Obie drużyny do tego mecz wiosną nie wygrały. Mało tego, szukając ostatniego zwycięstwa Jagiellonii Białystok, trzeba było się cofnąć aż do początku października, gdy białostoczanie ograli Koronę Kielce 4:1. Zespół Macieja Stolarczyka do rywalizacji z Pogonią przystępował po serii ośmiu ligowych meczów bez wygranej, a w międzyczasie Jaga zaliczyła też kompromitującą wpadkę w Pucharze Polski z trzecioligową Lechią Zielona Góra.
Z widmem strefy spadkowej zaglądającej jej w oczy, Jagiellonia przeciwko Pogoni musiała grać bez kontuzjowanych Marca Guala, Miłosza Matysika, Bojana Nasticia i Wojciecha Łaskiego, z wracającym po kontuzji Jesusem Imazem na ławce rezerwowych, a na godzinę przed pierwszym gwizdkiem z awizowanego składu wypadł także chory Tomas Prikryl. W tych okolicznościach zdecydowanym faworytem wydawała się być grająca o europejskie puchary i w niemal optymalnym składzie (bez zawieszonych za kartki Triantafyllopoulosa i Fornalczyka) Pogoń.
I to wszystko w pierwszej połowie wydawało się potwierdzać. To goście ze Szczecina wyróżniali się zdecydowanie wyższą kulturą piłkarską, podczas gdy Jagiellonii z trudem przychodziło nawet wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Dominująca na murawie Pogoń nie stwarzała wielu okazji bramkowych, ale gdy już do nich dochodziła, były one niezwykle groźne.
W 12. minucie strzał Kamila Grosickiego po dobrej interwencji Zlatana Alomerovicia skutecznie dobił Marcel Wędrychowski, jednak był na dość wyraźnym spalonym. Wraz z upływem pół godziny gry sam Grosicki był bardzo bliski efektownego trafienia, ale po jego strzale zza pola karnego piłka obiła poprzeczkę bramki gospodarzy. Jagiellonia mogła z kolei się jedynie pochwalić tym, że dowiozła bezbramkowy remis do przerwy, a po niej sama też zaczęła wyprowadzać ciosy.
Na początku drugiej połowy wciąż zdecydowanie groźniejsza była Pogoń, jednak goście mieli problem z podejmowaniem optymalnych decyzji w polu karnym rywala. Tuż po przerwie rozkręcił się bramkarz Jagiellonii, Zlatan Alomerović, który zaczął bronić jak w transie. Najpierw wygrał pojedynek z Wędrychowski, następnie też miał trochę szczęścia, jak w bardzo dobrej sytuacji obok bramki uderzył Sebastian Kowalczyk.
Jagiellonii nie można było odmówić wielkiego zaangażowania w defensywie, a los to zaangażowanie zaczął też nagradzać pod obiema bramkami. W 56. minucie na boisku pojawił się Jesus Imaz, a już dwie minuty później, po świetnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bartłomieja Wdowika wynik strzałem głową otworzył rozgrywający swój 100. mecz w ekstraklasie Tomasz Kupisz.
Pogoń nacierała, kolejne świetne interwencje zaliczał Zlatan Alomerović. W 77. minucie bramkarz Jagi w znakomity sposób zatrzymał w sytuacji sam na sam Lukę Zahovicia, a dobijający z bliska Grosicki uderzył nad poprzeczką.
Ta nieskuteczność się na "Portowcach" zemściła już chwilę później. Po kontrataku Jagiellonii i dokładnej wrzutce 17-letniego Jakuba Lewickiego celnym strzałem z powietrza popisał się Jesus Imaz, zdobywając swoją 9. bramkę w tym sezonie ekstraklasy. Sędziowie pierwotnie zasygnalizowali w tej sytuacji spalonego, ale po kilkuminutowej analizie VAR bramkę uznał i było 2:0.
W samej końcówce obaj bramkarza popisali się jeszcze po jednej znakomitej obronie. Najpierw Dante Stipica odbił uderzenie z rzutu wolnego Wdowika, a chwilę później z próbą Kowalczyka poradził sobie Alomerović i wynik w Białymstoku już się nie zmienił.
W stolicy Podlasia doszło do niespodzianki i ambitna Jagiellonia Białystok pokonała nieskuteczną Pogoń Szczecin 2:0. Dzięki tej wygranej Jaga złapała oddech w ligowej tabeli - jest dwunasta z 23 punktami i ma już 6 punktów przewagi nad strefą spadkową. Pogoń dalej ma tylko 30 punktów i plasuje się na piątej pozycji.