W ostatnim czasie dużo mówi się o powrocie byłego mistrza świata do Formuły 1. Raikkonen miał zgłosić się do Renault po udanym dla francuskiej stajni GP Belgii, w którym Robert Kubica zajął trzecie miejsce. Fin uznał, że perspektywy rozwoju teamu Polaka są obiecujące, a miejsce drugiego kierowcy wciąż nieobsadzone. W czwartek rozmowy z Renault potwierdził w fińskich mediach menedżer zawodnika.
Właściciel teamu Renault Gerard Lopez zapowiedział jednak, że nie tylko względy sportowe zadecydują o zatrudnieniu partnera dla Roberta Kubicy. Liczyć się będą także finanse.
- To śmieszne. Ludzie myślą, że wszystko idzie dobrze, więc zmienimy kierowców. A to nie tak - mówi Lopez i tłumaczy, że Renault bierze udział w Formule 1 głównie w celach zarobkowych i na ten aspekt bytności musi zwrócić szczególna uwagę.
- Względy finansowe są bardzo ważne. Chcemy poprowadzić nasz zespół do sukcesów, ponieważ jesteśmy platformą biznesową. Ważna jest również kwestia wizerunku - dodaje właściciel Renault.
- Sponsorzy, których przyciągnął Witalij, tacy jak Łada, są bardzo dobrymi sponsorami. Z drugiej strony, Witalij nie przyniósł aż tak wielkich pieniędzy, jak pisała prasa. Pietrow jest dobrym kierowcą, co potwierdził w GP2. Poza tym ma za sobą 250 milionów Rosjan, dla których jest przedstawicielem w F1. Bylibyśmy głupi, gdybyśmy tego nie dostrzegali. On jest ważnym elementem, tak jak Robert Kubica - zakończył Lopez, sugerując tym samym, że Raikkonen nie może być pewny zatrudnienia we francuskiej stajni.
Potwierdził menadżer Raikkonena