Mundial 2018 Władimir Putin, prezydent wszystkich sportsmienów. Sam jest selekcjonerem drużyny oligarchów, więc wie jak trudna to robota

5:0 w meczu otwarcia, uśmiechnięty prezydent. Jest dobrze. Bo czasem to jest skaranie boskie z takim usportowionym przywódcą: jak Władimirowi Władimirowiczowi powiedzieć, że się czegoś nie da wytrenować, skoro on umie wytrenować wszystko?

Władimir Putin odrzucił chodzik już pierwszego dnia. Tak wspomina jego nauczyciel jazdy na łyżwach. Zwykle ludzie potrzebują trochę czasu, żeby się z nowym ruchem oswoić. Lepiej pojeździć trochę z chodzikiem, niż jechać na izbę przyjęć. Zwłaszcza jeśli się ma 58 lat i jest się szefem największego państwa na świecie. Ale co poradzić, taki talent. Najpierw sobie Władimir Putin postanowił, że musi się nauczyć jeździć na łyżwach, bo to wstyd, żeby Rosjanin nie umiał. Potem odrzucił chodzik pierwszego dnia, potem zaczął jeździć z kijem za krążkiem. A potem zaczął grać i strzelać gole w NHL.

Lodowisko, miejsce gdzie przyspieszają kariery

W NHL, czyli w Nocnej Hokejowej Lidze, w której grają amatorskie drużyny, np. państwowych dygnitarzy wymieszanych z byłymi gwiazdami hokeja. Z Putinem grają czasem znajomi oligarchowie, na czele z Giennadijem Timczenką, zwanym kasjerem Putina. A czasem jeszcze inni dopraszani goście. Warto wpadać, gdy zapraszają. - Tam przyspieszają kariery. Bo możesz o Putinie powiedzieć wiele, ale przyjaźnić się umie. Bardzo umie. Jego przyjaciele , czy ci z lodowiska, czy ci którzy budowali z nim domki letniskowe nad jeziorem w Petersburgu, czy ci z merostwa w Petersburgu, czy ci z sali w której w dzieciństwie ćwiczył judo, ci wszyscy przyjaciele nie przepadają. I to nie jest tak, że musisz o to jakoś szczególnie zabiegać. Po prostu przyjaciołom się pomaga. Gdy jesteś przyjacielem prezydenta i twoje dziecko zbliża się do trzydziestki, to on już sam się zaczyna zastanawiać: takie zdolne dziecko, gdzie ono by się nadało, może byśmy mu znaleźli jakąś dobrą posadę? - mówił Anton Oriech z radia "Echo Moskwy" podczas zorganizowanej w Warszawie dyskusji poświęconej Rosji i mundialowi. - Spójrzcie na Siergieja Fursienkę. On był w tej grupie od dacz nad jeziorem koło Petersburga. Był już szefem jednej ze spółek Gazpromu, szefem rosyjskiego związku piłkarskiego, szefem Zenita Sankt Petersburg. Choć talentu on szczególnego nie ma. Jego brat Andriej Fursienko jest trochę bardziej błyskotliwy, to go Putin zrobił ministrem edukacji. I dlatego było od początku jasne, że Putin nie da ruszyć Witalija Mutki - mówi Oriech.

Russia Soccer WCup Russia Saudi Arabia Russia Soccer WCup Russia Saudi Arabia Alexei Druzhinin / AP / AP

Prezydent sportsmien i triumf silnej woli

Z Mutką, wieloletnim szefem rosyjskiego sportu, człowiekiem który nadzorował wygraną walkę o mundial i wygrane igrzyska w Soczi, Putin zna się z petersburskiego ratusza. 10 lat temu zrobił go ministrem sportu i kariera Mutki wystrzeliła. A potem się rozbiła na aferze dopingowej z igrzysk w Soczi i podejrzeniach, że Mutko o wszystkim wiedział. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wykluczył Mutkę z igrzysk dożywotnio. Komisja Etyki FIFA, mimo że Gianni Infantino zgrzytał zębami, nie pozwoliła Mutce przedłużyć kadencji  w komitecie wykonawczym. Mutko musiał odejść ze związku piłkarskiego, przynajmniej oficjalnie. Ale Putin go nie opuścił. W nowym rządzie dał mu tekę wicepremiera odpowiedzialnego za budownictwo. I powiedział, że Mutki "w takiej sytuacji" nie można było się pozbyć. - Można mieć zastrzeżenia do jego angielskiego, obiecał że poprawi. Ale zobaczcie jak się rozwinął sport pod jego rządami - mówił. Seppa Blattera, z którym się poznał po tym jak Rosja zdobyła organizację mundialu, też nie opuścił po jego upadku ze szczytu władzy w futbolu. To Putin zaprosił Blattera na mundial, nie FIFA.

Putin na lodowisku najbardziej lubi zakładać numer 11, jest zwykle najdrobniejszym zawodnikiem i ma ciąg na bramkę. Nie tak mocny jak Aleksandr Łukaszenka, on jest jednak lepszy, ale Łukaszenka w hokeja gra od dawna. A Putin nauczył się dopiero, gdy był premierem. W filmie dokumentalnym, wyświetlanym przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, było to pokazywane jako jeden z przykładów, ile może zdziałać silna wola. Z angielskim też tak było. Kiedyś Putin obiecał sobie - a na głos też wyborcom - że już na urzędzie nauczy się angielskiego. I słowa dotrzymał, dziś mówi swobodnie. A Mutko nie. Albo umiesz trenować, albo nie umiesz.

Odrzutowiec Jeana Claude'a Killy, czyli męska przyjaźn na Kremlu

Putin umie. W młodości trenował judo, a jego kolegami z sali byli np. bracia Rotenbergowie, dziś potężni oligarchowie (również spółki należące do ich trenera judo dostawały duże zamówienia od państwa). Trenował sambo, sztukę walki wymyśloną dla radzieckich służb specjalnych. Codziennie pływa. Lubi jeździć na nartach. Nurkuje. Nie liczymy jazdy półnago na koniu, latania między kormoranami na motolotni i innych okazyjnych wyzwań. Chodzi tylko o ten codzienny sport, w który Putin jest od dzieciństwa wrośnięty i którym naprawdę żyje. Jest wychowany w kulcie olimpizmu. Ratował światową federację judo przed upadkiem, a zapasy przed wykreśleniem z programu igrzysk. Lubi się otaczać sławami sportu. Jean Claude Killy, legenda narciarstwa alpejskiego nadzorował w imieniu MKOl przygotowania do igrzysk w Soczi. I tak sobie z Putinem przypadli do gustu, że Killy przyleciał na majowe zaprzysiężenie Putina na kolejną kadencję na Kremlu. Do swojego odrzutowca Francuz zabrał Rene Fasela, szefa światowej federacji hokeja, kolejnego przyjaciela Putina. Fasel bywa też na urodzinach Pierwszego Sportowca Rosji. A na zaprzysiężeniu Szwajcar stał tuż za Dmitrijem Miedwiediewem, a przed Siergiejem Ławrowem. Był też na sali Aleksander Legkow, mistrz olimpijski z Soczi w biegu na 50 km. Jeden z tych medalistów, którym najpierw zabrano medal za doping, potem oddano, bo dowody były zbyt słabe. Legkow to też członek #TeamPutin, sportowej grupy wsparcia założonej przez Aleksandra Owieczkina, gwiazdę Washington Capitals, zdobywców Pucharu Stanleya 2018.

Ile milionów euro potrzeba, żeby zatrzymać Manuela Neuera?

W futbol Putin nigdy się tak nie wciągnął. - Choć krążą plotki, że gdy Manuel Neuer odchodził ze sponsorowanego przez Gazprom Schalke do Bayernu Monachium, premier Putin zadzwonił do swojego przyjaciela, szefa Schalke Clementa Toenniesa, z pytaniem ile milionów euro trzeba, żeby Neuera zatrzymać - mówi Manuel Veth, dziennikarz Futbolgrad.com. Ale zwykle się Putin w codzienność futbolu osobiście nie angażuje. Nie pojechał na kongres FIFA walczyć o mundial dla Rosji. A na kongres MKOl wybierający gospodarza igrzysk 2014 pojechał i dał show. Do Zurychu przyjechał podziękować FIFA dopiero po wyborze Rosji. Tak jak do Stanisława Czerczesowa zadzwonił po rozbiciu Arabii Saudyjskiej, i po swoim show w loży honorowej. Wcześniej się tak zażyłością z trenerem nie afiszował. A z hokejem jest na dobre i złe. Hokej idealnie się wpisał w jego pomysł na odbudowę dumy z tego, co rosyjskie. No i w hokeju trafił na genialnego trenera. Jazdy na łyżwach uczył go sam Wiaczesław Fietisow, z jednej z najsłynniejszych hokejowych drużyn w dziejach, Czerwonej Maszyny ZSRR z lat 80. Fietisow, Aleksiej Kasatonow, Siergiej Makarow, Igor Łarionow, Władimir Krutow. To byli oięciokrotni mistrzowie świata, dwukrotni mistrzowie olimpijscy. Uczniowie trenerskiego kata, Wiktora Tichonowa, który dziś ma pomnik na samym początku imponującej alei zasłużonych dla sportu na moskiewskim Cmentarzu Wagańkowskim.

"Rosja myślała, że American Dream to kasa, kasa, kasa. A American Dream to patriotyzm"

Fietisow był pierwszym, który odważył się wypowiedzieć Tichonowowi posłuszeństwo. Wywalczył hokeistom ZSRR, a później Rosji, prawo wyjazdu do NHL i sam wyjechał, opowiedział też o zamordyzmie jaki panował w kadrze. A potem z USA do Rosji sprowadził go właśnie Władimir Putin, zrobił z niego ministra sportu (poprzednika Mutki w latach 2002-2008), który miał odbudować w całej Rosji infrastrukturę sportową i odbudować też ducha sportowego bohaterstwa, które się wydawało takim przeżytkiem po upadku ZSRR. - Patriotyzm to nie wstyd. Żyłem 13 lat w USA i to jest kraj patriotów. A Rosja w latach 90. zamieniła patriotyzm na American Dream. Rosjanie myśleli, że American Dream to kasa, kasa, kasa. A ja im mówię, że American Dream to bycie patriotą. Ameryka stała się potęgą nie dlatego, że stawiała kasę na pierwszym miejscu. Stawiała tam patriotyzm - tłumaczył Fietisow w wywiadach z amerykańskimi dziennikarzami, którzy go pytali, czy to się nie kłóci: uciekał przed ZSRR do USA, a wrócił z USA budować nową Rosję z przywódcą, który tęskni za ZSRR. - Uciekałem przed systemem, a nie przed moim krajem i moim narodem. Ten naród kocha Putina - mówił Fietisow i chwalił szefa za dryg do hokeja.

MŚ 2018. Władimir Putin. MŚ 2018. Władimir Putin. MATTHIAS SCHRADER/AP

"Panowie, wiecie że lubię biatlon. To prawda, że i wy polubiliście?"

Sport jest nierozerwalną częścią tego systemu, który stworzył Putin. A on sam jest trochę jak selekcjoner reprezentacji oligarchów, oceniający kto zasłużył by być w drużynie, a kto podpadł - i paka ("paka" rzucone na pożegnanie, ale inna paka czasem też). Kto mu będzie w danej chwili najbardziej przydatny, gdzie go można oddelegować, na co mógłby się zrzucić. Wielu z tych oligarchów dzieli z nim pasję do sportu. Choćby wspomniani Rotenbergowie, zaangażowani rodzinnie w hokej, futbol, jeździectwo, Formułę 1 (szczegóły TUTAJ). Aliszer Usmanow, udziałowiec Arsenalu, został oddelegowany do szermierki i jest szefem światowej federacji tego sportu. Michaił Prochorow, właściciel Brooklyn Nets, był szefem rosyjskiej federacji biathlonu. I był od dawna podejrzewany o wyciszanie za łapówki dopingowych skandali biathlonistów. Oligarchowie budowali na polecenie Putina infrastrukturę olimpijską w Soczi. A przy budowaniu infrastruktury mundialowej i wyborze miast gospodarzy mniej ważne było, w których miastach jest prawdziwy głód futbolu. Ważniejsze, co się której części Rosji od państwa należy.

Ten model zarządzania sportem, inwestycjami i biznesem schodzi w dół drabiny władzy w Rosji. - Jest szef obwodu, dajmy na to, w Tiumieniu. I ten szef lubi biatlon. Zbiera lokalnych bogaczy i mówi: Panowie, wiecie, że lubię biatlon. To prawda, że i wy polubiliście? Zbudujcie proszę obiekty biatlonowe, a będzie się wam wiodło, i waszych biznesów też nic przykrego nie spotka - mówi Anton Oriech. Ma to wszystko taki skutek uboczny, że różne sporty w różnych częściach Rosji odradzają się i padają w rytm zmiany lokalnych władz. A stadiony na mundial powstały w miastach, w których kluby są w trzeciej lidze, albo w ogóle nie było w ostatnich latach mocnych klubów. Ale gdy sprawy ojczyzny są na szali, rachunek ekonomiczny nie zawsze musi się zgadzać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.