- Jesteśmy tu po to, by tworzyć nową historię. Nie przyjechaliśmy do Zagrzebia, aby grać o bezbramkowy remis - odgrażał się Czesław Michniewicz. Tak, odgrażał się, bo to Dinamo - zespół, który regularnie występuje w europejskich pucharach, w przeciwieństwie do Legii, której w fazie grupowej nie było od pięciu lat - był faworytem tego dwumeczu. I nadal jest, ale już nie aż tak wielkim, jak przed środowym meczem w Zagrzebiu.
Ale ten mecz dla Legii mógł zacząć się źle. Już w pierwszej minucie, kiedy Filip Mladenović stracił piłkę przed własnym polem karnym, z czego nie skorzystał Bruno Petković. Zresztą w ogóle pierwszy kwadrans nie zapowiadał nic dobrego. Ale potem przyszedł drugi: 18., a po chwili 19. minuta. I dwie próby Mahira Emrelego. Pierwsza wybroniona przez Dominika Livakovica, a druga przez obrońców Dinama do spółki z ich bramkarzem.
Przewaga piłkarskiej jakości była po stronie Dinama, ale to można było przewidzieć. Tak samo, jak można było spodziewać się, że Michniewicz znowu będzie miał plan. No i miał. Jego piłkarze w obronie grali solidnie. Szczególnie w obronie, niekoniecznie w pomocy, gdzie już nie byli aż tak dobrze zorganizowani i skoncentrowani. Przed drugą połową - jak na mecz z rywalem tej klasy - można było jednak być optymistą.
Co prawda do przerwy nie skończyło się to żadnym dobrym strzałem Legii, ale Dinama też nie. Choć próby były - z obu stron. I na tym właśnie można było opierać swój optymizm. Ten po przerwie zaczął jednak powoli ulatywać. W 55. minucie jeszcze Artur Boruc obronił piekielnie mocny strzał z dystansu Lovro Majera, ale cztery minuty później już nie miał szans. Nawet się nie ruszył, kiedy Petković - który poradził sobie w polu karnym z Mateuszem Wieteską - wyskoczył do piłki i pokonał go głową.
Legia próbowała odpowiedzieć na tę bramkę. Najpierw w 63. minucie Mladenović, który poślizgnął się w polu karnym i nie oddał strzału. A po nim w 66. Josip Juranović, który strzał oddał, ale Kevin Theophile-Catherine ofiarnie go zablokował. To była dobra okazja mistrzów Polski, ale nie najlepsza. Najlepszą w 82. minucie miał rezerwowy Ernest Muci, który podobnie jak niedawno w ligowym meczu z Wisłą Płock (1:0) pokonał bramkarza Dinama mocnym strzałem sprzed pola karnego. I sprawił, że Legia w pierwszym meczu zremisowała w Zagrzebiu 1:1.
Rewanż z Dinamem we wtorek o 21 przy Łazienkowskiej. Jeśli mistrz Polski pokona mistrza Chorwacji, w drugiej połowie sierpnia o fazę grupową Ligi Mistrzów powalczy z lepszym z pary Crvena zvezda Belgard - Sheriff Tyraspol (w pierwszym meczu był remis 1:1). Jeśli odpadnie z Dinamem, będzie rywalizować o Ligę Europy z przegranym dwumeczu Slavia Praga - Ferencvaros (w pierwszym meczu Ferencvaros wygrał 2:0). Już teraz zespół Michniewicza jest jednak pewny gry w trzecim pucharze - Lidze Konferencji UEFA.