Świat kolarstwa zatrzymał się 14 marca, po przedostatnim etapie wyścigu Paryż-Nicea. Z powodu pandemii odwołano ostatni etap, nie wystarczyło już odsuwanie publiczności od trasy tak daleko, jak się dało. To była również ostatnia przed obostrzeniami impreza sportowa we Francji. I postawiła pod znakiem zapytania najważniejsze wydarzenie sportowe w tym kraju: Tour de France. Ale mimo obaw, tegoroczny wyścig dookoła Francji udało się uratować, tak jak większość innych (nie udało się m.in. z Tour de Suisse). Trzeba im było pozmieniać daty, niektóre imprezy skrócić, wprowadzić specjalne zabezpieczenia, ale się udało. Za kolarzami pierwsze próby w wyścigach niższej rangi - Sibiu Tour i Vuelta Burgos, startował już m.in. Rafał Majka. Jednak to dopiero Strade Bianche wznowi rywalizację w wyścigach najwyższej rangi. Po 140 dniach kolarze wracają na trasy World Touru. Rywalizację zakończą 10 listopada chińskim Tour of Guangxi.
Kalendarz zakłada 101 dni między początkiem a końcem rywalizacji, będzie napięty do granic wytrzymałości. Praktycznie żadna impreza nie odbędzie się w zaplanowanym pierwotnie terminie. Wiosenne belgijskie klasyki, na które nastawia się Michał Kwiatkowski, musiały zostać przeniesione na jesień.
Zmiany dotknęły także trzy największe toury. Tour de France odbędzie się na przełomie sierpnia i września, a zakończy się równo ze startem mistrzostw świata w Szwajcarii. 20 września Tour będzie wjeżdżał na Pola Elizejskie w Paryżu, a w Szwajcarii będą już rozdawane medale w jeździe indywidualnej na czas. Jeszcze większa kumulacja zdarzy się ponad miesiąc później. Niedziela 25 października to będzie historyczny dzień atrakcji: w tę niedzielę będzie ostatni etap Giro d'Italia, wjazd Vuelta a Espana na Tourmalet i klasyk Paryż-Roubaix (ten ostatni - z Michałem Kwiatkowskim).
To dla kolarzy 101 dni trudnych wyborów, gdzie startować. A z drugiej strony, to świetne informacje dla widzów kolarstwa. Zaczynając od Strade Bianche (transmisja w Eurosporcie od 16:50), niemal codziennie będą mogli śledzić rywalizację kolarzy. Od startu Tour de France, czyli od 29 sierpnia, aż do zakończenia sezonu, tylko w trakcie mistrzostw świata zdarzy się dzień bez rywalizacji kolarzy najwyższej rangi.
Przed bardzo trudnym zadaniem staną zespoły, które będą musiały pogodzić walkę na wielu frontach. Z powodu napiętego kalendarza, będą musiały wystawiać dwa, a czasami nawet trzy składy. - Mając szeroki skład, można ścigać się równolegle nawet w trzech wyścigach. UCI [Międzynarodowa Unia Kolarska - przyp. red.] przygotowywała kalendarz we współpracy z organizatorami, ale także z zespołami zawodowymi. Wszyscy byli świadomi, jak to będzie wyglądać i wszyscy się podpisali pod tym, żeby wprowadzić ten kalendarz w życie, bo wszyscy będziemy w stanie go realizować - mówi Sport.pl dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang.
Nawet najdoskonalszy plan, przygotowany przez organizatorów wyścigu, grupy kolarzy i UCI, może okazać się niewystarczający w walce z pandemią. Mocno rośnie dzienna liczba zakażeń w krajach, które organizują najważniejsze wyścigi: w Hiszpanii, Belgii, Francji. Jeśli tak będzie nadal, zmiany planów są niewykluczone. Michał Kwiatkowski mówił przed Strade Bianche, że spakował wielką walizkę, żeby nie zaskoczyła go ewentualna przymusowa kwarantanna.
Dla Kwiatkowskiego, ale też i dla Rafała Majki, to będą bardzo ważne trzy miesiące. Kwiatkowski po nieudanej drugiej połowie zeszłego sezonu, po kontuzji, której doznał podczas przygotowań do tegorocznej rywalizacji, po przepracowaniu się podczas przygotowań do sezonu 2019, chciałby pokazać, że jego kariera znów się rozwija. Polak zaczyna od startu w Strade Bianche, które wygrywał już dwukrotnie - w 2014 i 2017 r. Na wirtualnej konferencji prasowej przed wyścigiem Polak ostrzegał, że tym razem Strade Bianche będzie jeszcze trudniejszą próbą niż zwykle, bo rozgrywaną w upale i na odcinkach żwirowych które są dużo bardziej zdradliwe niż w marcu, czyli pierwotnym terminie Strade. Po tym wyścigu Kwiatkowski zamiast na Tour de Pologne pojedzie na Mediolan - San Remo, które także padło jego łupem w 2017 roku. Na przełomie sierpnia i września pomoże ekipie Ineos walczyć o utrzymanie dominacji w Tour de France, w którym są niepokonani od 2015 roku, a wygrali siedem z ostatnich ośmiu edycji. W tym roku start Ineos w TdF będzie miał wyjątkowo dużo podtekstów. Grupa ma trzech kolarzy, którzy już wygrywali klasyfikację końcową. Chris Froome walczy o piąte zwycięstwo, które zrównałoby go z Eddym Merckxem, ale ani Geraint Thomas, ani Egan Bernal nie zamierzają ustępować mistrzowi. Froome żegna się już Ineos, przechodzi do Israel Start-Up Nation, co jego pozycji w Ineos w Tourze 2020 nie poprawia. A do tego forma niedawnego dominatora TdF jest niewiadomą. Froome wrócił w tym roku do ścigania po ubiegłorocznym wypadku w Dauphine de Libere, ale pandemia nie pozwoliła mu dobrze sprawdzić się w rywalizacji.
Po Tour de France Kwiatkowski wystartuje w mistrzostwach świata w Szwajcarii. A sezon zakończy serią klasyków, w tym wspomnianym Paryż-Roubaix, w którym jeszcze nie miał okazji startować, ale lubi i potrafi jeździć po brukach.
Rafał Majka także musiał nieco zmienić swój kalendarz startów. Polak, ścigający się w barwach Bora-Hansgrohe, od lat startował w dwóch wielkich tourach w ciągu sezonu. - Po raz pierwszy od 8 lat pojadę tylko jeden wielki tour, którym będzie Giro d'Italia. Trochę pozmienialiśmy mój plan z trenerami i pojadę wcześniej w Vuelta a Burgos, Tour de Pologne, Il Lombardii, Tirreno-Adriatico i właśnie Giro d'Italia - mówił jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.
Przed Majką bardzo ważny sezon. W ekipie Bora-Hansgrohe ze świetnej strony pokazują się inni zawodnicy - m.in. Maximilian Schachmann, który przed przerwą w rywalizacji wygrał Paryż-Nicea, wyprzedzając m.in. Vincenzo Nibalego, Thibaut Pinota czy Nairo Quintanę. Z tego powodu musi potwierdzić swoją pozycję lidera podczas największych wyścigów, jeśli chce mieć jeszcze okazje powrócić do walki o zwycięstwa w Giro d'Italia, Tour de France czy Vuelta Espana.
Pierwszy sprawdzian, jeszcze podczas Vuelta Burgos, nie wypadł dla Majki najlepiej. Polak dość szybko stracił kontakt z grupą liderów, a na mecie pierwszego górskiego etapu zameldował się ze stratą ponad sześciu minut do rewelacyjnego Remco Evenepoela. Zdaniem Czesława Langa, nie ma jeszcze powodu do obaw. - Rafał ma jeszcze trochę czasu, po Vuelta Burgos pojedzie jeszcze trochę odpocząć. Ale, znając Rafała, wiem, że jest waleczny, że to żołnierz do walki. Nie będzie chował się gdzieś z tyłu, czekając tylko na przetrwanie - podkreślił dyrektor Tour de Pologne.
Bardzo trudne zadanie czeka organizatorów. Protokół, opracowany przez UCI, określa punkty, które muszą zostać spełnione przed startem wyścigu. - Jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz, nawet ten najgorszy. Zgodnie z protokołem UCI, zawodnicy śpią na osobnych piętrach, jedzą w osobnych pomieszczeniach. Powstały specjalne "bańki", w których staramy się nie mieszać kolarzy z innymi. Staramy się utrzymywać grupy ludzi, którzy na co dzień ze sobą współpracują, bez krzyżowania ich z innymi grupami. To logistycznie bardzo trudne zadanie, a zarazem bardzo kosztowne - podkreśla Czesław Lang.
Z tego powodu wprowadzono wiele zmian jeszcze przed rozpoczęciem każdego z etapów. - Zawodnicy nie będą podpisywać listy startowej, jak co roku, tylko będzie robił to za nich dyrektor sportowy. Nie będzie miasteczka na starcie, tylko kolarze prosto z samochodów przyjadą na start honorowy, skąd wystartują do etapu. Pozmieniało się wiele od strony organizacyjnej, ale od strony sportowej nie powinno niczego brakować - dodał dyrektor Tour de Pologne. Pierwszy etap skróconego do pięciu dni wyścigu 5 sierpnia, z Chorzowa do Katowic.
Duże problemy mają już organizatorzy wyścigu Mediolan - San Remo, który ma rozpocząć się w sobotę 8 sierpnia. W ciągu ostatniego tygodnia trzykrotnie musieli zmieniać trasę rywalizacji, ponieważ władze poszczególnych regionów, przez które miała przebiegać trasa tegorocznego wyścigu, nie zgadzają się na wpuszczenie kolarzy z powodów bezpieczeństwa. Nadal nad włoskim monumentem wisi ryzyko jego odwołania, jeśli nie uda się szybko ustalić trasy.
I choć w miastach zabraknie kibiców, tradycyjnie zgromadzonych przy starcie i mecie, z pewnością nie będzie ich brakować na trasie. - Trzeba sobie powiedzieć jasno, że nie da się robić kolarstwa bez kibiców. Nam, jako organizatorom, najbardziej zależy, żeby uniemożliwić kibicom bliski kontakt z zawodnikami. Musiała powstać strefa zamknięta - kolarze przyjeżdżają na wydzielony parking, gdzie nie ma możliwości zrobienia sobie z nimi zdjęcie czy podpisania autografu. Nie chcemy narażać zawodników na taki przypadkowy kontakt, podobnie jak na mecie - uważa Lang.
- Na trasie kibice mogą stać, bo kto zabroni im stać dwa metry od jezdni i oglądać peleton? Oczywiście, mamy takie trzy góry, gdzie będziemy prosić kibiców, aby się odsunęli od jezdni, takie jak Kocierz, Gliczarów i Przełęcz Harnasia. Kibice na pewno będą i będą mieć wiele radości z przejazdu kolorowego peletonu. Będziemy ich jednak prosić o zachowanie bezpiecznej odległości. Gdy kolarze jadą szybko, 40-50 km/h, nie ma możliwości, aby się zarazić. Ale w momentach, gdy stoją na starcie czy mecie, czy gdy podjeżdżają pod te duże ściany, gdzie jadą z prędkością 7-10 km/h, tam nie chcemy, aby mogło dojść do jakiegokolwiek kontaktu. - zwraca uwagę Czesław Lang.
Zapewnia, że kibice nie powinni mieć obaw dotyczących poziomu sportowego nadchodzących wyścigów. - Wiem z własnego doświadczenia. Miałem kiedyś wymuszoną przerwę, przechodząc bardzo ciężką kontuzję, nie jeździłem przez pół roku. Bardzo trudno było mi dojść do siebie, ale miałem potem najlepszy sezon w karierze. To było w 1980 roku, gdy wygrałem Tour de Pologne i wicemistrzostwo olimpijskie. Znam też jednak przypadki, gdy kolarze po takiej przerwie długo i ciężko dochodzą do formy. Jednak taki wymuszony odpoczynek, mądry wypoczynek, może wpływać na świetną formę. Taka przerwa może sprawić, że głód jazdy na rowerze i chęć do zwyciężania mogą przynieść naprawdę fajne efekty.