Kibice Legii coraz bardziej niecierpliwi. "Przestańcie się z nimi pier***ć" [SPOSTRZEŻENIA]

- Przestańcie się z nimi pier***ć, tylko w końcu rozegrajcie jakąś szybką akcję - pokrzykiwali starsi kibice na stadionie, ale Legia Warszawa wielu szybkich akcji nie tworzyła. Zremisowała z Piastem 1:1 i już nie ma znaczenia, jakim wynikiem zakończy się niedzielne spotkanie Śląska z Lechem, bo w tej kolejce mistrzostwa nie zdobędzie.
Zobacz wideo Popis Roberta Lewandowskiego! Maszyna do strzelania goli [ELEVEN SPORTS]

Piast pomylony z Legią

Do meczu było ponad pół godziny. Na murawie rozgrzewali się już bramkarze Legii. Na trybunach nie było wielu kibiców, ale nagrodzili oni oklaskami legijnych golkiperów. Po chwili brawa dostali też piłkarze Piasta. Zupełnie przypadkowo, bo choć spiker nie zapowiedział wybiegającej drużyny gości (nigdy tego nie robi, w przeciwieństwie do Legii), to fanów na trybunach zmyliły białe stroje.

Ich pomyłkę nawet można zrozumieć, bo choć w tym sezonie podstawowym kolorem koszulek Legii jest zielony (i szary treningowy), to przez poprzednie 18 lat królowała na nich biel. To właśnie ona zmyliła kibiców. Kiedy jednak wszyscy piłkarze Piasta pojawili się na połowie od strony „Żylety”, czyli tam, gdzie przy Łazienkowskiej zawsze rozgrzewa się drużyna gości, brawa momentalnie zastąpiły gwizdy.

Mistrz jest jeden

Kiedy piłkarze Piasta pojawili się na murawie już przed samym meczem, z trybun przywitała ich znana, legijna przyśpiewka, że "mistrzem Polski jest Legia". Zresztą w ogóle na początku to był motyw przewodni, bo kibice na trybunach przez pierwsze minuty co chwila przypominali piłkarzom gości, że mistrz jest jeden. I rzecz jasna wcale nie jest nim Piast - choć wiadomo, że jest - tylko właśnie Legia.

Problem w tym, że i na początku, kiedy kibice śpiewali o mistrzowskiej Legii i później, kiedy też w inny sposób zaczęli dopingować drużynę, ani ich Legia, ani tym bardziej Piast nie prezentowali mistrzowskiej formy. Słowem: nie był to mecz, który dobrze się oglądało.

Coraz bardziej niecierpliwi

Ale kibice na "Żylecie", czyli ci najwierniejsi, a na pewno ci najgłośniejsi, to jedno. Drugie to sektor obok nowej trybuny prasowej. Ta po przymusowej koronawirusowej przerwie została przeniesiona trochę w prawo, dalej od "Żylety", a bliżej trybuny gości, która oczywiście w czasach postpandemicznych trybuną gości nie jest. Siedzą tam kibice Legii. Tak samo, jak tuż obok nowej trybuny dla dziennikarzy, gdzie jest sektor seniorów.

Może nie tak głośny, jak „Żyleta”, ale i tak reagujący bardzo żywiołowo. Tylko w pierwszej połowie dostało się z niego (kolejność nieprzypadkowa): Arturowi Jędrzejczykowi, Pawłowi Wszołkowi, Walerianowi Gwilii, Tomasowi Pekhartowi, ale też ogólnie - całej Legii. - Przestańcie się z nimi pierd…, tylko w końcu rozegrajcie jakąś szybką akcję - pokrzykiwali seniorzy, którzy z każdą minutą pierwszej połowy byli coraz bardziej niecierpliwi.

Legio, graj wyżej

Cierpliwy był za to Aleksandar Vuković. Może nie aż tak bardzo jak Waldemar Fornalik, któremu w pierwszej połowie zdarzało się nawet odchodzić od bocznej linii i siadać na ławce rezerwowych, ale i tak trener Legii, choć cały czas na stojąco, to mecz oglądał raczej w spokoju.

Na pewno było widać, że bardzo zależy mu na tym, by jego drużyna wysoko atakowała rywala. Wiele razy wymownym gestem wypychał ją z własnej połowy. No i Legia wybiegała, ale niewiele z tego jej pressingu wynikało. Odbierała piłkę, ale i tak przed polem karnym Piasta najczęściej ją traciła (jedyny celny strzał Luquinhasa w pierwszej połowie mówi tutaj wszystko), czym momentami irytowała trenera. Jak w 15. minucie, kiedy piłki po prostopadłym podaniu od Mateusza Wieteski nie przejął ani Gwilia, ani Pekhart.

Legia musi jeszcze poczekać

Gdy w 58. minucie Szymon Marciniak dyktował rzut karny po faulu Wszołka na Sebastianie Milewskim, trener Legii też był spokojny. Jakby wierzył, że jego zespół jest w stanie odrobić straty. Tym bardziej że to była wiara poparta meczami z ŁKS-em, Lechem czy ostatnio z Arką i Wisłą, kiedy Legia te straty odrobić umiała.

Problem w tym, że żaden zespół ekstraklasy nie jest w ostatnim roku tak trudnym rywalem dla Legii jak Piast. Wygrał z nią trzy razy z rzędu, w tym dwukrotnie w Warszawie. W sobotę kolejnego zwycięstwa nie dołożył, ale remis i tak może uznać za sukces (w 85. minucie do wyrównania doprowadził Maciej Rosołek), bo przez większą część drugiej połowy grał w osłabieniu (w 55. minucie z boiska wyleciał Bartosz Rymaniaka).

Jedno już jest pewne: Legia bez względu na wynik niedzielnego meczu Śląska z Lechią nie zdobędzie w tej kolejce mistrzostwa. Wciąż ma 11 punktów przewagi nad Piastem i 12 nad Lechem oraz 13 nad Śląskiem, które mają swój mecz przed sobą.

Przeczytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.