Wilkowicz z Pjongczangu. Igrzyska arktyczne. Jak nie zimnem ich, to wiatrem. "Nawet Shiffrin nie pokona wiatru w twarz"

W niedzielę wywiało ze stoku zjazdowców, a w poniedziałek nie dało się już rozegrać nawet slalomu giganta kobiet. Pierwszy raz od 20 lat będą w igrzyskach dwie konkurencje alpejskie jednego dnia - w czwartek
Pjongczang 2018. Trasa zjazdu Pjongczang 2018. Trasa zjazdu MICHAEL PROBST/AP

Tyle scenariuszy do nakręcenia: o Akselu Lundzie Svindalu, który w drodze po pożegnalny medal nie dał się złamać żadnej kontuzji, o Mikaeli Shiffrin zapracowanej w pogoni za medalami jak kiedyś Phelps w basenie, o Marcelu Hirscherze  i zdejmowaniu klątwy olimpijskiego złota, o ostatnich igrzyskach Lindsey Vonn. A dalej nie ma zgody na wejście na plan.

Nieważne, czy w Jeongseon, gdzie specjalnie pod olimpijskie konkurencje szybkościowe wyrąbano hektary pięćsetletniego lasu, czy w bardziej osłoniętym Yongpyong, najstarszej stacji alpejskiej Korei Południowej -  zjeżdżać się nie da. Wieje zbyt mocno. I to może nie być koniec zmian w programie.

"Organizatorzy byli gotowi zacząć z obniżonego startu, ale i tak się nie udało"

W Jeongseon, trzydzieści kilometrów na północ od głównych aren igrzysk, już w niedzielę wiało tak, że organizatorzy od razu przełożyli bieg zjazdowy na czwartek. Trudno było utrzymać na stoku bramkę mety i samo puszczenie w ruch gondoli na górę było ryzykowne. Co dopiero zjeżdżanie. - A u nas w Yongpyong próbowali do ostatniej chwili - mówi Sport.pl Marcin Orłowski, trener Maryny Gąsienicy-Daniel.

- Jeszcze w przeddzień mówili nam na odprawie, że zrobią wszystko, by slalom gigant się odbył. My już rozmawialiśmy między sobą po treningowych przejazdach, że słabo to wygląda, żaden trening nie odbył się bez jakichś problemów, ale organizatorzy zapewniali, że nawet obniżą start, by tylko się udało. Niestety, gdy wywieźli nas w poniedziałek do góry, od razu było jasne, że nie ma szans. Nawet nam trenerom trudno było zjechać - mówi Orłowski.

"Proszę, zamykaj drzwi, ten wiatr jest taki zimny"

Igrzyska idą gładko tylko w halach lodowych Gangneung. W górskiej części igrzysk wiatr od soboty się wzmaga. To i tak wyczyn, że udało się rozegrać konkurs skoków, jaki by on nie był. Wiatr biathlonistom psuje strzelanie, skoczków skazał na loterię, wymusił odwołanie zjazdu, kwalifikacji w snowboardowym slopestyle'u kobiet, a teraz slalomu giganta kobiet. Nawet biegaczom narciarskim z dnia na dzień coraz bardziej utrudnia zadanie. W poniedziałek na stokach wiało ponad 100 km na godzinę. Na wyższych piętrach wioski olimpijskiej wiatr wyje dzień i noc jak w horrorach. I wszędzie pompuje mroźne powietrze. Im później, tym gorzej. Justyna Kowalczyk miała poważne obawy, czy nie odmroziła sobie palców na trasie, a startowała jeszcze w słońcu. Biathlonistki i biathloniści biegali wieczorem, gdy robi się nie do wytrzymania. Na drzwiach biur przy skoczni i trasach biegowych wiszą kartki: "Proszę, zamykaj drzwi, ten wiatr jest taki zimny".

"W życiu nie wjeżdżałem wyciągiem w takim wietrze"

- Tutaj na stoku jest stary wyciąg krzesełkowy i dało się go uruchomić. Ale z ręką na sercu: w życiu w takim wietrze nie wjeżdżałem - mówi trener Orłowski. -  Zawody nie miały sensu, dobra decyzja. Tu nawet nie chodziło o kwestię bezpieczeństwa, tak jak w zjeździe, gdzie zawodnicy skaczą. Bo w slalomie czy slalomie gigancie narciarzowi się niewiele może stać. Ale muszą być równe warunki. Żeby to wyglądało jak rywalizacja sportowa, a nie walka z wiatrem.

W konkurencjach alpejskich w skład jury zawodów wchodzi też dwóch losowo wybranych trenerów, oni przekazują głos reszty trenerskiego środowiska. - Więc decyzja jest wspólna i jeśli ktoś uważa że coś jest nie tak, to może zgłosić zażalenia. Nawet Mikaela Shiffrin nie wygra, jeśli będzie miała wiatr w twarz, a rywalki w plecy. W Soelden na inaugurację Pucharu Świata wielu trenerów było sfrustrowanych, bo niektóre dziewczyny dostawały podmuch w plecy i od razu było to widać w pomiarach: pół sekundy szybciej, 0,7 sek. Bardzo duża różnica.

Tak nie było od Nagano 1998

Nie udało się przełożyć zawodów na następny dzień, bo mężczyźni mają we wtorek kombinację i nie byłoby miejsca w ramówce na transmisję kobiecego giganta. Organizatorzy wybrali więc czwartek, kiedy wprawdzie jest zjazd mężczyzn, ale jeśli oni mają konkurencję składającą się z jednego przejazdu, wtedy spokojnie można zmieścić transmisję dwóch przejazdów kobiet. Można. Tyle że od czasu Nagano 1998 pogoda ani razu nie zmusiła organizatorów igrzysk do takich ustępstw.  A każda następna zmiana grozi logistycznym chaosem: na razie mężczyźni mają w Jeongseon konkurencje szybkościowe, a kobiety w Yongpyong techniczne. I muszą się w porę zamienić miejscami.


Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.