Tajemnica finału z 1998 roku. Co się stało z Ronaldo?

Antoni Partum
Ronaldo Luis Nazário de Lima był autorem wielu pięknych goli, ale i bohaterem licznych skandali oraz plotek. Do dziś nikt nie umie wytłumaczyć, co stało się 24 lata temu przed finałem mundialu, w którym Brazylijczyk wziął udział, ale zagrał tak, jakby go wcale na boisku nie było.

To był upalny dzień w lecie 1998 r. Reprezentacja Brazylii szykowała się do wieczornego finału mundialu z Francją w Paryżu. Canarinhos dzieliło 90 minut od tego, aby obronić złoto sprzed czterech lat. Brazylijczycy zjedli obiad i dostali chwilę wolnego, aby odpocząć przed meczem. Wtedy z jednego z hotelowych pokoi wybiegł Roberto Carlos i błagał o pomoc, pukając w każde napotkane drzwi.

Zobacz wideo Legenda piłki w Polsce! Ronaldo odpowiedział na pytanie, kogo kupiłby do swojego klubu: Lewandowskiego, czy Piątka

Lewy obrońca Realu dzielił pokój z Ronaldo. Carlos wpadł w panikę, po tym jak z drzemki wybudził go tajemniczy atak padaczki Ronaldo. Napastnik spadł z łóżka, zaczął się trząść, a w jego ustach zbierała się piana. Kto wie, co by się stało, gdyby nie szybka interwencja Cesara Sampaio, defensywnego pomocnika.

Ronaldo nie pamiętał niemal nic

Po kilku minutach Ronaldo się ocknął, a przy nim był już cały sztab medyczny. Opiekujący się Brazylijczykami dr Lidio Toledo skierował napastnika na szczegółowe badania.

- Po obiedzie uznałem, że się prześpię. I jedyne, co pamiętam, to jak położyłem się w łóżku. Kolejną migawką jest sytuacja, w której otaczają mnie koledzy z drużyny, a ja mam drgawki na całym ciele. Nikt mi nie chciał powiedzieć, co się stało. Jedynie mój kolega z drużyny Leonardo oznajmił mi, że nie zagram w finale - wspomina tamten dzień Ronaldo na łamach magazynu "Four Four Two".

Do finału zostało raptem kilka godzin, a selekcjoner Mario Zagallo stracił kluczowego gracza. Kluczowego, bo wcześniej Ronaldo uzbierał we Francji cztery gole i trzy asysty. Wszystko wskazywało, że bramkarskie umiejętności kultowego Fabiana Bartheza sprawdzi Edmundo.

Napastnik Fiorentiny przyjechał na mundial jako autor czterech goli w Serie A, ligi, która wtedy była najsilniejszą na świecie. Ale jeśli porównać bilans Edmundo do Ronaldo, który w barwach Interu zdobył 25 ligowych bramek, a do tego dorzucił sześć w wygranych rozgrywkach Pucharu UEFA, to wypadał on blado.

Podobno na godzinę przed meczem do podstawowego składu został wpisany Edmundo, który miał być partnerem Bebeta. Ale nagle do selekcjonera podbiegł wyraźnie ożywiony Ronaldo.

- To było dziwne, ale wszystkie badania lekarskie nie wykazały niczego podejrzanego. Miałem dobre wyniki, tak jakby nic się nie wydarzyło. Podszedłem więc do Zagallo i powiedziałem mu, że dr Toledo dał mi zielone światło. Rzuciłem do trenera: Jestem gotowy. Czuję się dobrze, tu są moje wyniki - wspomina.

Do dziś nie wiadomo, co było przyczyną tajemniczego ataku. Pojawiały się przeróżne plotki. Jedni twierdzili, że Ronaldo mógł zostać otruty. Inni mówili o tym, że napastnik zmagał się z silną depresją, a przed finałem - na wskutek informacji o rzekomym romansie jego ówczesnej dziewczyny Susany Werner - miał ogromny dołek, który wywołał panikę. Dr Toledo, w obawie przed kontrolą antydopingową, miał nie podać mu silnego leku. 

Plotkowano także, że lekarz reprezentacji miał dać piłkarzowi zastrzyk w bolące go kolano, a napastnik miał później alergiczną reakcję. Ale choć od tamtych wydarzeń minęły 24 lata, to nadal jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. A jak to już bywa przy takich historiach, nie brakuje też teorii spiskowych.

Ostatecznie selekcjoner postawił na Ronaldo. Wiele osób twierdziło, że dokonał wyboru pod presją sponsora, który miał naciskać na występ największej gwiazdy. Nike był partnerem kadry, a Ronaldo - ich oczkiem w głowie.

- Ludzie Nike'a byli z nami przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dosłownie! Czuliśmy się tak, jakby oni byli członkami naszego sztabu. Mieli potężną władzę. I na tym temat można skończyć - tłumaczył rozżalony Edmundo, który ostatecznie pojawił się na boisku, ale dopiero pod koniec meczu.

Popis Zidane'a. Gdzie zniknął Ronaldo?

Ronaldo wyszedł w pierwszym składzie. - Trener nie miał żadnego wyboru. Co prawda moje zasłabnięcie mogło negatywnie wpłynąć na drużynę, ale skoro czułem się dobrze, to chciałem grać. A raczej musiałem. To był mój obowiązek. I choć nie był to mój najlepszy mecz, to dałem radę wybiec na boisko. Tak po prostu musiałem postąpić. To była kwestia honoru - wspomina Ronaldo.

Ale chyba po latach Ronaldo jest dla siebie zbyt łaskawy. Brazylijczyk nie zagrał źle. Zagrał przerażająco słabo. Przegrywał pojedynki, odskakiwała mu piłka i celownik nie był nastawiony. Momentami słaniał się na nogach.

 

Brazylia ostatecznie przegrała, a fani teorii spiskowych nie dali za wygraną.

"TV Globo twierdziła, że brazylijska federacja mogła sprzedać mecz za 23 mln euro, które miała otrzymać FIFA, by świeżo wybrany prezydent Sepp Blatter mógł zadowolić Francuzów. I sprawić, by ci zapomnieli o swoich problemach społecznych" - relacjonuje "Four Four Two".

W 2000 r. powołano Komisję Śledczą, która miała zbadać obszar wpływów Nike'a na sytuację z Ronaldo, ale nie udowodniono nacisków ze strony amerykańskiej firmy.

Brazylijczycy przegrali finał, bo Ronaldo był obcym ciałem na boisku. Fakt. Ale nie zapominajmy, że bohaterem tamtego dnia był Zinedine Zidane, który zdobył dwie bramki, a trzeciego gola dołożył Emmanuel Petit.

- Pomyślcie. Jeśli posadziłbym Ronaldo na ławce i byśmy przegrali, to zostałbym wrogiem numer jeden. I wszyscy dziwiliby się, że najlepszy piłkarz świata był tylko rezerwowym. Dlatego dzisiaj postąpiłbym tak, jak wtedy. Ronaldo znowu zagrałby od pierwszej minuty - przyznał po latach selekcjoner Brazylijczyków. 

Ronaldo na swój wielki wieczór musiał czekać cztery lata. Na mundialu w Korei i Japonii zdobył aż osiem bramek, w tym dwie w finale, w którym Brazylia pokonała Niemcy 2:0. Wtedy podziwialiśmy najlepszą wersję Ronaldo. Tego, o którym starci kibice z ogromnym sentymentem, no i przymrużeniem oka, mówią "Prawdziwy Ronaldo".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.