W ostatnich dniach kolejne legendy tenisa sprzeciwiają się potencjalnemu wykluczeniu rosyjskich i białoruskich tenisistów z tegorocznej edycji Wimbledonu. Do takiej sytuacji doszło w poprzednim sezonie, a była to reakcja władz turnieju w Londynie na atak Rosji na Ukrainę. W odpowiedzi WTA oraz ATP ukarały Anglików - a w rzeczywistości tenisistki i tenisistow - nie przyznając im punktów za londyńskie występy.
- Życie jest za krótkie. Niech grają i dostają nagrody finansowe i punkty do rankingu. Elena Rybakina była w Australian Open rozstawiona z numerem 25., choć wygrała Wimbledon. Są platformy do dyskusji na ten temat, ale WTA powstało, by chronić zawodniczki - mówi w "The Mirror" legenda kobiecego tenisa Billie Jean King.
Amerykanka wygrała w karierze 39 turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej, podwójnej i mikście. Przez lata walczyła o prawa tenisistek, doprowadziła do powstania Organizacji Kobiecego Tenisa. Jej nazwiskiem nazwano rozgrywki międzynarodowe tenisistek (wcześniej Puchar Federacji). Dziś staje po stronie Rosjanek i Białorusinek.
- Mam nadzieję, że polityka nie będzie przeszkadzać Arynie Sabalence. Zawodnicy nie powinni być karani za coś, na co nie mają wpływu i z czym nie mają wiele wspólnego - powiedział John McEnroe. Legendarny tenisista także jest przeciw wykluczeniu Rosjan i Białorusinów z kolejnej edycji Wimbledonu.
Kilka dni temu Białorusinka Aryna Sabalenka wygrała Australian Open. W półfinale była także jej rodaczka Wiktoria Azarenka. Półfinalistą męskiej edycji turnieju w Melbourne był zaś Rosjanin Karen Chaczanow.
- Jestem rozczarowana, że sport jest w jakiś sposób obecny w polityce. Wyrzucili nas z Wimbledonu i co to zmieniło? Nic - żaliła się przed Australian Open Sabalenka. Tenisistka krytykowała Rosjan za wojnę, ale jak wykazały ukraińskie media, okres przygotowawczy do sezonu 2023 spędziła częściowo w Rosji.
Środowisko tenisowe jest w dużej mierze przeciwne wykluczaniu Rosjan i Białorusinów z rywalizacji. Tak też brzmią słowa ekspertów poproszonych przez Sport.pl o opinię.
- Myślę, że zakaz na Wimbledonie zostanie zniesiony. Boris Johnson nie rządzi już w Wielkiej Brytanii. Środowisko tenisowe zdaje sobie sprawę, że zakaz wyrządził więcej szkody niż pożytku. Nikt na tym nie wygrał - mówi Sport.pl Jon Wertheim, redaktor i dziennikarz "Sports Illustrated".
Jeszcze dalej idzie Marco Mazzoni z włoskiego portalu Livetennis.it. - Ostatnio dowiedzieliśmy się, że rosyjscy i białoruscy sportowcy mogą uczestniczyć w igrzyskach w Paryżu pod neutralną flagą. Wszystko zmierza zatem w kierunku całkowitego otwarcia Wimbledonu również dla Rosjan i Białorusinów. Myślę, że to słuszne rozwiązanie. W 2022 roku był z tego powodu wielki bałagan - przekonuje Mazzoni.
- Nie wydaje się prawdopodobne, aby rosyjscy i białoruscy tenisiści zostali ponownie wykluczeni, ale kto wie? Mam nadzieję, że ta wojna skończy się do Wimbledonu. Nie sądzę by, tak się stało, ale taką mam nadzieję - mówi zaś dziennikarz tenisowy Roee Preis z izraelskiego serwisu ynet.co.il.
Część naszych rozmówców wierzy w porozumienie na linii WTA/ATP - Wimbledon w zakresie przyznania punktów zawodnikom. - Jestem bardzo pesymistycznie nastawiony. Według mnie edycja 2023 będzie taka sama jak 2022, choć liczę, że zawodnicy będą mogli otrzymać punkty za swoje występy i wszyscy zostaną dopuszczeni do rywalizacji - mówi Sport.pl Mario Boccardi z włoskiego portalu Sportface.it.
Podobnie uważają brytyjscy dziennikarze zajmujący się tenisem. - Mam nadzieję, że zostanie osiągnięte porozumienie, ponieważ najlepsze wydarzenia sportowe to takie, w których biorą udział wszyscy najlepsi sportowcy i otrzymują za to punkty - przekonuje George Bellshaw z podcastu "Tennis Unfiltered".
Tony Fairbairn z portalu Ubitennis.net dodaje: - Wszystko zależy od stanowiska rządu brytyjskiego na temat wpływu sportu na propagandę w czasie wojny. Nie sądzę, by ta opinia była tak mocna, jak w zeszłym roku. Bardziej prawdopodobne jest, że Sabalenka czy inni białoruscy i rosyjscy tenisiści będzie mogli zagrać w tym roku w Londynie.
Według londyńskiego dziennika "Daily Telegraph" powtórka zakazu na Wimbledonie dla rosyjskich i białoruskich zawodników jest mało prawdopodobna. Klub All England, który organizuje turniej, rozważy dopuszczenie tenisistów z tych krajów do rywalizacji. Zdaniem brytyjskich mediów, choć nie podjęto jeszcze żadnej oficjalnej edycji, jest "małe zainteresowanie" wprowadzeniem ponownego zakazu.
Po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. federacje wielu dyscyplin sportowych zdecydowały o zawieszeniu lub wykluczeniu Rosjan czy rosyjskich drużyn. Do takiej sytuacji doszło m.in. w łyżwiarstwie figurowym, wioślarstwie, kajakarstwie, siatkówce, piłce nożnej czy judo.
Tenis nie poszedł w tym kierunku. Międzynarodowa Federacja Tenisa (ITF) początkowo milczała, a następnie zdecydowała się jedynie na wykluczenie rosyjskich reprezentacji z rozgrywek Pucharu Davisa i Billie Jean King Cup. Tenisiści i tenisistki z obu krajów mogą startować indywidualnie we wszystkich turniejach, a jedyna "kara" to konieczność występowania jako neutralni zawodnicy. Wimbledon był zaś jedynym turniejem tenisowym, jaki zdecydował się wykluczyć Rosjan i Białorusinów.
Podczas tegorocznego Australian Open dyrektor imprezy Craig Tiley wezwał tenisistów do okazania większego wsparcia dla Ukrainy i jednocześnie przyznał, że nie popiera zakazu dla Rosjan i Białorusinów. Organizatorzy zawodów w Melbourne zabronili wnoszenia na trybuny rosyjskich i białoruskich symboli narodowych, ale rosyjscy kibice zakazem się nie przejęli.
Podczas ćwierćfinału Novaka Djokovicia z Andriejem Rublowem na trybunach widać było flagi z podobizną Władimira Putina czy fanów w koszulkach z symbolem "Z". Po meczu ojciec Djokovicia zrobił sobie zdjęcie z rosyjskimi kibicami, którzy pozdrawiali "Nocne wilki" - organizację motocyklową wspierającą Kreml.