Wisła Kraków i Stal Mielec rozpoczęły rundę wiosenną słabo. Mimo sporych oczekiwań Wisła Kraków rozpoczęła wiosnę od porażki 0:2 z Rakowem Częstochowa, zaś mielczanie przegrali natomiast 1:2 z Górnikiem Zabrze.
Spotkanie idealnie ułożył się dla zespołu Adam Majewskiego. W 11. minucie gola strzelił Grzegorz Tomasiewicz, który wykorzystał zamieszanie podbramkowe po rzucie rożnym i trafił do siatki po uderzeniu głową. To wyczyn niecodzienny, bo ofensywny pomocnik Stali ma 167 cm wzrostu. Mający korzystny wynik mielczanie grali mądrze i niemal w pełni kontrolowali przebieg gry. Ostatecznie spotkanie zakończyło się właśnie wynikiem 1:0.
O ile sam wynik jest pewną niespodzianką, to najbardziej zastanawiająca jest słaba postawa Wisły Kraków. Mimo niekorzystnego wyniku Wisła nie była w stanie stworzyć zagrożenie pod bramką Rafała Strączka. Ostatecznie Wiślacy skończyli mecz bez celnego strzału. Według danych EkstraStats to pierwszy mecz w tym sezonie, w którym gospodarzowi nie udało się tego zrobić.
Słaba gra zirytowała kibiców Wisły Kraków, jeszcze w pierwszej połowie meczu z trybun słychać była znane okrzyki: "Wisła grać, ku**a mać", a po meczu zawodnicy zostali wygwizdani. - Tak głośnych gwizdów dawno nie słyszeliśmy na stadionie Wisły - zauważył komentujący to spotkanie Grzegorz Mielcarski.
Kolejna porażka sprawia, że w oczy piłkarzy i kibiców Wisły Kraków coraz śmielej zagląda widmo spadku. W tym momencie zespół zajmuje 13. miejsce z dorobkiem 21 punktów po 21. kolejkach. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi zaledwie trzy punkty, jednak patrząc w dół tabeli sytuacja robi się jeszcze gorsza ze względu na liczbę rozegranych meczów.