Okulary niezdejmowane nawet na czas lotu wciśnięte pod gogle, charakterystyczna zgarbiona sylwetka i lądowanie na buli. To opis zawodnika, którego pomimo bardzo słabych wyników zna chyba każdy w świecie skoków narciarskich. Michael Thomas Edwards, znany znacznie lepiej jako Eddie "Orzeł" swoimi wyczynami podczas igrzysk olimpijskich w Calgary w 1988 roku zasłynął na całym świecie. To właśnie przez jego skoki, w obawie o to, żeby w konkursach nie pojawiały się tak słabe odległości, FIS podjął decyzję o rozgrywaniu kwalifikacji w Pucharze Świata. Specyficznym stylem i ogromną determinacją Edwards bawił, ale także motywował. Dla kibiców nie liczyły się jednak jego odległości, czy wyniki, lecz to, że dopiął swego.
Zawodnik wziął udział w igrzyskach w Kanadzie jako pierwszy skoczek narciarski z Wielkiej Brytanii w historii. Uplasował się wtedy na 55. miejscu na normalnej skoczni i 58. pozycji w zawodach na dużym obiekcie. Oddał skok na 71 metrów, co wówczas stanowiło jego rekord życiowy. Brytyjczyk pobił go jeszcze, skacząc 73,5 metra w Szczyrbskim Jeziorze na Słowacji prawdopodobnie w 1990 roku. Jego kariera nie trwała jednak wiele dłużej. Oficjalnie zakończył ją po udziale w paru konkursach Pucharu Kontynentalnego w 1997 roku. Później zdarzało mu się jeszcze skakać amatorsko, ale stał się przede wszystkim symbolem tego sportu na Wyspach i swego rodzaju gwiazdą popkultury. Był zapraszany do udziału w talk-showach, komentował skoki w telewizji, a nawet napisał autobiografię. Na jej podstawie nakręcono hollywoodzką produkcję "Eddie zwany Orłem", gdzie w rolę skoczka wcielił się Taron Egerton.
Dziś Edwards ma 56 lat i doczekał się młodych następców. W Wielkiej Brytanii po jego odejściu ze świata sportu pojawiło się kilkunastu skoczków, ale żaden z nich nie potrafił przebić się do Pucharu Świata. Najbliżej był prawdopodobnie Glynn Pedersen, który najpierw reprezentował Kanadę, ale po zmianie obywatelstwa w 2000 roku stanął na starcie paru zawodów Pucharu Kontynentalnego i w jednych był nawet siódmy. W 2012 FIS ograniczyła możliwości startu z międzynarodowych zawodach Brytyjczykom w porozumieniu z tamtejszą federacją, przez co obecnie mogą w nich startować jedynie pojedynczo i to po dłuższej obserwacji. Pojawiła się jednak dwoje młodych adeptów skoków, którzy mogą dać Wielkiej Brytanii szansę na przyszłość w tej dyscyplinie.
Manon Cooper częściej startuje jako kombinatorka norweska, ale jest także pierwszą w historii i prawdopodobnie jedyną brytyjską skoczkinią narciarską. 16-latka poznała skoki jako odrębną dyscyplinę osiem lat temu, gdy przeniosła się wraz z rodziną do Innsbrucka. Gdy przyjechała do Austrii, nie miała pojęcia, że istnieją w nich międzynarodowe zawody, ale gdy obejrzała konkurs Turnieju Czterech Skoczni, zapragnęła spróbować swoich sił i w tej dyscyplinie. W zeszłym sezonie Cooper zadebiutowała w zawodach Alpen Cup, gdzie w tym roku potrafiła wejść nawet do najlepszej piętnastki. Innym talentem brytyjskich skoków ma być Sam Bolton, który regularnie bierze udział w zawodach FIS Cup. 18-latek mógł być rekordzistą Wielkiej Brytanii w długości skoku narciarskiego, ale nie ustał swojej zeszłorocznej próby z Whistler w Kanadzie, gdzie uzyskał 134,5 metra. Za oficjalny rekord wciąż uznaje się zatem skok o cztery i pół metra krótszy, który na olimpijskim obiekcie w Park City oddał Robert Lock.
Cooper i Bolton wystąpili na III Zimowych Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Lozannie. W Szwajcarii zawodniczka uzyskała swój rekord życiowy - 67,5 metra podczas rywalizacji kombinatorek norweskich, w której ostatecznie zajęła 19. miejsce, a skoczek uplasował się na 18. pozycji w konkursie skoków mężczyzn. Skoczkini przed wyjazdem do Lozanny kontaktowała się z Edwardsem, który miał jej powiedzieć, żeby "skakała dobrze i bawiła się świetnie".
- Świetnie się z nim rozmawia, to świetny facet. Nawet jeśli już byłam od niego lepsza na mojej domowej skoczni - mówiła dla BBC Cooper. - Miałam w swojej karierze parę upadków, ale nie załamuję się. Raz przed skokiem wypięło mi się wiązanie i nie zorientowałam się, że jadę po rozbiegu tak naprawdę bez narty. Natomiast jeśli oddaję dobry skok, to o tym wiem i po nim zawsze ląduję z uśmiechem - opisuje Brytyjka. Zarówno dla niej, jak i dla Boltona francuskie Premanon, gdzie uczestniczyli w młodzieżowych igrzyskach, było trochę jak Calgary dla Edwardsa. Wydaje się jednak, że przed nimi znacznie jaśniejsza przyszłość