Rajd Dakar wjeżdża do Boliwii. W wysokich górach zaskoczyły ich burza, grad i śnieg

Mimo to wszyscy prawie wszyscy Polacy awansowali w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar. W czwartek kolejny etap na wysokości ponad 3 tys. m n.p.m. Dakar wjeżdża do Boliwii

W samochodach Jakub Przygoński awansował do czołowej dziesiątki – z 12. miejsce na dziewiąte. W quadach Rafał Sonik jest 12. (był 18), a Kamil Wiśniewski 22. (z 25.). W motocyklach Paweł Stasiaczek z 99. pozycji na 88. Adam Tomiczek nieznacznie spadł – był 33., jest 35.

– Środowy odcinek był naprawdę długi. Początkowo było bardzo trudno nawigacyjnie. Dużym wyzwaniem okazał się wyjątkowo wymagający teren, pełen kamieni i głazów. Kiedy poradziliśmy sobie z tym, jechaliśmy naprawdę fajnym odcinkiem w stylu WRC, zakręt w zakręt – opowiada Przygoński. – Mieliśmy wtedy bardzo dobry rytm. Samochód prowadził się naprawdę dobrze. Jednak gdy przejeżdżaliśmy na wysokości 5000 m n.p.m., padał grad i było bardzo zimno. Teraz wjeżdżamy do Boliwii, przed nami odcinki na wysokości i walczymy dalej!

 

Sonik, który jest jednym z faworytów w quadach powoli odrabia straty, które poniósł na pierwszym etapie, kiedy miał wypadek. – Najważniejsze dla mnie jest, by każdego dnia wędrować o kilka pozycji w górę klasyfikacji. Mozolnie i cierpliwie, ale skutecznie. Na tym się koncentruję i to determinuje moją taktykę jazdy – podkreśla Sonik.

Rafał Sonik na 3. etapie Rajdu DakarRafał Sonik na 3. etapie Rajdu Dakar Sonik Team

On też odczuł zmianę pogody na trasie etapu. Zgodnie z przewidywaniami, sporym wyzwaniem była nie tylko nawigacja, czy dystans, ale również wahania temperatur. Rajdowcy wjechali na wysokość 5000 m n.p.m. Po drodze przydały im się kurtki przeciwdeszczowe, bo wielu z nich musiało przetrwać burzę, ulewę, grad oraz śnieg. Amplituda temperatur między startem, a najwyższymi partiami gór przekraczała 30 stopni! – Poczułem się o niebo lepiej, kiedy wyjechaliśmy z upałów. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi rywalizacja w temperaturze poniżej zera. Nie miałem przygód technicznych, a ból w plecach odezwał się tylko dwa razy. Jestem więc w dużo lepszym humorze – powiedział dakarowy debiutant Wiśniewski.

Czwartkowy etap zapowiada się jeszcze ciekawiej. Odcinek specjalny liczy aż 416 km i w całości będzie odbywać się powyżej granicy 3000 m n.p.m. Na tej wysokości dakarowa stawka pozostanie przez najbliższe sześć dni. Co więcej na trasie pojawią się strome i rozległe wydmy, których sforsowanie wymagać będzie od zawodników techniki. Organizatorzy przewidują, że nie wszyscy poradzą sobie z tym wyzwaniem, dlatego wytyczyli wariant „B”. Można ominąć wydmy łatwiejszą, 50-kilometrową trasą, jednak oznaczać to będzie 12-godzinną karę. Walczący o czołowe lokaty nie będą więc raczej zainteresowani tym rozwiązaniem.

 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.