W środę wieczorem Towarzystwo Sportowe Wisła ogłosiło, że "unieważniono umowę przejęcia Wisły Kraków SA przez Panów Vanna Ly i Matsa Hartlinga". W komunikacie podano, że prezesem piłkarskiej spółki zostanie Tadeusz Czerwiński. Tę informację kilkadziesiąt minut później zdementował jednak Mateusz Miga, dziennikarz katowickiego "Sportu" piszący na co dzień o Wiśle. - Początkowo się zgodził [Czerwiński], ale potem - przed złożeniem podpisu - odmówił ze względów zdrowotnych. Może będą go jeszcze urabiać, ale nie widzę tego - napisał Miga.
- Głupio mi znowu prostować kolegów. Ale pogłoski o rezygnacji pana Czerwińskiego są podobno przedwczesne - po tweecie Migi napisał Szymon Jadczak, dziennikarz "Superwizjera" i autor głośnego reportażu o powiązaniach władz Wisły z pseudokibicami "Piłka nożna i gangsterzy", który ukazał się we wrześniu na antenie TVN24.
Czerwiński to człowiek od lat związany z klubem z Reymonta. Był już m.in. wiceprezesem Wisły SA. Został nim w 2014 r., jeszcze za rządów Bogusława Cupiała, tuż po tym, jak pracę stracił Jacek Bednarz, który prowadził wojnę z kibolami, ale wszedł też w konflikt z Czerwińskim, który pod Wawelem uznawany jest jako zwolennik łagodnej polityki wobec kibiców.
Środowy komunikat nie rozwiewa tak naprawdę wielu wątpliwości. Z Vanną Ly, który miał zostać większościowym udziałowcem Wisły, wciąż nie ma kontaktu. Jego reprezentanci poinformowali jedynie, że francuski biznesmen kambodżańskiego pochodzenia, który miał przelać 12 mln zł na konto Wisły, ciężko zachorował. Ale na razie trudno to zweryfikować.
Mats Hartling i Vanna Ly przylecieli do Krakowa przed Świętami Bożego Narodzenia. Zgodnie z założeniami do 28 grudnia mieli spłacić długi Wisły w wysokości wspominanych 12 mln zł. Nie zrobili tego, więc umowa przejęcia klubu została unieważniona. Tak przynajmniej twierdzą na Reymonta - w Towarzystwie Sportowym, które zarządzało drużyną przez ostatnie dwa i pół roku, doprowadzając klub na skraj bankructwa.