W sobotę Bachański został wybrany nowym prezesem PZKosz - tak zdecydowali delegaci na zjeździe, który odbył się w Centrum Olimpijskim w Warszawie. Na stanowisku zastąpi senatora Romana Ludwiczuka. Głosowanie delegatów wygrał stosunkiem głosów 129:99, pięć osób się wstrzymało.
38-letni Bachański jest byłym sędzią międzynarodowym. Z PZKosz. jest związany od 1993 r., przez ostatnie cztery lata był w zarządzie, a wcześniej pełnił funkcję dyrektora biura oraz sekretarza generalnego związku, chce postawić na odbudowę wizerunku dyscypliny i zmiany w zarządzaniu.
- Unikam samooceny. Staram się z zaproponowanym przeze mnie zarządem budować koszykówkę. Nasza diagnoza diametralnie różni się od tej przedstawionej przez Romana Ludwiczuka. Chcemy zdecydowanych zmian.
- Najważniejsze to powołanie sztabu szkoleniowego reprezentacji. Razem z zarządem damy sobie na to nie więcej niż miesiąc. Najpierw zrobimy bilans otwarcia, to jest sprawa piląca. Drugą kwestią jest organizacja mistrzostw Europy kobiet. Myślę, że razem z Romanem Ludwiczukiem, który jest przewodniczącym komitetu organizacyjnego, osiągniemy porozumienie.
- Szanuję doświadczenie Ludwiczuka w pewnych elementach. Usiądziemy do stołu i zobaczymy. Przypominam, że EuroBasket kobiet rozpocznie się w czerwcu, za kilka miesięcy. Wywracanie w tej chwili struktur, choć nie widziałem od trzech miesięcy żadnych papierów, nie ma sensu.
- 4 lutego spotykam się z Romanem Ludwiczukiem. Wybory się skończyły, ktoś wygrał, ktoś przegrał, ale związek musi pracować. Były prezes miał już jakieś plany, podjął zobowiązania, zapewne z jakimiś trenerami rozmawiał. Zobaczymy, co zrobił, po to jest ten bilans otwarcia. Po nim idziemy krok do przodu. Zaczynamy szukać trenera i rozpoczynamy przygotowania.
- Mam, ale przynajmniej do najbliższego posiedzenia zarządu nie powiem. Tak jak mówiłem, nie chcę rozgrywać pewnych spraw medialnie. Najpierw przygotujemy koncepcję, a później będziemy mówić. Nie będę sam podejmował decyzji.
Będzie to na pewno dobry trener na miarę finansów związku, o tych kwestiach będziemy z rozmawiać Ludwiczukiem.
- Nie mamy szczegółowego sprawozdania z roku 2010. Nie wiem, jaki jest stan finansów, bo od trzech miesięcy nie byłem o niczym informowany. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Zostawiając różnice, które spowodowały, że poszliśmy różnymi ścieżkami, pracowałem z Romanem Ludwiczukiem 11 lat, dlatego nie będzie problemu, byśmy teraz usiedli i wyłożyli karty na stół.
- Oczywiście, ale przede wszystkim chciałbym odwrócić relacje w kwestiach finansowych. Mamy pomysły i na ich realizację będziemy chcieli znaleźć pieniądze. I z dotacji, i od sponsorów. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, że po czterech latach będę mówił: załatwiłem to czy tamto. To koszykówka jako produkt ściągać pieniądze, jej wartość ma przyciągać sponsorów. To jest model biznesowy. To nie będzie "załatwianie" pieniędzy.
- Myślę, że tak. Oczywiście spotkamy się z partnerami biznesowymi i porozmawiamy z nimi o budowie nowej koszykówki.