Pustki na konferencji Polaków. Czegoś takiego jeszcze nie było. "Od razu widać"

Bartłomiej Kubiak
Jeden fotoreporter i ośmiu dziennikarzy z Polski, dwóch dziennikarzy z Meksyku. Frekwencja na niedzielnej konferencji prasowej reprezentacji Polski, na której pojawili się Sebastian Szymański i Bartosz Bereszyński, nie była porywająca.

To już była trzecia konferencja prasowa Polaków w Katarze, ale pierwsza w tak nielicznym gronie. Na pierwszej - tej piątkowej - kiedy pojawili się selekcjoner Czesław Michniewicz i Robert Lewandowski, nie dało się nawet wcisnąć szpilki. Byli dziennikarze z Polski, Argentyny, Meksyku, Arabii Saudyjskiej. Prawie pełna sala była także w sobotę, kiedy z dziennikarzami rozmawiali Nicola Zalewski i Matty Cash.

Zobacz wideo Spełniła się przepowiednia Brzęczka. "Świat nam zazdrości"

- Od razu widać, że jest otwarcie mistrzostw świata, bo trochę się przerzedziło - zaczął niedzielną konferencję Jakub Kwiatkowski, który rozejrzał się po sali i zobaczył w niej jednego fotoreportera, ośmiu dziennikarzy z Polski, dwóch z Meksyku i kilka osób z biura prasowego reprezentacji Polski. Kwiatkowski w niedzielę jako pierwszy zasiadł za stołem. Zaraz za nim do klimatyzowanego namiotu, który znajduje się obok boiska treningowego w Kharaitiyat Sports Club - gdzie do mundialu od kilku dni szykuje się reprezentacja Polski - weszli Sebastian Szymański i Bartosz Bereszyński.

Bereszyński zaskoczony aklimatyzacją

- Dla mnie ten turniej to spełnienie marzeń - podkreślał kilka razy Szymański. Ale więcej w niedzielę mówił Bereszyński. - Ja jestem starszy od Sebastiana. Ale choć już po trzydziestce, to plecy, jak wstaję, mnie jeszcze nie bolą - uśmiechał się boczny obrońca Sampdorii.

Bereszyński dodawał, że jest zaskoczony tym, że aklimatyzacja w Katarze przebiega tak sprawnie. - Każdy z nas spodziewał się dużych upałów, a nie jest tak źle. Warunki są sprzyjające do trenowania i grania w piłkę. W hotelu też mamy ciszę i spokój. Jest zupełnie inaczej niż cztery lata temu w Soczi, gdzie tej prywatności mieliśmy niewiele. Tak samo, jak w zeszłym roku w Sopocie, gdzie szykowaliśmy się do Euro - przypomniał Bereszyński.

"Transfer do Feyenoordu dał mi wszystko"

Dla Bereszyńskiego to już drugi mundial. Dla Szymańskiego - pierwszy. - Transfer do Feyenoordu dał mi wszystko. Mam czystą głowę, jestem pewny siebie, co zresztą chyba widać na boisku - wskazał Szymański, który od sierpnia rozegrał dla Feyenoordu 18 spotkań, strzelił siedem goli i zaliczył cztery asysty.

W niedzielę obaj zgodnie stwierdzili, że już są przygotowani na mecz z Meksykiem. - Mieliśmy już kilka odpraw o rywalu. Znamy jego słabe i dobre strony. Ale nie ma sensu o tym teraz rozmawiać, bo jeszcze ktoś z Meksyku obejrzy tę konferencję i się czegoś dowie. My wszystko wiemy, zapewniam was. Z drugiej strony też chcemy skupiać się na sobie. To my mamy w tym meczu rządzić na boisku i strzelić przynajmniej o jednego gola więcej od przeciwnków - podkreślił Bereszyński.

Pierwszy mecz z Meksykiem - we wtorek 22 listopada.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.