Mistrzostwa świata 2018. Atletico Madryt przebrane za Urugwaj pokonało Portugalię 2:1 i w ćwierćfinale zmierzy się z Francją

Urugwaj wyeliminował Portugalię i znów zajdzie w mundialu dalej niż wielka Argentyna. Po tej stronie La Platy mają to, czego sąsiadowi brakuje: pomysł i wytrwałość. I parę świetnych napastników, którzy umieją współpracować
Mecz MŚ Urugwaj Portugalia Mecz MŚ Urugwaj Portugalia Fot. Andre Penner / AP Photo

Już wiadomo, że mundial i tym razem tego pojedynku nie rozstrzygnie: Cristiano Ronaldo odpadł tego samego dnia co Leo Messi. Znów, jak Messi, bez gola w pucharowej rundzie mundialu. I odpadł z tej samej przyczyny: wyrósł po drugiej stronie boiska ktoś większy tego wieczoru. I to większy bezdyskusyjnie. A do tego nie był to Luis Suarez, tylko Edinson Cavani. Ten drugi. Prawie zawsze drugi.

Całą karierę w kadrze Cavani czekał na taki mecz. Dwa gole, oba przepiękne. Oba kluczowe dla losów meczu. Cavani przyjechał tu jako król strzelców eliminacji na swoim kontynencie, ale to jak wiemy z polskich doświadczeń, dobrego turnieju jeszcze nie gwarantuje. Nieudane turnieje Cavani już przeżył, wyrzucony z czerwoną kartką w Copa America 2015 i nieskuteczny w Copa America 2016. Przez niemal całą karierę był w czyimś cieniu. W kadrze: w cieniu Diego Forlana, a potem Suareza. Ale trener Oscar Tabarez uparł się, że tak poukłada ich współpracę, żeby się nawzajem napędzali, a nie hamowali.

Osaczaj, wyskakuj, zatruwaj: cholismo w wersji reprezentacyjnej

3,5 milionowy Urugwaj, najmniejszy kraj, który został mistrzem świata, nie tylko znalazł dwóch wybitnych napastników dla kadry, ale znalazł ich w jednym Salto, mieście przy granicy z Argentyną. Od lat Suarez i Cavani są albo najlepszą, albo jedną z najlepszych (gdy któryś wpadnie w kryzys) parą napastników w reprezentacyjnej piłce. A teraz mają jeszcze wspólnego gola w mundialu, do pokazywania na powtórkach przez lata. Wyprowadzili w 7. minucie kontratak jak w koszykówce albo piłce ręcznej. Podania górą, w biegu, z prawej na lewą, od Cavaniego do Suareza, i z lewej na prawą, od Suareza do Cavaniego. Raz, dwa i obrona rywala była rozrzucona, a Cavani już w powietrzu pod bramką, by wbić piłkę głową (trafił ostatecznie nieczysto, ale zgodnie z przepisami).

Była siódma minuta i Urugwaj miał już swój wynik. Z bronienia takich przewag zwłaszcza duet ze środka obrony kadry i Atletico Madryt, Diego Godin i Jose Maria Gimenez, mogliby już prowadzić wykłady. Ale cały Urugwaj jest pod tym względem wcieleniem cholismo z Madrytu w wersji reprezentacyjnej. Przygotowanie fizyczne, taktyka, dyscyplina i poświęcenie - to jest sposób, żeby zatruć życie teoretycznie mocniejszym. Nie zostawić metra swobody, osaczać jak Martin Caceres Portugalczyków, czyścić jak Lucas Torreira, wyskakiwać jak Godin z Gimenezem. I zmuszać rywala, żeby jak najczęściej uciekał się do dośrodkowań. Plan niby prosty, ale dopieszczony do perfekcji.

Tyle, że w Soczi nie zadziałał.

Cavani strzela dwa razy i schodzi z kontuzją

W 55. minucie Portugalia wyrównała, bo po kolejnej wrzutce Godin z Gimenezem byli przy Cristiano Ronaldo, a nikt nie pilnował Pepe. Wydawało się, że teraz z kolei bezradny może się okazać Urugwaj, nieprzygotowany na jeszcze jeden zryw. Od pewnego momentu jego kontrataki wyglądały tak, że piłkarz który zdobył piłkę biegł z nią do przodu jak po przyłożenie za linią końcową. A Portugalia poczuła krew. Ale na krótko: minęło, jak od rozpoczęcia meczu do pierwszego gola, siedem minut i znów prowadził Urugwaj. Znów po kontrze, tym razem skończonej podaniem po ziemi od Rodrigo Betancoura i idealnym, mijającym bramkarza, uderzeniem Cavaniego w pełnym biegu.

Tej przewagi Urugwaj już nie wypuścił, nawet gdy Cavani zszedł z boiska z kontuzją, odprowadzany za linię przez Cristiano Ronaldo. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie gotowy na najbliższy piątek i ćwierćfinał z Francuzami, pogromcami Argentyny. Z Antoinem Griezmannem, którego Urugwajczycy z Atletico przygarnęli do swojej grupy i zrobili z niego jednego z nich, zawsze z termosem mate pod pachą.

Kolejny raz w XXI wieku, tak jak w 2010 roku, Urugwaj zajdzie na mundialu dalej niż jego wielki sąsiad. Przed 2010 to się ostatni raz zdarzyło w 1970. "Urugwaj a Argentyna to są dwie bardzo różne sprawy" - rzucił w drodze na stadion Fiszt jeden z kibiców Urugwaju, w masce Fernando Muslery, gdy Rosjanin dopytywał, czy to idzie Urugwaj czy Argentyna. To był w mundialu idealny dzień, żeby się przekonać, jak różne to są teraz sprawy, Urugwaj i Argentyna w futbolu. Argentyna nie wygrała mistrzostw Ameryki Południowej ani świata od 1993. Urugwaj wygrał w tym czasie Copa America dwa razy, w 2005 i 2011. Ten drugi turniej wygrał w Argentynie, eliminując po drodze Argentynę. Urugwaj ma jednego trenera od 2006 roku, Oscara Tabareza. Argentyna miała w tym czasie siedmiu trenerów. Tabarez mówi cały czas o swojej pracy jako o procesie. W reprezentacji Argentyny jedynym procesem o jakim jest ostatnio mowa, jest proces starzenia.

Mecz MŚ Urugwaj Portugalia Mecz MŚ Urugwaj Portugalia Fot. Francisco Seco / AP Photo

Liderzy odchodzą. A Urugwaj cały czas wychodzi z grupy

To Tabarez, osłabiony chorobą, nie będący już w stanie poruszać się bez kul, właśnie nadzoruje teraz kolejny proces, odmładzania i urozmaicania gry kadry. To Tabarez zmienił Urugwajczyków w drużynę która rzadko zawodzi. Między 1994 a 2006 Urugwaj tylko raz grał w mistrzostwach świata. A od 1990 przez 20 lat nie wychodził z grupy. A teraz już w trzecim mundialu z rzędu jest co najmniej w jednej ósmej.  Odchodzili Diego Lugano z obrony, Diego Perez z pomocy, i wreszcie najsłynniejszy z urugwajskich Diegów, Forlan z ataku. Ale Urugwaj bez nich nadal wychodzi z grupy. Również bez Arevalo Riosa, który wydawał się nie tylko wyjątkowo niedoceniany, ale też wieczny. Do Rosji już nie dotarł. A Urugwaj gra dalej, odmłodzony. Na pewno skorzystał z łatwej grupy, przeszedł przez nią zbierając punkty w trybie oszczędzania sił. Ale przede wszystkim miał na Portugalię pomysł. I świetnych wykonawców w ataku. Jak napisał argentyński dziennikarz Martin Mazur, gdyby Argentyna miała takich dwóch wielkich piłkarzy jak Suarez i Cavani, to pewnie powiedziałaby im że nie mogą grać razem, jak nie mogli grać Hernan Crespo i Gabriel Batistuta u Marcelo Bielsy w mundialu 2002. Albo jednego trzymałaby na ławce, jak Jorge Sampaoli Paulo Dybalę, a drugiego zrobiła fałszywą dziewiątką. I również dlatego Argentyna pakuje się teraz do domu. A Urugwaj do Niżnego Nowogrodu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.