Ten mecz nie mógł rozpocząć się gorzej dla podopiecznych Carlo Ancelottiego, którzy już po 11 minutach musieli odrabiać straty. A przecież grali na własnym stadionie. Oczywiście można się domyślać, że po ostatniej ligowej porażce 4:3 z rąk Barcelony, która w praktyce przekreśliła szanse Realu na obronę tytułu, z piłkarzy mogło ujść powietrze. Mimo wszystko duma kibiców Królewskich zostałaby urażona jeszcze bardziej, gdyby ich zespół przypieczętował mistrzowski tytuł odwiecznego rywala przez własną wpadkę.
Ale o włos od takiej było w meczu z Mallorką, gdyż do 94 minuty utrzymywał się remis 1:1. Taki rezultat sprawiłby, że Blaugrana miałaby już zapewniony tytuł. Posiadałaby bowiem 6 punktów przewagi, a przy tym ma lepszy bilans spotkań z Królewskimi, których pokonała 4:0 i 4:3.
W 95 minucie meczu Real dokonał jednak rzeczy, z której słynie i wyszarpał wygraną dzięki bramce Jacobo Ramona. Taki wynik oznacza, że zachował szanse na mistrzostwo Hiszpanii. Choć bardziej zgodne z prawdą byłoby, że przynajmniej nie podał odwiecznym rywalom tytułu na tacy.
Tym samym Robert Lewandowski i spółka na oficjalne zwycięstwo w LaLiga będą musieli poczekać co najmniej do czwartku, kiedy zmierzą się w derbowym starciu z Espanyolem. Wygrana sprawi, że przypieczętują tytuł. Każdy inny wynik będzie z kolei odwlekaniem nieuniknionego. Obecnie, pomimo rozegranego meczu mniej, Barcelona i tak ma 4 punkty przewagi nad Realem. Tutaj tylko piłkarski kataklizm mógłby odebrać im końcowy sukces.