Tak Polacy "odmóżdżali się" w drodze po medale w Planicy. "Stupid games" jak u Heynena

Jakub Balcerski
- To o wiele więcej niż tylko coś zabawnego - tak Vital Heynen, były trener polskich siatkarzy i specjalista od tzw. "stupid games" ocenia, jak poza skocznią sztab Polaków pomagał im przygotować się przed i podczas mistrzostw świata w Planicy. Skoczkowie biegają za jajkami, budują mosty z gazet, grają w kręgle i strzelają z łuku. I nie robią tego bez powodu, bo potem zdobywają medale.

Sukces taki, jak medale polskich skoczków na mistrzostwach świata w Planicy nie bierze się tylko z pracy nad sportową formą. Polacy i ich sztab nie pracują tylko na skoczni, ale i za kulisami. W dodatku, wykorzystując metody, które dla innych kadr są niedostępne albo nie do końca im odpowiadają.

Zobacz wideo "Stupid games" w kadrze skoczków. U Thurnbichlera jak u Heynena

Kręgle i strzelanie z łuku. Tak Polacy "odmóżdżali się" na MŚ. To nic nowego

Poniedziałek, 27 lutego, pierwszy wolny dzień od skakania na MŚ w Planicy. Polacy poza spokojnym treningiem siłowym wykorzystują takie chwile w ciekawy, kreatywny sposób już od początku sezonu. Tym razem strzelali z łuku. Kolejnego dnia wybierają się wspólnie na kręgielnię, a wszystko otwierają dla mediów, które obserwują, jak radzą sobie zawodnicy. Na koniec otrzymujemy wyniki - najlepszy polski asystent trenera Thomasa Thurnbichlera, Krzysztof Miętus.

Takie "odmóżdżanie" to dla skoczków nic nowego. Są także dni, w które trenerzy organizują im sporo aktywności już w hotelach. Przeprawiali już jajka przez taflę wody w basenie, mieli sprawić, że bezpiecznie zlecą z drugiego piętra noclegu na ziemię, budowali mosty z gazet, czy wieże z kartek papieru. Wszystko brzmi dość dziecinnie, nietypowo dla działań profesjonalnych sportowców. Ale to dokładnie zaplanowane i jak się okazuje bardzo potrzebne dla zawodników.

Polacy mają być kreatywni. Tak odciągają myślenie od skoków. "Każdy ma swój sposób. My też"

- Mam doświadczenie ze swojej zawodniczej kariery, że gdy skoczkowie robią rozgrzewkę i ćwiczenia aktywacyjne tuż przed rozpoczęciem zawodów to zazwyczaj grają w siatkówkę w grupach albo robią imitacje skoków już są mocno skupieni - mówi nam Marc Noelke, asystent Thurnbichlera. - Moje odczucie poparte lekturą badań na temat przyniosło proste wnioski: przed konkursem masz konkretne zasoby energii do wykorzystania. To one pozwalają ci się odpowiednio skupić. Być zdeterminowanym i podejmować odpowiednie decyzje. Można to zauważyć zwłaszcza w dokumentach dotyczących pracy prawników. Większość wyborów, które później uważają za słuszne, dokonują dopiero po obiedzie. Zaczynają dzień o ósmej rano, mają kilka świetnych decyzji, następnie trafność ich decyzji zdecydowanie spada, jedzą lunch i do końca dnia decydują już o wiele lepiej. Wniosek? Nigdy nie podejmuj decyzji, gdy jesteś głodny i zmęczony - opisuje Niemiec.

Jakie to ma przełożenie na aktywność polskich skoczków przed konkursami? - Nie muszą się za bardzo skupiać na skokach nad ranem, kiedy zawody są dopiero późnym popołudniem. Bo taka presja, stres narzucony sobie jest po prostu bardzo męczący. To ważne, żeby być w tamtej chwili razem z grupą, współpracować, mieć kontakt twarzą w twarz z innymi. Nawet rozmawiać ze sobą o problemach albo właśnie o czymś pozytywnym. Każdy ma swój sposób. My też - przyznaje Noelke.

Skąd zatem wzięło się bieganie za jajkami czy mosty z gazet? - Zawsze staramy się robić coś innego. Wymyślić jakąś zabawę, może małą rywalizację. To bardzo kreatywna grupa, choćby Dawid, który uwielbia majsterkowanie i modelarstwo. Myślimy o każdym, dopytujemy, co zainteresuje chłopaków i mocno to do nich dostosowujemy. Pierwsza zasada to zawsze: bądźmy kreatywni - wskazuje szkoleniowiec.

I przytacza, że to nie dla wszystkich. Razem z Alexandrem Pointnerem próbowali to wprowadzić w austriackiej kadrze, ale nie zawsze uzyskiwali pozytywną reakcję od zawodników. Byli znacznie bardziej skupieni na samych skokach. - Robiliśmy to, ale skoczkowie mieli do tego inne podejście. Ujmę to tak: mogłeś się poczuć trochę, jak na przyjęciu dla przedszkolaków. Jednym z zadań raz było np. przejście toru przeszkód w dwójkach, najpierw mając pomiędzy sobą balon, a potem odbijając go w górę ręką albo brzuchem. Dużo śmiechu i o to głównie chodziło: o zbudowanie atmosfery. Śmiech redukuje stres, możesz trochę spokojniej odetchnąć. Tu też tak jest, ale cały pomysł przeprowadzania tego z Polakami i Austriakami się trochę różni - zaznacza Marc Noelke.

Stoch: "Skupiamy się na sobie, a wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie"

Jak do pomysłów trenerów podchodzą sami zawodnicy? - Te gry mają wiele celów, które mają nam w przyszłości ułatwić wykonywania naszego zadania. Gdy jesteśmy na rozbiegu, nasza uwaga jest często skoncentrowana na jednym konkretnym elemencie. Skupiamy się na sobie, a wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie. Często w trakcie tych gier i zabaw też chodzi o to, żeby skupić się na czymś bardzo konkretnym, tylko na jednej rzeczy. Przy okazji ze sobą współpracujemy i wzmacniamy dobre relacje w naszej grupie. Wiele różnych aspektów pojawia się zatem w jednym miejscu - mówi o tych metodach wprowadzonych przez sztab Kamil Stoch.

Skoczkowie przy tych zadaniach są zresztą bardzo naturalni, a publikowanie kulis tych sytuacji na Instagramie polskiego związku pomaga pokazać kibicom zawodników od innej strony. Aż trudno pomyśleć, że wszystko zaczynało się od specjalnych celów na treningach podczas zgrupowań, gdy trenerzy kazali rozpoznawać kolory, wykonywać działania matematyczne, albo śpiewać piosenki podczas lotu. Z nimi nie ma nudy.

Heynen ocenia "stupid games" w kadrze skoczków. "To o wiele więcej niż tylko coś zabawnego"

Wszystko to bardzo przypomina słynne "stupid games" Vitala Heynena, do których słusznie porównał te pomysły sztabu skoczków dziennikarz TVP Sport, Michał Chmielewski. Heynen, były trener polskich siatkarzy, przygotowywał dla swoich zawodników bardzo oryginalne ćwiczenia na rozgrzewki i treningi. Musieli np. uważać, żeby nie ruszyć butelek rozstawionych po boisku, gdy przyjmowali piłki, zmieniać się dwójkami z jednej na drugą część boiska, grając przez siatkę, czy wykorzystywał do ćwiczeń krzesła, a nawet bramki do piłki ręcznej.

- Wszyscy na nie czekamy. "Stupid games" to są "normal games" - mówili szczerze siatkarze. Choć uważali je czasem za dość szalone i - jak w nazwie - głupie, to i tak byli ciekawi, co wymyślił dla nich Belg.

Pokazaliśmy Heynenowi, jakie "stupid games" przygotowuje sztab dla polskich skoczków. I jego reakcja jest bardzo pozytywna. - To świetne. Moje gry, które przygotowywałem na trening, czy rozgrzewkę dla zawodników zawsze miały różne koncepcje. Czasem chodziło o pracę nad techniką, czasem intensywnością, ale przede wszystkim miały pobudzić do myślenia. I to tutaj widzę: to, co robią trenerzy u waszych skoczków z pewnością pobudza ich myślenie. Jest kreatywnie i te pomysły sprawiają, że współpracują, są jednym zespołem - ocenia Heynen.

- To wszystko jest podane w takim lekkim stylu. Gdy się to widzi, można pomyśleć, że chodzi tylko o zabawę. Że to ma być śmieszne. Nie, to o wiele więcej niż tylko coś zabawnego. Jeśli chcesz zapewnić zawodnikom jakieś konkretne doświadczenie, coś, co zapadnie im w pamięć, musicie robić coś, do czego nie są przyzwyczajeni. Wyjść ze strefy komfortu. I wtedy wezmą w tym udział ci, którzy na początku w ogóle nie chcieli być częścią takich gierek. Bo co, nagle cały zespół gra, tylko oni stoją obok? Nie, potrzebują szacunku innych i samemu okazywać go reszcie grupy. Tak to funkcjonuje. Lubię te pomysły, bo to nie tylko siatkówka albo skoki. To różne aspekty życia. I to w nich chcemy rozwijać naszych zawodników - tłumaczy trener.

Czy to złoty sposób polskich skoczków, który pomógł im zdobyć medale mistrzostw świata i dojść do szczytu formy w tak nietypowy sposób? To na pewno jeden z czynników, który sprawił, że polska kadra w tym momencie jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą na świecie. Nie można o niej myśleć tylko pod kątem sportu, ale także tego, w jaki sposób współpracują, tworzą dobrze rozumiejący się zespół, budują zaufanie i tak podwyższają różne umiejętności. To dzięki nim ich poziom na skoczni też znacząco wzrasta. A później cieszą się z medali tak jak w Planicy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.