Dziewczyny kontra ch³opcy. Nieprzyjemna sytuacja na boisku. "Wygrywa³y 3:1"

Dawid Szymczak
- Tu nie chodzi o pieni±dze, ale o mentalno¶æ ludzi. Musz± zrozumieæ, ¿e pi³ka no¿na jest i dla dziewczyn, i dla ch³opaków. Dlaczego w Stanach pi³ka jest sportem numer jeden? Bo kto¶ w latach 70. powiedzia³, ¿eby daæ takie same pieni±dze na sport kobiet i mê¿czyzn. U nas wci±¿ nie ma wielu dyrektorek czy prezesek w pi³ce. A je¶li nie ma ciê w miejscu, w którym zapadaj± decyzje, to twoja sprawa jest odsuwana na bok - mówi Sport.pl Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski. Rozmawiamy przy okazji trwaj±cych mistrzostw ¶wiata kobiet.

To mundial niespodzianek, a podczas rozmowy z Niną Patalon obserwujemy jedną z największych: Kolumbia pokonuje Niemcy 2:1. Mecz podrzuca nam tematy: o "underdogach", o coraz lepszym wyszkoleniu technicznym piłkarek, o stylach gry dopasowanych do narodowych cech. Raz opadają nam szczęki, gdy przepięknego gola strzela Linda Caicedo. Żartujemy wtedy, że nadaje się do reklamy, która robiła furorę przed mistrzostwami.

Zobacz wideo Zastępstwo w ostatniej chwili. Były piłkarz Legii będzie się bił na Clout MMA

Dawid Szymczak: Ten mundial ogląda pani z zazdrością?

Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski: Bardziej z wiarą, że obraliśmy dobrą drogę. Niewiele zabrakło, byśmy grały w barażach o mundial.

Wkurza panią, że remisowałyście ze Szwajcarią, a ona na tych mistrzostwach wygrała swoją grupę?

- Pewnie. Ale jest też Norwegia, która weszła do fazy pucharowej, a w eliminacjach byłyśmy bardzo blisko, by ją pokonać. W tamtym meczu byłyśmy nawet bliżej zwycięstwa niż z Belgią. Później tych punktów nam zabrakło.

Patrzy pani na te mecze i mimowolnie porównuje. Gdzie w takim razie jesteśmy? Na jakim poziomie?

- Spójrzmy nawet na tę grupę A, o której mówimy. Szwajcaria, Norwegia, Nowa Zelandia, Filipiny. Jeśli zastąpilibyśmy którąś z europejskich drużyn, zdobyłybyśmy na tych mistrzostwach punkty. Rywalizując z Marokiem, Argentyną, Kostaryką, Szwajcarią, czyli zespołami, które są na mundialu, miałyśmy dobre mecze. To pokazuje, że jesteśmy zespołem z potencjałem. Gramy jednak w Europie, a Europa jest najsilniejszym kontynentem w kobiecej piłce, więc awansować jest bardzo trudno.

Kolejne przystanki na naszej drodze to awans do Euro, przetarcie się tam, zebranie doświadczenia i później atak na kolejny mundial?

- Awans na Euro dałby nam więcej pewności siebie. To drzwi do wszystkiego. Jestem tego pewna. Chodzi o przełamanie bariery pierwszego awansu. Później będzie już z górki. Tym bardziej że robimy oczywiste postępy. Dwa lata temu mieliśmy dziewięć piłkarek grających zagranicą, dzisiaj mamy dwadzieścia.

A jest na tym mundialu zespół, którego historia mogłaby być dla nas przykładem?

- Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, bo czerpiąc od kogoś wzorce, bierzemy tylko elementy pozytywne. Nie możemy ich przenosić jeden do jednego. Ani z innych krajów, ani z piłki męskiej do kobiecej. Nie będzie efektów. Jeśli nawet chcemy przenieść jakiś element do siebie, musimy zawsze zwrócić uwagę na to, jak wiele piłkarek jest w danym kraju. Spójrzmy na Niemcy. Geograficznie blisko nas, nasze zawodniczki dobrze się czują w Bundeslidze. Zachowując wszelkie proporcje, jest to sąsiad do nas podobny. Ale z drugiej strony oni mają 900 tys. zarejestrowanych piłkarek.

U nas wciąż około 30 tys.

- To duża dysproporcja w masowości. Niemcy w liczbach nas deklasują, ale jeśli spojrzymy na projekty, nasze są bardziej wartościowe. Choćby to, że mamy w klubach ekstraligi system monitoringu obciążeń. Wszystkie kluby dostały takie systemy, by podnosić poziom intensywności gry. Trenerzy mogą wreszcie planować i monitorować cały proces treningowy. Pomysły są, ale nic nie zastąpi masowości. Potrzebujemy dzisiaj dotrzeć do jak największej liczby dziewczynek i zainteresować je futbolem.

Na początek trzeba rzucić dziewczynom piłkę na wuefach? Ze szkoły pamiętam, że dla dziewczyn była głównie siatkówka.

- A czemu tak było?

Decydowali wuefiści, ale podział obowiązywał od tak wielu lat, że nie przypominam sobie, by w ogóle się nad tym zastanawiali.

- No właśnie. Dlatego uważam, że nie chodzi o pieniądze, o infrastrukturę, ale o mentalność ludzi. Muszą zrozumieć, że piłka nożna tak samo jest dla dziewczyn, jak dla chłopaków. Może grać w nią każdy, kto chce. Dlaczego w Stanach Zjednoczonych piłka jest sportem numer jeden? Ktoś w latach 70. powiedział, żeby dać takie same pieniądze na sport kobiet i mężczyzn.

Śledzę dyskusję o kobiecej piłce podczas tego mundialu i sporo widzę komentarzy, że poziom niski, że gra wolna, że intensywność mała i kto to w ogóle ogląda. W kobiecym tenisie, w siatkówce czy piłce ręcznej tego nie widzę. Piłka nożna to bastion dla samców, do którego nie chcemy was wpuścić?

- Trochę do tego nawiązywałam przy okazji Stanów Zjednoczonych. Te kraje feministyczne, kraje, w których równość płci jest czymś naturalnym, są też otwarte na to, by kobiety pełniły funkcje wysokiego szczebla. U nas wciąż nie ma wielu dyrektorek, prezesek czy szefowych w piłce. A jeżeli nie ma cię w miejscu, w którym zapadają ważne decyzje, to twoja sprawa jest odsuwana na bok. Chodzi też o dotarcie do świadomości, że dziewczyny mogą grać w piłkę. Że piłka jest tak samo dla nich, jak dla chłopaków. Jeśli wuefistka będzie tak samo często rzucała im piłkę do nogi, to wszyscy naturalnie stwierdzą, że nie jest to niczym dziwnym. Jeśli chłopcy będą grali w drużynach z dziewczynkami, to będą z nimi obyci. Jasne, oni z racji wieku, dojrzewania, niedojrzewania, mogą się z tymi dziewczynami docierać, ale nie zmieni to faktu, że będą je akceptować. I nie mówię o sytuacji hipotetycznej, bo wielokrotnie to widziałam. Jest akceptacja, pojawia się normalność. Trzeba tylko stworzyć warunki, by rozkwitała.

Naprawdę jest ta akceptacja?

- Kiedy jeszcze sama byłam piłkarką, to grałyśmy z dziewczynami na chłopaków. Raz zdarzyło się, że byłyśmy faulowane czy obrażane. Ale decydował chyba klimat meczu, bo to było lokalne starcie, małe derby. Później już jako trenerka prowadziłam dziewczyny w lidze chłopięcej i też tylko raz doszło do nieprzyjemnej sytuacji. Poszło o wynik, bo dziewczyny wygrywały 3:1. W składzie miałam wtedy Ewę Pajor, Sylwię Matysik, Kasię Konat, Dominikę Latuszek, Paulinę Zawiślak, Kingę Sołtysiak, czyli reprezentantki Polski do lat 17. Ich poziom był naprawdę wysoki. I zderzył się z dużą ambicją przegrywających chłopaków. To były jednak wyjątki. Przez lata prowadziłam Medyk Konin w ligach z chłopięcymi zespołami i wszyscy - od piłkarzy, przez trenerów, po rodziców na trybunach - to akceptowali. Byli obyci.

Też w takich meczach grałem. Dziewczyny były o nas z reguły dwa lata starsze, więc my - jeszcze niewyrośnięci nastolatkowie - mieliśmy z nimi problemy. Były od nas często dwa razy większe. My jednak nie mieliśmy problemu, by z nimi grać, nie miał problemu nasz trener, ale z trybun leciały hasła: "baba cię ogrywa". Tam ten problem ewidentnie był.

- Kwestia edukacji. Przyzwyczajenia, o którym mówiłam. 

Mówię jednak o sytuacji sprzed jakichś 15 lat i zastanawiam się, jak dużo się zmieniło.

- Mentalnie zrobiliśmy bardzo mały krok do przodu. Znacznie szybciej rozwijamy infrastrukturę i podnosimy szeroko pojęte standardy. Rośnie też indywidualna jakość piłkarek. Ale mentalnie? Zmiana jest minimalna.

Czego potrzebujemy, by była większa?

- Zaakceptowania kobiet.

Czyli problem jest szerszy. Społeczny wręcz.

- Piłka nożna jest sprawą społeczną. Odzwierciedleniem mentalności narodu.

Boisko to lustro dla narodowych cech?

- Wiele można z niego wyczytać. Styl gry też jest w to wpisany. Mówimy, że chcemy grać w ataku pozycyjnym, ale my, Polacy, nie mamy cierpliwości do niczego. To jak chcemy grać w ten sposób? Możemy stracić następne lata zmuszając ludzi do czegoś, do czego nie mają predyspozycji. Uważam, że powinniśmy znaleźć formę pośrednią. Szybkie przenoszenie gry na połowę rywala i szukanie finalizacji. Tak samo jest z wzorcami, o których rozmawialiśmy. Dobre praktyki trzeba podpatrywać u wszystkich, ale musimy przy tym zachować swój charakter. Nie wystarczy kopiuj-wklej. Musi być jeszcze "dostosuj do": naszego klimatu, naszego środowiska i naszych cech.

Zaimponowała mi Portugalia. I nad jej przykładem się zastanawiałem. Na kobiecą piłkę postawiła stosunkowo niedawno. W marcu derby między Benfiką a Sportingiem obejrzało ponad 27 tys. kibiców, a reprezentacja zdobyła cztery punkty na swoim pierwszym w historii mundialu. Jeszcze dekadę temu to byłoby nie do pomyślenia.

- Znam bardzo dobrze ten przykład, bo blisko współpracuję z Portugalczykami. Tam trenerką była Monica Jorge, która dzisiaj jest dyrektorem technicznym piłki kobiecej, a Francisco Neto przejął kadrę. Monica wyprowadzała piłkę z B-klasy. Znalazła piłkarki, stworzyła strukturę młodzieżówek i przez pięć lat prowadziła pierwszą reprezentację. Ale tak już jest, że budując, troszcząc się o standardy, zatracasz się w sprawach, które niewiele mają wspólnego z boiskiem.

Jak ja przychodzę skomentować mecz, to wszystko mam przygotowane. Nie muszę sam montować telewizora, mam już podłączone słuchawki i wygodny fotel.

- Właśnie. My dzisiaj ten telewizor musimy podłączyć i uświadomić wszystkich, że te systemy są niezbędne, że standardy są kluczowe, bo zawodniczki muszą mieć zapewnione odpowiednie warunki, by dobrze grały w piłkę. Uświadamianie ludzi i edukacja to priorytet. Zawodnik zawsze w centrum procesu!

Nie uchodzi pani za kobietę z fanaberiami?

- Może tak być. Ale nie dbam o to. Uchodzę też za osobę, która na niczym się nie zna, która nie wie, jak wygląda piłka i takie tam. Gdybym na to patrzyła, trudno byłoby o realizację wyznaczonych celów. A z racji tego, że znam drogę, to idę dalej. Mam cel, który postawiłyśmy sobie wspólnie z dziewczynami. I tego się trzymam. One chcą awansować na mistrzostwa Europy i ja z moim sztabem chcemy jak najlepiej pracować, by im w tym pomóc. Reszta mnie nie interesuje. Każdy ma prawo do własnych opinii.

Na mundialu połowa drużyn o coś walczy ze swoją federacją. Niekoniecznie o pieniądze, ale też o standardy, o których pani wspomniała. Polska też ma o co walczyć?

- Nam zależy na tym, żeby młode dziewczynki, które oglądają wszystkie nasze mecze, a takich jest coraz więcej, bo wszystkie słupki rosną, w piku nasze mecze ogląda już blisko 500 tys. osób, miały odpowiedni klimat i atmosferę, by mogły grać w piłkę. I żeby ci ludzie, którzy dzisiaj proponują im na wuefach inne rozwiązania, zaproponowali im grę w piłkę nożną. Słowem: musimy walczyć o lepsze jutro.

Jak? Prelekcjami, szkoleniami, broszurami?

- Kampanią społeczną. Edukacja jest najważniejsza. Jeśli ktoś uważa, że ma rację, to ją ma. I koniec. Jeśli nie konfrontuje swojej opinii z innymi ludźmi albo żyje w środowisku, które myśli tak samo, jak on, to nie ma punktu odniesienia. Trzeba wyjść z okopu, zacząć się zastanawiać, zmienić percepcję. Wtedy już jest się po drugiej stronie. Już próbuje się zrozumieć poglądy innych.

To zapytam z okopu: po co nam w ogóle ta kobieca piłka?

- A po co nam koszykówka? Przecież jeśli dziewczynie podoba się kopanie piłki, to chce iść kopać piłkę. Przypomina mi się taka historia, jak w Poznaniu dyrektorka wydziału sportu Ewa Bąk zapytała nas, czy gdyby chciała zorganizować rozgrywki dla dziewczyn, to w ogóle pojawią się chętne drużyny. Zanim pojawiła się poznańska liga orliczek, z której - uwaga - jest dwanaście reprezentantek Polski, to został zorganizowany turniej pilotażowy. Stawiło się 15 drużyn z Poznania i okolic. Nikt się tylu nie spodziewał. Bo nie należy martwić się o chętne dziewczynki, tylko o to, by stworzyć im warunki. Jeśli udostępnimy im boiska, nasze głowy i pojawiają się ludzie chętni, by to organizować i oni też będą czuli się docenieni za swoją pracę, to dziewczyny same na te boiska wejdą. Jeśli nie wiesz, że możesz, to jak masz to zrobić?

Pani nie wiedziała, a zrobiła. Popchnęli panią rodzice, trafiła pani na dobrego wuefistę?

- Nie mogę być żadnym przykładem. Mną się za bardzo nikt nie interesował. W tym sensie, że nikt mi nie przeszkadzał. No i nie było u mnie w domu podziału na zajęcia damskie i męskie. Nikt mnie nie ograniczał. Chcesz jeździć na słoniu? Wsiadaj. Twoje marzenia, twoje życie. Ale podobało mi się to, że mama powtarzała: "Jak już chcesz grać w piłkę, to się do tego przyłóż. Poświęć się. To nie może być twój kaprys". I pomagała znaleźć klub, w którym mogłabym grać z chłopakami. A właściwie to trenować, bo tylko na to pozwalała wówczas otwartość warmińsko-mazurskiego związku. W meczach ligowych występować nie mogłam. Na pewno rola rodziców jest bardzo ważna. Żeby nie hamować dziecka, bo jak zewsząd będzie słyszało, że się nie uda albo to nie jest zajęcie dla niego, to może mu zabraknąć determinacji. Nie każdy jest silnym typem. Ja akurat jestem.

Trochę czuć.

- U mnie jest tak, że jak czegoś chcę, to mam gdzieś, co o tym myślą inni. Że jestem "babochłopem"? Okej, ja się ze sobą dobrze czuję.

Wróćmy do trwającego mundialu. Poziom gry wzrósł od ostatnich mistrzostw?

- Na pewno wśród słabszych zespołów. One poszły do góry. Nawet, jeśli ustawiają się defensywnie i dbają przede wszystkim o obronę, to mają na tyle umiejętności, że są w stanie zrealizować taką taktykę. Kiedyś jeszcze bym tego nie powiedziała. Z drugiej strony można zobaczyć, o ile lepiej są wyszkolone technicznie nawet te zawodniczki ze słabszych zespołów.

U nas jest podobnie? Dziewczyny, które dzisiaj trafiają do kadry są lepsze technicznie od tych sprzed paru lat?

- Jestem wobec nich krytyczna, ale muszę powiedzieć, że w ogólnym ujęciu tak jest. Nie ma w tym przypadku. One wreszcie mają regularnie prowadzone treningi. Do tej pory piłkarki, które dzisiaj są w reprezentacji, najczęściej zaczynały grę w piłkę od treningów z chłopcami. Średnio do 13. roku życia miały po dwa treningi w tygodniu. Później, między U-13 a U-15, trafiały do jakiegoś klubu kobiecego i zaczynały trenować na poważnie. A po chwili były już w ekstralidze. Ich proces szkoleniowy trwał tak naprawdę 2-3 lata. I to był największy problem. Dzisiaj ten proces się wydłużył. Gry i zabawy zaczynają się już w wieku 6-7 lat, a od 9. roku życia dziewczynki mogą już znaleźć drużynę i regularnie trenować. I dlatego później są lepsze technicznie.

Między meczami trwa też dyskusja o pieniądzach. Wiele piłkarek domaga się lepszych wynagrodzeń.

- Interpretacja nie zawsze jest właściwa. Nikt nie mówi, że piłkarki chcą zarabiać tyle, co piłkarze. My chcemy mieć te same standardy pracy i zarabiać godnie.

Co to znaczy?

- Jeśli poświęca się dwadzieścia lat swojego życia i jest tylko piłka, piłka, piłka, a często kończąc karierę nie ma się wykształcenia, pieniędzy na mieszkanie czy na cokolwiek, to trudno zacząć życie po karierze. Jeśli piłkarz przez całą karierę zarządzał pieniędzmi w miarę rozsądnie, to ma na koncie na tyle dużo, by spokojnie żyć do emerytury. Piłkarka poświęcająca grze 20 lat tak nie ma. O to jest ta walka.

Wiêcej o: