Dotychczasowa przygoda Radosława Majeckiego w AS Monaco to istny koszmar. Polski bramkarz szybko spadł na pozycję trzeciego golkipera w hierarchii klubowej, przegrywając rywalizację nawet z Vito Mannone, czyli rezerwowym bramkarzem Arsenalu za czasów gry Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego w Londynie. Przegrywał też walkę o skład z wypożyczonym z Bayernu Monachium Alexandrem Nuebelem. Było jasne, że musi iść na wypożyczenie. Trafił do Cercle Brugge na rok i w Belgii zaczyna się rozkręcać.
Polski bramkarz regularnie staje w bramce swojej nowej drużyny. W ostatniej kolejce uratował zespół przed katastrofą. Co prawda Cercle Brugge przegrało Royale Union Saint Gilloise 1:2, ale efektowna interwencja w doliczonym czasie gry pozwoliła jeszcze wierzyć w to, że jego koledzy mogą uratować remis.
Majecki najpierw nie pozwolił, by piłka przeszła między jego nogami. Dosłownie chwilę później wyciągnął petardę posłaną w polu karnym. Taka obrona zasłużyła na miano parady tygodnia, o czym nawet napisało samo AS Monaco.
Polski bramkarz regularnie gra w belgijskiej lidze. To może cieszyć, ponieważ dzięki temu jest w stanie złapać rytm, lepszą formę i stać się w przyszłości konkurencją w walce o miejsce w reprezentacji Polski.
Do tej pory zanotował dziesięć występów w Brugii, z czego w dwóch zanotował czyste konto. Jednak jego Cercle Brugge nie błyszczy formą, a on sam ma sporo pracy w trakcie spotkań. Na 11 meczów przegrało sześć, przez co zajmuje przedostatnie miejsce w Jupiler League. Drużyna ma też trzecią najgorszą defensywę w lidze. Rywale strzelili im 20 goli. Więcej straciły dwa zespoły - KV Mechelen (21) i Zulte-Waregem (26).
Następny mecz Cercle Brugge w sobotę. Zagra u siebie z będącym bezpośrednio wyżej w tabeli Eupen. Polak miał jeszcze kilka udanych interwencji w ostatnim ligowym spotkaniu.