6:0, 6:0! Świątek jak imperatorka. Polka zrobiła to, czego rywalki nie potrafią

Łukasz Jachimiak
Niecałe dwa lata temu Anastasija Pawluczenkowa grała w finale Roland Garros i wygrywała złoty medal igrzysk olimpijskich w Tokio. A Iga Świątek przeżywała trudne chwile. Dziś w drugiej rundzie turnieju w Rzymie nasza imperatorka rozbiła Rosjankę 6:0, 6:0. Polka wysłała wiadomość do Aryny Sabalenki oraz Jeleny Rybakiny, które w tym roku rzuciły jej wyzwanie.

Aryna Sabalenka właśnie przegrała swój pierwszy mecz w Rzymie. Jelena Rybakina zagrała tylko jedno spotkanie ostatnio w Madrycie i już po nim musiała pożegnać się z turniejem. Obie rozgrywają świetny sezon. W rankingu WTA Race uwzględniającym punkty zdobyte tylko w 2023 roku są na pierwszym i drugim miejscu przed Igą Świątek. Ale teraz, po kilku miesiącach, przyszedł czas testu. Teraz okaże się, czy Białorusinka i Kazaszka potwierdzą regularność na dystansie dłuższym niż kilka miesięcy. Teraz zobaczymy czy stać je na to, co od dawna pokazuje Polka.

Zobacz wideo Traktowanie sędziów? Listkiewicz nie kryje oburzenia

Nasza numer 1 światowego rankingu WTA zaczęła właśnie 26. turniej z rzędu, w którym wygrała swój pierwszy mecz. Od prawie dwóch lat, dokładnie od 19 sierpnia 2021 roku, Idze nie zdarzyło się odpaść z turnieju po jednym rozegranym spotkaniu. Wtedy stało się to w Cincinnati, gdy przegrała 3:6, 3:6 z Ons Jabeur (technicznie był to mecz drugiej rundy, w pierwszej Świątek miała wolny los). To był pierwszy turniej Igi po rozczarowaniu, jakie przeżyła na igrzyskach w Tokio.

Pawluczenkowa wpadła na ścianę

Zatrzymajmy się w tym miejscu na chwilę i zauważmy, że na tamtych igrzyskach Anastasija Pawluczenkowa zdobyła złoty medal w mikście, w którym występowała z Andriejem Rublowem. Oraz że krótko przed tamtymi igrzyskami Pawluczenkowa dotarła do finału Roland Garros. Niecałe dwa lata temu Rosjanka była finalistką French Open, które Iga skończyła na ćwierćfinale. Wtedy Pawluczenkowa wydawała się być na dobrej drodze do miejsca w top 10 rankingu WTA (najwyżej była na 11. miejscu). Dziś jest dopiero 506.

Rosjanka próbuje odbudować swoją pozycję po kontuzji, przez którą straciła niemal cały poprzedni sezon. Dwa dni temu Pawluczenkowa potrafiła rozbić 6:1, 6:1 notowaną na 78. miejscu Sarę Errani. Ale od Świątek odbiła się jak od ściany.

Po wygraniu turnieju w Stuttgarcie (finałowe zwycięstwo nad Sabalenką) i po dojściu do finału w Madrycie (przegranego z Sabalenką) Iga turniej w Rzymie zaczęła jak imperatorka. Mistrzyni z 2021 i 2022 roku imponowała i poruszaniem się po wolniejszej niż w Niemczech i Hiszpanii mączce, i pokazując wszystkim wszechstronny tenis zarówno w ofensywie, jak w defensywie oraz w błyskawicznym przechodzeniu z jednej fazy do drugiej. Wcale nie było tak, że Pawluczenkowa nie walczyła. W pierwszej partii obroniła aż sześć setboli. W drugiej też z całych sił starała się zrobić wszystko, żeby nie odjechać na rowerze, czyli nie przegrać 0:6, 0:6.

Mecz skończył się właśnie takim wynikiem, ale trwał "aż" godzinę i siedem minut. Iga wygrała 57 punktów, a Rosjanka 29. To statystyki znacznie lepsze dla Pawluczenkowej od tych, jakie w przegranym 0:6, 0:6 finale z Igą zanotowała w Rzymie dwa lata temu Karolina Pliskova. Wtedy Czeszka wygrała zaledwie 13 punktów, a Iga 51. Tamten finał trwał tylko 48 minut.

Janowicz wiedział

Tyle "pocieszeń" dla rozbitej Rosjanki. Natomiast co do Igi, to oczywiście przed nią jeszcze długa droga do trzeciego rzymskiego finału z rzędu. Ale po takim początku cel jest oczywisty. A kłopoty głównych rywalek Polki? Możliwe, że Jerzy Janowicz ma rację, kiedy czuje spokój o wyniki Igi i gdy równocześnie ma poczucie, że nikt inny nie daje takiej gwarancji jak ona. - Jestem zdecydowanie bardziej spokojny o to, że na najwyższym poziomie będzie cały czas Iga niż o to, że świetne wyniki będzie cały czas osiągała Sabalenka. Nawet przy średniej czy wręcz słabej grze Iga jest w stanie mieć dobre wyniki. A Sabalenka? Mam wątpliwości - mówił półfinalista Wimbledonu 2013 w rozmowie ze Sport.pl tuż po madryckim finale Świątek - Sabalenka wygranym przez Białorusinkę.

- Dla mnie Iga jest faworytką na wszystkich kortach, nie tylko ziemnych. I już dawno tak mówiłem. Iga czysto tenisowo jest po prostu dużo wyżej od innych dziewczyn. Wiadomo, że mimo to może przegrywać, bo nie jest maszyną. Czasami jej zdarzają się słabsze mecze, a do tego rywalka gra bardzo dobrze, ale ogólnie Iga naprawdę tenisowo góruje nad wszystkimi innymi dziewczynami - dodawał Janowicz. Wystarczyła chwila turnieju w Rzymie, żebyśmy wszyscy stwierdzili, że coś w tym jest.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.