Ekstraklasa. Marcin Robak dla Sport.pl przed meczem Śląsk - Legia: Nikt nie drży przed mistrzami Polski. W żadnym meczu nie uchodzą za zdecydowanych faworytów

Coraz więcej osób krytykuję i szydzi z Ekstraklasy. A ja będę jej trochę bronił. Gdyby była tak przeraźliwie słaba, jak niektórzy twierdzą, to kolejni świetni zawodnicy nie robiliby furory za granicą. W tak beznadziejnej lidze Krzysiek Piątek powinien w niej strzelać mnóstwo goli, a tak wcale nie było. Tymczasem teraz świetnie radzi sobie przeciwko znacznie lepszym zespołom we Włoszech - ocenia Marcin Robak, napastnik Śląska Wrocław.

Damian Bąbol: W ostatnich pięciu meczach strzeliłeś aż sześć goli. Złośliwi twierdzą, że nawet siedem, bo wypominają pierwszego samobója w twojej karierze w meczu z Zagłębiem Lubin. Po słabym początku sezonu rozkręciłeś się na dobre?

Marcin Robak: Zapomnijmy o tej wpadce z Zagłębiem. Skupiam się na pozytywach. Nie czuję się gorzej niż w poprzednim sezonie. Wiedziałem, że w końcu zacznę trafiać.  Potrzebowałem tylko trochę czasu. Jestem w dobrej formie, nie mogę doczekać się meczu z Legią. To dla nas bardzo ważny pojedynek. Jeśli wygramy, to zbliżymy się do górnej ósemki. Na pewno stać nas na to, żeby cieszyć się z kolejnego kompletu punktów.

Ale nie pomagacie kibicom zrozumieć Ekstraklasy. Z Zagłębiem przegraliście 0:4, tydzień później z Piastem Gliwice wygraliście 4:1, a w następnej kolejce równie gładko pokonaliście na wyjeździe lidera Jagiellonię Białystok 4:0.

- Na pewno ktoś może pomyśleć, że ostatnio jakieś dziwne wyniki padają, ale taka jest nasza liga. Bardzo wyrównana i skrajnie nieobliczalna. Obecny stan utrzymuje się od dobrych kilku sezonów i chyba wszyscy, którzy interesują się naszymi rozgrywkami zdążyli się do tego przyzwyczaić. Myślę jednak, że takie rezultaty oraz mecze, które są trudne do wytypowania sprawiają, że mimo wszystko liga jest atrakcyjna dla kibiców.

Liga bez faworytów. Niektórzy twierdzą, że to właśnie jest jej główna słabość. Brak logicznych wyników. Momentami trudno się w tym wszystkim połapać i poważnie traktować drużyny, które są w czołówce.

- Rozumiem, że bardziej logiczna byłaby sytuacja, w której dwie-trzy drużyny regularnie wygrywałyby z resztą ligi? Tylko że później dochodzi do starć w europejskich pucharach, które brutalnie sprowadzają nas na ziemię i pokazuję prawdziwą siłę tych teoretycznych faworytów Ekstraklasy. Jak zwykle wszyscy patrzą na Legię i zastanawiają się kiedy odpali i zacznie regularnie punktować. Ale czy naprawdę ma na tyle mocny skład i takich piłkarzy, którzy mogliby gwarantować, aby w każdej kolejce mogła wygrywać po 3:0? Moim zdaniem Legia obecnie nie jest najsilniejszą drużyną w Polsce, w sensie, że sportowo jakoś drastycznie nie góruje nad pozostałymi zespołami. Owszem, ma solidnych graczy, ale nie widzę tam takich wirtuozów, którzy mogą uchodzić za murowanych faworytów w każdej kolejce. Na pewno nie jest tak, że połowa ligi drży przed pojedynkiem z warszawskim zespołem.

W Ekstraklasie zadebiutowałeś w 2006 roku. W najwyższej klasie rozgrywkowej występowałeś w sześciu klubach.  Jak przez te 12 lat zmieniła się nasza liga? Jest na wyższym poziomie czy jednak tylko się uwstecznia?

- Polska klubowa piłka na pewno idzie do przodu, ale nie w takim tempie, w jakim wszyscy byśmy sobie tego życzyli. W trakcie sezonu oglądamy wiele spotkań na wysokim poziomie, zawodnicy się rozwijają, ale później przychodzą mecze w europejskich pucharach i jest wielkie rozczarowanie. Kibice są zniesmaczeni, a dziennikarze i eksperci zaczynają szydzić z naszej ligi. Czy Ekstraklasa jest rzeczywiście tak żenująca, jak twierdzą niektórzy? Oczywiście, że nie i będę trochę jej bronił. Gdyby nasza liga rzeczywiście była na tak słabym poziomie, to do lepszych zachodnich lig nie trafialiby kolejni gracze. Dobrym przykładem jest Krzysztof Piątek, który jest rewelacją Serie A. Skoro Ekstraklasa jest na tak marnym poziomie, to Krzysiek powinien w niej strzelać mnóstwo goli, a tak wcale nie było. Tymczasem świetnie radzi sobie przeciwko o wiele lepszym zespołom we Włoszech. 

Jesteś obecnie  współliderem klasyfikacji strzelców Ekstraklasie. Jak tak dalej pójdzie to oprócz Tomasza Frankowskiego będziesz najstarszym napastnikiem, który sięgnął po koronę najskuteczniejszego zawodnika ligi w XXI wieku.

- Byłoby super cieszyć się z tego osiągnięcia po raz drugi w karierze. Jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Kontuzję mnie omijają i to mnie najbardziej cieszy. Ale nie będę oszukiwał, że nie spoglądam w metrykę. W 2019 r. rocznikowo będę miał 37 lat, a to całkiem sporo jak na napastnika. Na pewno chcę ze Śląskiem osiągnąć jak najlepszy wynik w tym sezonie. Mój kontrakt wygasa w czerwcu przyszłego roku i wtedy będę się zastanawiał co dalej.

Czyli o grze w reprezentacji już nie myślisz?

- (śmiech) Raczej nie. To już za mną. Zaliczyłem dziewięć występów w kadrze, strzeliłem gola. To co miałem zrobić w reprezentacji, to już zrobiłem. Oczywiście marzenia sięgały wyżej, ale i tak jestem zadowolony z tego dorobku. Poza tym Jerzy Brzęczek nie narzeka na brak napastników w kadrze. Do swojej dyspozycji ma klasowych graczy: Roberta Lewandowskiego, Arka Milika, Krzysztofa Piątka czy Dawida Kownackiego. Jest z czego wybierać.  

Ile było prawdy, że latem miałeś się przenieść do drugoligowego Widzewa Łódź?

-  Początek rundy miałem nieudany, więc pojawiło się wiele spekulacji. Mnie trochę niezręcznie było się wypowiadać na ten temat, bo obowiązywał mnie kontrakt ze Śląskiem. Wiadomo, że wiele osób po raz kolejny łączy mnie z Widzewem. To klub, w którym spędziłem wiele pięknych chwil. Trzymam za niego kciuki, bo fajnie się odradza. Może zimą zacznę zastanawiać się co dalej. Pozostanie mi pół roku kontraktu w Śląsku. Ale na razie skupiam się na grze dla tego klubu.

***

KSW 45. Transmisja TV, stream online. Jak zamówić PPV? Ile kosztuje?

KSW 45. Popek wręczył prezent rywalowi. Erko Jun niezadowolony

KSW 45. O której godzinie? [KARTA WALK]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.