Pytanie jak długo na Signal Iduna Park będą trwały próby z Terziciem na ich czele?  

- To raczej zmiana nastawiona na przeczekanie do lata. Nie można oczywiście wykluczyć tu scenariusza z Bayernu, gdzie tymczasowy trener okazał się najwłaściwszym rozwiązaniem. Tyle że Hansi Flick przy Terziciu, startował z innej pozycji, to był wówczas trener z zupełnie innym doświadczeniem. Flick pracował z Joachimem Loewem. Był przy kadrze Niemiec przez 8 lat. Dobrze znał zawodników Bayernu, którzy go bardzo cenili. Gdy został pierwszym szkoleniowcem w Monachium, nie traktowali go jako kogoś tymczasowego - przypomina Urban. Bayern od czasu, gdy asystent Flick zmienił się tam w pierwszego trenera, stał się grającą szafą z najlepszymi przebojami. Co stanie się w Dortmundzie?  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.