• Link został skopiowany

Gdy padło pytanie o skandaliczne gesty, Feio przerwał. "Nie damy się nikomu poniżać"

Dawid Szymczak
To był bardzo emocjonujący wieczór. Zaraz po meczu z Broendby (1:1, 4:3 w dwumeczu) trener Legii Warszawa wykonał w kierunku trybuny gości gest Kozakiewicza, pokazał też oba środkowe palce. - Zachowujemy się z klasą, dopóki inni szanują nas. Pierwszą drużyną, która prowokowała, było Broendby. Ale wiem, co będzie. Jestem czarnym charakterem. Jasne - mówł na pomeczowej konferencji prasowej.
Goncalo Feio wyjaśnił swoje zachowanie po meczu z Broendby
Dawid Szymczak / screen Polsat Sport

To wydarzyło się zaraz po meczu. Sędzia odgwizdał jego koniec, a kibicom i piłkarzom Legii Warszawa ulżyło, bo w końcówce mieli spore problemy, by utrzymać remis 1:1, który dawał im awans. Ale Goncalo Feio zamiast odetchnąć, odwrócił się w kierunku trybuny gości. Najpierw ją uciszał, później wyciągnął przed siebie środkowe palce, a na koniec jeszcze wykonał "gest Kozakiewicza". Mało? Po chwili ruszył w stronę ławki rywali. Nie tylko po to, by zwyczajowo podziękować trenerowi Broendby, ale też by uciszyć jego asystentów i rezerwowych. 

Zobacz wideo Kiedrowski: Pokolenie Z nie interesuje się sportem. Dla nich jest marginesem

- Feio podszedł do nas i powiedział, że mamy wracać do domu - powiedział na pomeczowej konferencji Jesper Sorensen, trener Broendby. - Mamy do Legii szacunek i nie uważamy takiego zachowania za normalne. Nie wiem, czego się spodziewał. Musieliśmy zareagować. Widocznie chciał konfrontacji - dodał. Faktycznie, po chwili między piłkarzami i trenerami obu zespołów doszło do przepychanki. 

Stało się więc to, czego spodziewali się kibice z całej Polski, gdy Legia Warszawa ogłaszała podpisanie kontraktu z Goncalo Feio. Zgadzali się niemal wszyscy: do klubu trafia zdolny trener, świetny taktyk, ale mający problem z kontrolowaniem swoich emocji, co pokazywał i w Wiśle Kraków, i w Rakowie Częstochowa, i w Motorze Lubin, gdzie rzucił w prezesa podkładką pod dokumenty, rozbijając mu łuk brwiowy. Feio, dotychczas był w Legii spokojny. Aż do tego momentu.

"Pan pracował w Legii? Nie? No widzi pan. Ja tu pracowałem, pan nie. Znam jej wartości"

Feio pojawił się w sali konferencyjnej kilka minut po Sorensenie. Już pierwsze pytanie dotyczyło jego zachowania po meczu. Dziennikarz zawarł w pytaniu tezę, że trener Legii Warszawa powinien reprezentować wartości klubu i zachowywać klasę. Feio przerwał w połowie zdania.

- Pan pracował w Legii? Nie? No widzi pan. Ja tu pracowałem, pan nie. Znam jej wartości - skontrował, a dalej odnosił się już do sedna sprawy. - Wiem, co teraz będzie mówione, bo mam przypiętą łatkę. Będziecie po mnie jechać. Ze trzy tygodnie to potrwa. Szkoda, że w Danii nikt nie zauważył ich zachowania wobec nas. Musimy walczyć z kompleksami. Nie jesteśmy gorsi od innych. Zachowujemy się z klasą, dopóki inni szanują nas. Pierwszą drużyną, która prowokowała, było Broendby. Ale wiem, co będzie. Jestem czarnym charakterem. Jasne - mówił emocjonalnie. - Ale trzeba każdego szanować. Jak ktoś cię atakuje na ulicy, to się nie bronisz? Mam inne podejście do życia. Nie damy się nikomu poniżać. Ani Broendby, ani Realowi Madryt, ani Manchesterowi City. Jeśli będą nas atakować, to będziemy odpowiadać - mówił Portugalczyk. I dorzucił jeszcze jedno zdanie: "Będę bronił Legii aż do śmierci!". 

Feio został też poproszony, by powiedział, co konkretnie robili Duńczycy w meczu u siebie, gdy mieli zacząć prowokacje. - Dotychczas nic o tym nie słyszeliśmy. Proszę opowiedzieć - stwierdził jeden z dziennikarzy.

- To nie wybrzmiało, bo tam byłem najgrzeczniejszy. Dlatego się o tym nie mówi. Przy 0:1 i przy 1:2 Duńczycy nas prowokowali. Chcieliśmy sprawdzać jedną z akcji na VAR, to powiedzieli nam, że mamy siedzieć cicho. Obrażali nas. Nie chcę powtarzać w jaki sposób. Wtedy swój sztab nawet uspokajałem, bo wiedziałem, że jest następny mecz. Ale dzisiaj? Wysłałem Duńczyków do domu, bo na to wskazywał wynik - powiedział. 

Feio chwali Tobiasza i grę w obronie. Liga Konferencji jest już o krok

W pozostałej części konferencji Feio mówił o sprawach piłkarskich. - Przede wszystkim musimy pamiętać o wartości rywala, którego pokonaliśmy. Jakość piłkarska Broendby jest bardzo duża. Wygraliśmy ten dwumecz, bo byliśmy zespołem lepiej zorganizowanym. Nawet dzisiaj Kacper Tobiasz zagrał fenomenalny mecz, ale większość zagrożenia rywali brała się ze strzałów z dystansu. Przed resztą potrafiliśmy się obronić i nie mieliśmy większych trudności. Ostatecznie strzelili nam gola tylko po rzucie karnym. Bez niego nawet tego gola by nie mieli. Chcielibyśmy grać piłką, dominować, ale na dziś polskiej ligi na to nie stać. Ale w sporcie chodzi o to, by wygrywać. Znaleźliśmy sposób i wygraliśmy - powiedział.

W tym sezonie Legia ma dwa cele, oba wyartykułowane przez Feio jeszcze przed pierwszym meczem: awans do Ligi Konferencji Europy i zdobycie mistrzostwa Polski. Pokonanie Broendby w dwumeczu (4:3) było absolutnie kluczowe, by spełnić pierwszy z nich. W ostatniej rundzie kwalifikacji czeka bowiem zespół wyraźnie od Legii słabszy - łotewska Auda Kekava lub kosowska Drita Gnjilane (ich mecz jeszcze trwa). 

Dawid Szymczak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: