Przed wylotem reprezentacji Polski do Kataru z piłkarzami spotkał się premier Mateusz Morawiecki, który obiecał, że jeśli Biało-Czerwoni wyjdą z grupy, to czeka ich "naprawdę dobra nagroda". Premia miała wynosić około 30 milionów złotych, niektóre media informowały nawet o 50 milionach. Dyskusje, a nawet kłótnie związane z podziałem tej kwoty miały się pojawić już podczas mundialu, w okolicach kluczowych meczów z Argentyną i Francją.
Kolejne doniesienia w tej sprawie przekazały w poniedziałek wieczorem Meczyki.pl. Według informacji serwisu temat podziału pieniędzy po raz pierwszy miał się pojawić już na spotkaniu premiera Morawieckiego z selekcjonerem i piłkarzami tuż przed mistrzostwami świata. Wtedy to w luźnej dyskusji zawodnicy mieli podbijać stawkę:
Premier miał przyjmować to do wiadomości, ale na końcu nikt tak naprawdę nie wiedział, jaka kwota została ostatecznie ustalona. Na spotkaniu nie padły żadne konkrety, w jakiej formie i na jakich zasadach miałaby być ona wypłacana. Ta „umowa" pomiędzy stronami była bardzo luźna i na początku wielu zawodników nawet nie wzięło jej na poważnie.
Do tematu reprezentacja Polski miała wrócić po dwóch pierwszych spotkaniach - z Meksykiem (0:0) i Arabią Saudyjską (2:0) - po których miała na swoim koncie cztery punkty. Z kolei po meczu z Argentyną (0:2) Czesław Michniewicz miał się zwrócić do zawodników z prośbą o ustalenie konkretnego systemu podziału kwot pomiędzy piłkarzy i sztab.
Później rozpoczęły się dyskusje - sztab reprezentacji miał domagać się nie 10, a 20 proc. tej kwoty. Sami zawodnicy z kolei dyskutowali o tym, czy podzielić premie według udziału minutowego w meczach mundialu, czy też solidarnie między wszystkimi obecnymi na zgrupowaniu. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, to tę drugą opcję miał forować Robert Lewandowski, który też z czasem miał powiedzieć "stop" na takie wytwarzanie presji i zaapelował, aby nie prowadzić tych rozmów przed meczami mistrzostw świata. Odłożenie tej kwestii na po mundialu miało też sprawić, że nie było żadnego konfliktu pomiędzy Lewandowskim a Michniewiczem.
Ale to nie wszystko. Decyzje o podziale rządowych premii miały się toczyć z pominięciem PZPN i Cezarego Kuleszy. Prezes związku miał się wściec z tego powodu i Meczyki.pl spekulują, że to może mieć także wpływ na jego decyzję o przyszłości Michniewicza, która ma zapaść jeszcze przed świętami. "Premia stała się przyczyną ostrego wewnętrznego konfliktu. Na tyle ostrego, że Michniewicz może tej burzy nie przetrwać" - czytamy.
Koniec końców wygląda na to, że prezes PZPN dopiął swego i premie nie trafią bezpośrednio z rządu do drużyny. - Chcemy wesprzeć polską piłkę nożną, aby powstał specjalny fundusz, który będzie zajmował się m.in. szkoleniem dzieci - w taki sposób rzecznik rządu, Piotr Muller, odniósł się w poniedziałek do doniesień o 30 milionach premii dla reprezentacji Polski za wyjście z grupy na mundialu w Katarze. Muller zapewnił, że kwota w ramach "specjalnego" funduszu ma być większa, niż 30 milionów, ale nie zaprzeczył, że część kwoty trafi do piłkarzy.
- Z radością przyjąłem inicjatywę Premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącą dofinansowania polskiej piłki. Włączymy się z pełnym zaangażowaniem w każdą inicjatywę, która powoduje rozwój futbolu w kluczowych obszarach, szczególnie szkolenia dzieci i młodzieży oraz edukacji trenerów - napisał na Twitterze po tej informacji Cezary Kulesza.