Tydzień temu Lech całkowicie zdominował mecz, ale w Poznaniu wygrał tylko 2:1, tracąc gola w końcówce, więc przed rewanżem Spartak wciąż mógł realnie myśleć o awansie. Te plany przybrały realnych kształtów, gdy gospodarze objęli prowadzenie w 37. minucie. Kelvin Ofori kapitalnie przyjął piłkę, "spalił" ją niczym kultowy Dimitar Berbatov, a następnie płaskim strzałem pokonał Filipa Bednarka.
Za utraconą bramkę można skrytykować Eliasa Anderssona, który zgubił krycie. Zresztą John van den Brom pewnie miał podobne zdanie, bo już w przerwie ściągnął Szweda z boiska.
Już w 50. minucie Lech przegrywał 0:2. No i znowu nie popisała się defensywa Kolejorza. Po błędzie Radosława Murawskiego Ofori zagrał w pole karne do Erika Daniela, a były gracz Zagłębia Lubin pokonał Filipa Bednarka z bliskiej odległości.
Niespełna kwadrans później Lech strzelił gola kontaktowego. Kristoffer Velde otrzymał piłkę tuż przed polem karnym, a potem Norweg popisał się cudownym, finezyjnym strzałem. To była jego druga bramka w tym sezonie, poprzednią zdobył tydzień temu właśnie w starciu ze Spartakiem.
Szkoda tylko, że w 74. minucie, gdy Jesper Karlstrom stracił piłkę i poszła kontra, to Velde wracał spacerkiem. I właśnie m.in. przez tych piłkarzy kompletnie niepilnowany w polu karnym Lecha był Lukas Stetina, który popisał się piękną przewrotką z 11. metra.
Później nie padły już żadne gole, więc do następnej rundy awansowali gospodarze. Dla poznaniaków oznacza to zaś koniec tegorocznej przygody z europejskimi pucharami.
W czwartek na boisko wyszli też m.in. piłkarze Legii, którzy po niesamowitym, kosmicznym meczu awansowali do IV rundy kwalifikacyjnej Ligi Konferencji Europy. W rewanżu wygrali na wyjeździe z Austrią Wiedeń aż 5:3 i odrobili straty z pierwszego meczu. Decydującego gola wbili w ostatnich sekundach! Więcej przeczytacie w pomeczowej relacji na Sport.pl.
Legia w IV rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy zmierzy się z FC Midtjylland.