Nikt nie ma już wątpliwości, że w Wołgogradzie dobiegnie końca pewna era reprezentacji Polski. Szlak bojowy, który selekcjoner Adam Nawałka przeszedł z piłkarzami od Faro do czwartkowego meczu z Japonią, przetrwało niewielu. Jak żart brzmi dziś wspomnienie, że drużynę mieli tworzyć Rafał Leszczyński z Kosznikiem. Ale przez ponad cztery lata pracy 60-letniego szkoleniowca wyklarowała się grupa piłkarzy nieoczywistych, jak Michał Pazdan czy Krzysztof Mączyński, która dała Polsce awanse na wielkie turnieje i ćwierćfinał Euro.
Teraz czas tych kadrowiczów dobiega końca. Nie piłkarsko, a biologicznie. Wspominani Pazdan i Mączyński, ale też Artur Jędrzejczyk, Thiago Cionek, Kamil Glik i Kamil Grosicki są po trzydziestce. 33 lata mają Łukaszowie Fabiański i Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Sławomir Peszko. Lada dzień trzydzieste urodziny będzie świętował Robert Lewandowski.
To właśnie kapitan, selekcjoner i prezes PZPN Zbigniew Boniek jako pierwsi zaczęli mówić o tym, że kadra namaszczona sukcesem we Francji pomału przechodzi do historii. Kibice, jakby wyczuwając wiatr zmian, nieco radykalnie zaczęli nawoływać do 'spalenia, zakopania i zaorania' obecnej drużyny i natychmiastowego odmłodzenia reprezentacji Polski, która w Rosji zawiodła. Teoretycznie obecny czy nowy trener mogą zrobić to od ręki. Kto jednak zastąpi Glika, Pazdana i Mączyńskiego nie mówiąc o Fabiańskim, Grosickim czy Piszczku?
Na mistrzostwa Nawałka zabrał pięciu piłkarzy o których można powiedzieć, że są młodzi. To Jan Bednarek, Karol Linetty, Piotr Zieliński, Arkadiusz Milik i Dawid Kownacki. Karierę przed sobą mają także Bartosz Bereszyński, Jacek Góralski i Rafał Kurzawa. Poza Milikiem trudno jednak wskazać jednego, który zagrał w reprezentacji mecz na światowym poziomie.
Wręcz przeciwnie - mundial boleśnie zweryfikował kilku z nich. Zieliński całkowicie zaginął w gąszczu nóg rywali i wyzbył się wszystkich atutów, którymi zachwyca w Napoli; brak doświadczenia Bednarka został obnażony w meczu z Kolumbią, gdy momentami poruszał się po murawie jak dziecko we mgle; rady wyszkolonym technicznie rywalom w Kazaniu nie dali także Bereszyński i Kownacki (drugi przez godzinę nie znalazł się w jednej dobrej sytuacji). Wielkim przegranym podróży na wschód jest także Linetty, który w meczu z Chile wyszedł w podstawowym składzie kadry, a w Rosji przegrał rywalizację choćby z Jackiem Góralskim, którego wojownicze atuty także nie dały rady z techniką i wyrachowaniem rywali z Kolumbii.
W rozmowach z dziennikarzami po meczu z Kolumbią kpił z tego między słowami Kamil Glik, który mówił z szelmowskim uśmiechem: 'Idzie młodzież, dużo młodzieży, nacierają, a wy ją chwalicie, mówicie, że do niej należy przyszłość. Może nadszedł czas, aby by ustąpić'.
W słowach doświadczonego stopera była może i złośliwość, ale jeszcze więcej było w nich trafnej oceny sytuacji. Bo problemem Rzeczypospolitej Piłkarskiej nie jest brak młodzieży, ale jej jakości. Przynajmniej na poziomie reprezentacji, bo nie ma wątpliwości, że Zieliński czy Linetty umiejętności posiadają (pokazują je regularnie w silnej Serie A). Teraz tylko muszą przełożyć talent na grę w biało-czerwonej koszulce. Tak, jak przez lata umieli robić to na przykład Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański czy wspominany Glik. A że to nie takie proste boleśnie pokazały nam kończące się dla Polaków mistrzostwa świata.
O możliwości powstania pokoleniowej dziury mówił w książce 'Tajemnice kadry' Robert Lewandowski. Mocne i konkretne słowa kapitana brzmią dziś niemal jak proroctwo: 'Nie mamy dobrej pozycji startowej na kolejne lata. Dziś młody zawodnik nie ma 24 lat. Młody ma ich 20. Tacy chłopcy powinni pojawiać się w reprezentacji, powinni zdobywać w niej doświadczenie, nie tylko przyjeżdżając na zgrupowanie, ale także grając. Dużego zapasu nie mamy (.) Życzyłbym sobie i kibicom, aby szybko pojawili się nowy Lewandowski, Glik, Błaszczykowski, Grosicki, bo niedługo może się okazać, że z tych naszych wielkich meczów zostaną tylko wspomnienia. Wolałbym, aby to wysokie miejsce w rankingu stało się normą'.
Gdyby słowa Lewandowskiego potraktować literalnie to - według kapitana - w reprezentacji nie ma dziś ani jednego młodego piłkarza. Albo jest jeden, czyli Dawid Kownacki, który 14 marca skończył 21 lat. Obok niego można jeszcze wymienić 20-letniego piłkarza KRC Genk Jakuba Piotrowskiego i jego rówieśnika Szymona Żurkowskiego z Górnika Zabrze. Obaj na mistrzostwa jednak nie pojechali, a na zgrupowaniu w Arłamowie zjawił się tylko ten drugi.
Poza tym wszyscy pozostali testowani przez Nawałkę zawodnicy są starsi, tak jak Tomasz Kędziora i Jarosław Jach (po 24 lata) czy Przemysław Frankowski i Paweł Dawidowicz (po 23 lata). Pierwszy gra w Dynamie Kijów, drugi to rezerwowy Crystal Palace, trzeci występuje w Jagiellonii Białystok a czwarty - w drugoligowym włoskim Palermo. Szału więc nie ma.
Zmiany w kadrze są niezbędne - to żadna tajemnica. Ale odstawienie doświadczonych graczy ogranych na międzynarodowych arenach wydaje się być pierwszym krokiem do powiększenia pokoleniowej dziury. Bo choć starsi zawodnicy na mistrzostwach świata zawiedli, to przecież właśnie oni wywalczyli awans na turniej, na Euro 2016, a we Francji doszli do ćwierćfinału.
Kilku z nich jest blisko zakończenia reprezentacyjnych karier. Na przykład Sławomir Peszko. Blisko podjęcia decyzji o pożegnaniu się z drużyną narodową są także Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański, który w Wołgogradzie ma zagrać w podstawowym składzie. Oby zmiany personalnie w drużynie nie były jednak robione zbyt pochopnie, bo szybko może okazać się, że naznaczona awansami kadencja Nawałki wcale nie jest dla naszej kadry codziennością.