Niebywały powrót Igi Świątek! Ogromne problemy, a potem 12:1

Wielka klasa Igi Świątek! Miała ogromne problemy i przegrała pierwszego seta, ale potem jej rywalka stanęła. Polka wygrała aż dziesięć gemów z rzędu i ostatecznie całe spotkanie z Anheliną Kalininą 5:7, 6:0, 6:1. Tym samym awansowała do trzeciej rundy turnieju Indian Wells.

Za wejście do III rundy Indian Wells Świątek trzeba pochwalić. Ale nie było to najmilsze przywitanie z kortami w Kalifornii dla czwartej zawodniczki rankingu WTA. Polka miała problem z opanowaniem emocji i ograniczeniem nerwowych uderzeń. Po pierwszej partii wyglądało to na najsłabszy mecz Polki w tym sezonie.

Porażkę w pierwszym secie Świątek wynagrodziła sobie dwoma kolejnymi, w których była już wyraźnie lepsza od Anheliny Kalininy (50. WTA). Polka wygrała dziesięć gemów z rzędu i ostatecznie w całym spotkaniu także okazała się lepsza. Jej gra miała w piątek dwie twarze, ale jeśli wychodzić z wielkich kłopotów, to właśnie w taki sposób jak polska tenisistka w tym meczu.

Zobacz wideo "Mam dreszcze". Ukraiński piłkarz reaguje na decyzję Polaków [SPORT.PL LIVE #16]

Świątek poirytowana podeszła do sędzi. Wtedy skończył się dobry rytm gry Polki

Już w pierwszym gemie spotkania Kalinina miała szansę na przełamanie Świątek, ale nie wykorzystała swojego jedynego break-pointa. Ostatecznie wygrała go Polka. Później wciąż nie było jednak łatwo. Świątek przełamała Kalininę na 3:1 już przy pierwszej okazji, ale to były ostatnie chwile dobrego rytmu gry Polki.

Sfrustrował ją hałas dochodzący z restauracji na korcie i zaczęła na to narzekać w stronę sędzi Paulo Vieiry Souzy. Nawet apel w kierunku kibiców hałasu nie zatrzymał. Co więcej, w grze Świątek widać było sporo emocji. Pierwszy set szybko zamienił się w walkę "przełamanie za przełamanie". Bo na 3:2 odpowiedziała Kalinina, wykorzystując drugiego break-pointa w tym gemie, potem Ukrainkę znów przełamała Świątek na 4:2, a przy słabszej chwili gry Świątek swoją szansę ponownie wykorzystała jej rywalka.

Nietypowy ruch Świątek. Przebrała się poza szatnią. Chwilę później przegrała seta

Było 4:3 i wtedy to Kalinina miała większe szanse na przejęcie inicjatywy. Wygrała w wyrównanej grze ze Świątek we własnym gemie serwisowym, a następnie po kilku błędach Polki wyszła nawet na prowadzenie 5:4. U Świątek widać było dużo nerwowości: wyraźne auty, za szybko i zbyt mocno uderzane piłki, czy nieskuteczny pierwszy serwis. Polka była wręcz wytrącona z równowagi. W pewnym momencie doprowadziła do wyrównania w gemie i chciała zejść już z kortu, bo myślała, że wygrała, że jest 4:4. Okazało się, że musi grać dalej i po dwóch kolejnych piłkach ostatecznie to Ukrainka przełamała Świątek i wygrała gema.

Kolejny miał być już tylko formalnością dla Kalininy, ale to Świątek wyszła na niego pewniej i wygrała przy podaniu rywalki, doprowadzając do wyniku 5:5 w secie. Zyskała szansę na przejęcie inicjatywy w meczu, ale to wciąż nie były najlepsze momenty Polki. Nie wykorzystała swojej szansy i jej rywalka znów stanęła przed szansą na wygranie seta. Świątek była na tyle poddenerwowana, że pomiędzy jedenastym a dwunastym gemem przebrała się na korcie, co nie należy do częstych zachowań. "Nowe szaty" wiele Polce jednak nie przyniosły. Kalinina wcale nie grała tak pewnie, jak jeszcze chwilę wcześniej i to Świątek jako pierwsza zyskała szansę na wygranie gema. Break-pointa jednak nie wykorzystała, a chwilę później to Ukrainka zdobyła pierwszą piłkę setową i wygrała tę partię 7:5.

Świątek krzyknęła "Come on!" i wróciła do gry. Kapitalna odpowiedź na przegranego seta

Polka zeszła na przerwę do szatni i wróciła zupełnie odmieniona. Choć Kalinina już w pierwszym gemie drugiego seta miała dwie piłki na przełamanie, to Świątek obroniła się czterema punktami z rzędu i objęła prowadzenie. Podwyższyła je wygranym do zera gemem przy podaniu Ukrainki. W kolejnym znów się męczyła: nawet jeszcze bardziej niż w tym otwierającym partię, bo Kalinina zyskała aż trzy break-pointy. Świątek obroniła jednak wszystkie i po kilku kolejnych punktach wyszła na prowadzenie 3:0 w drugim secie. 

Później Świątek zyskiwała głównie na wykorzystywaniu swoich szans - jak w przypadku wygranego break-pointa, który dał jej prowadzenie 4:0, po którym Polka głośno krzyknęła "Come on!". Mogła odetchnąć. Wreszcie wróciła do swojej dobrej gry. Potem po kilku punktach podarowanych przez grającą coraz mniej precyzyjnie Kalininę w piątym gemie także wygrała Świątek. Pierwszy set trwał 58 minut, drugi tylko nieco ponad połowę tego czasu, bo 34 minuty i zakończył się pewnym zwycięstwem Polki. 6:0 miało jej dać pewność już do końca spotkania. 

Dziesięć gemów z rzędu i świetna ucieczka Świątek od kłopotów. Jest w trzeciej rundzie

Świątek nie przerwała serii wygranych gemów jeszcze przez kilkanaście minut - Kalinina wygrała dopiero przy podaniu Polki w piątym gemie trzeciej partii. Polka wygrała zatem aż dziesięć gemów z rzędu. Zaczęła lepiej serwować, wymuszać błędy u rywalki i trafiać nawet bardzo ryzykownymi piłkami w kort. Świetnie dźwignęła presję spotkania i zyskała przewagę, która pozwoliła jej zagrać z nieco większym luzem. 

Po polskiej zawodniczce nie było widać, że goni wynik. Grała, jakby to ona cały czas prowadziła i dążyła do jak najszybszego zwycięstwa w tym spotkaniu. Ostatecznie pokonała Ukrainkę 6:1 w trzecim secie i 2:1 w całym spotkaniu.

Tym samym weszła do III rundy Indian Wells, w której zmierzy się z Brazylijką Beatriz Haddad Maią (61. WTA), albo Dunką Clarą Tauson (40. WTA). Miejmy nadzieję, że w kolejnych etapach turnieju obędzie się bez takich kłopotów Świątek jak w meczu z Kalininą, ale Polka świetnie zaprezentowała też, że potrafi z nich wychodzić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.