Niemcy marzą, żeby Lewandowski jednak zostawił rekord Muellerowi. "Najwspanialszy sposób"

Robert Lewandowski jest już tylko o jedną bramkę od blisko 50-letniego rekordu Gerda Muellera. Ale słychać też w Niemczech głosy, że najpiękniej byłoby, gdyby Polak sam zdecydował, że zatrzymuje się o krok od rekordu. I wtedy zapewniłby sportową nieśmiertelność i sobie i Muellerowi.

"Zatrzymać Gerda Muellera to tak, jakby gołymi rękami próbować zatrzymać rozpędzony autobus" - takimi słowami kiedyś "L'Equipe" opisało niemieckiego superstrzelca, który w sezonie 1970/71 zdobył aż 40 bramek w Bundeslidze. Robertowi Lewandowskiemu brakuje już tylko dwóch goli, by poprawić rekord Niemca. Lewandowski ma jeszcze dwa mecze, by to zrobić. A im bliżej jest rekordu, tym więcej w niemieckich mediach sentymentalnych wpisów: o tym, że dzieje się rzecz historyczna, ale też że razem z pobiciem tego rekordu zostanie wymazane osiągnięcie, które było punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń kibiców

Zobacz wideo Tak Robert Lewandowski skompletował hat-tricka z Borussią M. [ELEVEN SPORTS]

- Tamto zdanie "L'Equipe" ukształtowały nasz sportowy obraz Muellera - pisze Ben Redelings, dziennikarz N-TV. - To tak cudownie pasowało do mojego dziecięcego wyobrażenia o wielkim rekordzie Bundesligi. Wydawałoby się: nieosiągalnego już dla nikogo. Ale potem pojawił się Robert Lewandowski i wstrząsnął emocjonalnym światem milionów fanów piłki - czytamy.

Redelings pisze, że gdy Robert Lewandowski pobije rekord, to w miejsce dawnego pięknego mitu pojawi się nowy. I tego dawnego będzie żal. - Nikt nie przypuszczał, że kiedyś stanie się coś niewyobrażalnego, czyli pobicie rekordu. Wynik Gerda wydawał się czymś, co przetrwa wieczność. A teraz chodzi raczej o to, kiedy, a nie czy Lewandowski pobije rekord. To dotyka głęboko serc wielu kibiców. I nie ma co ukrywać, trzymają stronę Muellera. Wielu z nas nigdy nie widziało go w akcji. Telewizyjne migawki, piękne cytaty z przeszłości działają na naszą wyobraźnię. Wyniosły Muellera na legendarnego napastnika, którego zwykli śmiertelnicy nie są w stanie przegonić. No i Mueller był taki, jak wielu z nas, czyli cudownie normalny, pomimo swojego piłkarskiego geniuszu. To również brało się z jego budowy fizycznej - pisze Redelings.

Mueller był niewysoki i nawet w trakcie kariery miewał kilkukilogramową nadwagę. A gdy udało mu się w końcu schudnąć, to zauroczył kibiców swoją sekretną dietą. - W ogóle nie znam się już na ziemniakach. Kiedyś mogłem jeść je bez końca. Dziś już nie mogę. Przestałem je pożerać. Ziemniaki? Już prawie nic o nich nie wiem - żartobliwie tłumaczył mistrz świata z 1974 roku.

Ale wróćmy do tekstu Redelingsa.  - Jak można nie lubić człowieka, który wypowiada takie zdania, a w dodatku strzela gola za golem? Taka osoba porusza serca. A Lewandowski? Dla wielu jest raczej typem wyrachowanego i twardego profesjonalisty. Nie jest raczej typem piłkarza, który poza boiskiem doprowadza kibiców do emocji. Ale kto wie? Może wszyscy się co do niego mylimy. Może Lewandowski tuż przed końcem meczu z Freiburgiem strzeli 40. gola w sezonie, zrównując się z Muellerem, a następnie zedrze z siebie koszulkę. Tym samym zostanie ukarany piątą żółtą kartkę [wykluczyłaby go z ostatniego meczu sezonu - red.] i z uśmiechem na ustach, ale bez słowa, minie dziennikarzy i uda się do szatni? - rozmarzył się niemiecki dziennikarz. 

W podobnym tonie pisze felietonista "Der Spiegel". - Wszystko wskazuje, że Lewandowski pobije rekord, ale co jeśli z niego dobrowolnie zrezygnuje? Nie do pomyślenia, prawda? - takimi słowami zaczyna swój felieton Peter Ahrens.

- 40 goli Muellera były tak odległym wynikiem, że nikt nawet nie fantazjował o tym, co by się stało, gdyby ten rekord był zagrożony. A potem przyszedł Lewandowski. Mam taką myśl, nieco zadziorną myśl. Wyobraźcie sobie, że Polak dobrowolnie zrzeka się rekordu, by pokłonić się przed największym strzelcem, jakiego kiedykolwiek ten klub miał. Lewandowski wygrał wszystko, co mógł. Gdyby tylko ten jeden rekord mógł zostawić Muellerowi. Czemu? Bo to jest Gerd Mueller. Bo Bayern bez Muellera nigdy nie byłby tym klubem, którym się stał. Byłby to najpiękniejszy i najwspanialszy sposób na uhonorowanie Muellera - pisze Ahrens.

Niemiecki dziennikarz zdaje sobie sprawę, że to dość absurdalne rozważania. - Wiem, że to zaprzecza niemal wszystkiemu, czym jest futbol z najwyższej półki. A jest napędzony zachłannością na kolejne zwycięstwa i sukcesy. Zawsze i więcej. Ale jeśli jest czas na wyrażenie tej myśli, to właśnie teraz. Teraz, czyli w czasach, gdy w piłce nożnej jeszcze nigdy tak często nie mówiło się o pokorze i o szacunku. I właśnie w tym momencie ta myśl, bardziej zadziorna: jak by to było, gdyby Lewandowski np. zrezygnował z rzutu karnego, by nie pobić tego rekordu? Dobrowolna rezygnacja z rekordu Muellera uczyniłaby z Lewandowskiego nieśmiertelnym wśród kibiców Bayernu. To byłaby historia, którą można opowiedzieć za 50 lat - tak kończy się artykuł w "Der Spiegel".

Choroba Gerda Muellera

Ten sentymentalny ton i chęć ochrony rekordu Muellera bierze się również z tego, że dziś dawny rekordzista jest mocno schorowanym człowiekiem, cierpi na demencję i od 2015 roku przebywa w domu opieki na przedmieściach Monachium. Robert Lewandowski nigdy nie miał szansy porozmawiać z nim o strzelaniu goli, ich drogi w Bayernie się rozminęły. Więcej przeczytacie w tekście Pawła Wilkowicza.

Więcej o:
Copyright © Agora SA