Lewandowski potwornie się męczył. Aż przyszła ta jedna, jedyna akcja

Środowy wieczór nie należał do Roberta Lewandowskiego. Sam miał nietęgą minę, w pełni wyrażała jego samokrytykę. Popełniał proste błędy. Brakowało mu ogrania w styczniu, odczuł zawieszenie. Ale gdy trzeba było zaryzykować i zabłysnąć w jednej akcji, wyszło mu to wyśmienicie. Tym samym dał FC Barcelonie ważne zwycięstwo w meczu z Betisem 2:1.

Skończyło się zawieszenie Roberta Lewandowskiego w La Lidze, więc jest w pełni do dyspozycji na maraton ciężkich spotkań, jaki czeka FC Barcelonę w lutym i w marcu. Dużo oczekiwano zatem od Polaka w wyjazdowym meczu z Betisem. Tak naprawdę trudno jednoznacznie ocenić jego występ na Estadio Benito Villamarin. Masa błędów przez prawie całe spotkanie, nie odnajdywał się na boisku, ewidentnie nie miał rytmu meczowego. A mimo to błysnął geniuszem w najważniejszym momencie. Nawet jak nie idzie, to geniusz coś wyczaruje.

Zobacz wideo Lewandowski, Michniewicz i kulisy mundialu. Co dalej z kadrą?

Lewandowski bez rytmu

Często Lewandowski uciekał ze swojej pozycji. W ten sposób robił miejsce na rajd Pedriemu i Gaviemu. Ale poza tym praktycznie nie było go w akcjach Barcelony. Jedynie udawało się go znaleźć go przy stałych fragmentach gry, ale piłka przeważnie nie dolatywała do Polaka. W pierwszej połowie oddał tylko jeden niecelny strzał głową.

Z biegiem czasu zaczął wykazywać większa ochotę do gry z piłką. Trudno mu było oderwać się do rywali, w mig skracali mu pole manewru i utrudniali życie, przez co nie był w stanie zbyt wiele zdziałać. Nie potrzebowali grać agresywnie przeciwko Lewandowskiemu, żeby go zatrzymać. Betis grał mądrze w obronie.

Widać było, że ta absencja wpłynęła na jego formę, wybiła z rytmu meczowego. Nie odnajdywał się przy tak dynamicznej i intensywnej grze nie tylko Barcelony i Betisu, nie dźwigał ofensywy. Brakowało go w grze z piłką, popełniał proste błędy sam z siebie lub był zmuszany do nich przez pressing obrońców. Lewandowski sprawdzał się perfekcyjnie tylko w jednym elemencie - tworzył przestrzenie dla Pedriego i Gaviego.

W pierwszej połowie miał 12 celnych podań na 16. Zanotował aż dziesięć strat. To nie były przekonujące liczby.

Lewandowski pod prądem w jednym, kluczowym momencie

W drugiej części nie zmieniła się ani postawa Barcelony, ani Betisu, ani Lewandowskiego. Cały czas mieliśmy intensywne i szybkie spotkanie, a Polak łatwo gubił się w tym, co chciał zrobić, przez co akcje "Dumy Katalonii" traciły na impecie.

Akcja bramkowa Barcelony w 65. minucie, kiedy Raphinha wbił piłkę do pustej siatki po fantastycznym rajdzie Alejandro Balde, odbyła się całkowicie bez czynnego udziału Lewandowskiego.

Przez dłuższy moment Polaka praktycznie nie było w grze. Wszyscy biegali, sprint za sprintem, a on czekał, krążył przy środkowym kole. Gdy w 72. minucie Barcelona wyszła z szybszą kontrą, Lewandowski uruchomił się, wybiegł na pozycję i miał sytuację. Dostał prostopadłe podanie od Sergio Busquetsa i oddał strzał, który został zablokowany. Rywal gonił za nim jak szalony, bramkarz czujnie zamykał kąt, tu trzeba było działać instynktownie. To nie była łatwa okazja.

Przez 80. minut można było mówić o jednym z najsłabszych meczów Lewandowskiego w barwach Barcelony. Ale nawet tym największym musi dopisywać szczęście. Uśmiechnęło się ono do Polaka przy rzucie rożnym, kiedy zgrana piłka spadła mu pod nogi, wreszcie urwał się Germanowi Pezzelli i wykiwał bramkarza Betisu, mając na to dość dużo miejsca w polu karnym. Efekt: podwyższenie prowadzenia na 2:0. Po strzelonym golu znowu był mało widoczny.

W drugiej części zanotował mniej strat, poprawił się pod względem celności podań (w sumie 30 dokładnych zagrań na 36 w całym meczu).

Szwankowały u Lewandowskiego przyjęcie, timing, tempo gry, nie wyczuwał do końca intensywności tego szalonego spotkania. Ale gdy miał zabłysnąć, to wyszło mu to perfekcyjnie. FC Barcelona pokonała Betis 2:1, Polak wpisał się na listę strzelców, zadanie wykonane.

Na portalu sofascore.com Lewandowski przez większość meczu miał najniższą ocenę ze wszystkich piłkarzy na boisku, ledwo przekraczała notę 6,0. Dopiero gol podciągnął mu do oceny 6,8, która ostatecznie okazała się trzecią najniższą w Barcelonie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.