NBA. Chicago Bulls blisko awansu

Świetna obrona w czwartej kwarcie pozwoliła Chicago Bulls wygrać mecz numer pięć z Atlantą Hawks 95:83. Bulls w serii prowadzą 3-2 i już w czwartek mogą rozstrzygnąć losy rywalizacji na swoją korzyść. Derrick Rose znów szalał w ataku, rzucił 33 punkty.

Bulls zagrali niemal perfekcyjną czwartą kwartę. Gospodarze postawili twardą, aktywną obronę i zatrzymali Hawks na 15 punktach. Omer Asik i Taj Gibson, którzy grali przez ostatnie 12 minut pod koszem, świetnie zastawiali deskę i uniemożliwiali zbyt łatwe zdobywanie punktów z najbliższej odległości. Hawks na mur pod koszem recepty znaleźć nie mogli, próbowali rzucać z dystansu, ale to nie był ich wieczór - trafili zaledwie jeden z 12 rzutów za trzy.

Bulls, którzy grali dość eksperymentalną piątką z Derrickiem Rose'em, Luolem Dengiem, Corey Brewerem oraz Asikiem i Gibsonem pod koszem, w czwartej kwarcie zadali nokautujący cios. Początek ostatniej części meczu zaczęli od serii 9:2 i wyszli na ośmiopunktowe prowadzenie (78:70) na nieco ponad osiem minut do końca.

Świetnie grał Rose, który w ostatnich 12 minutach rzucił 11 punktów i miał trzy asysty. W całym meczu zdobył 33 punkty (11/24 z gry) i miał dziewięć asyst. To jego piąty mecz w tegorocznym play-off, gdy zdobył ponad 30 punktów. 23 punkty dorzucił Luol Deng.

Trener Tom Thibodeau ma problem pod koszem, ponieważ Carlos Boozer gra z kontuzją jednego z palców u nogi i jest daleki od przyzwoitej formy. We wtorek rzucił 11 punktów i miał 12 zbiórek w niespełna 30 minut. Dlatego dobrą zmianą okazało się wprowadzenie Gibsona i Asika. Gibson zdobył wszystkie swoje punkty w ostatniej kwarcie (11), a Asik był skałą nie do przejścia. Punktów nie zdobył, ale miał cztery zbiórki oraz blok i samą swoją obecnością pod koszem odstraszał rywali.

Kolejny bardzo dobry mecz w barwach Hawks zagrał 22-letni Jeff Teague. Rozgrywający, który dostał szansę, bo poważnej kontuzji doznał podstawowy rozgrywający Hawks Kirk Hinrich, nie przestaje zadziwiać swoim spokojem w prowadzeniu gry zespołu i talentem ofensywnym. We wtorek rzucił 21 punktów (był najlepszym strzelcem Hawks), miał też siedem asyst oraz cztery zbiórki i ani jednej straty. Prowadzeni przez niego Hawks odrobili w drugiej i trzeciej kwarcie 13 punktów straty, w końcówce nie dali jednak rady defensywie Bulls.

Zespół z Chicago prowadzi w serii do czterech zwycięstw 3-2 i jest o krok od awansu do finału Konferencji Wschodniej. Bulls tak daleko nie zaszli od 1998 roku, gdy po raz ostatni drużyna z Michaelem Jordanem w składzie zdobywała tytuł. Mecz numer sześć, który może przesądzić o awansie Bulls w czwartek w Atlancie.

Zwycięzca tej serii o finał NBA zagra z lepszym zespołem z pary Miami Heat - Boston Celtics. Po czterech meczach Heat prowadzą 3-1 i w środę będą mieli pierwszą okazję do wyeliminowania ubiegłorocznych finalistów.

Na zachodzie awansowali już Dallas Mavericks, którzy 4-0 pokonali mistrzów NBA Los Angeles Lakers. Mavs na rywala poczekają przynajmniej do piątku, bo w serii Oklahoma City Thunder - Memphis Grizzlies jest remis 2-2.

Idzie nowe w NBA ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.