Kacper Sosnowski: Pisałem niedawno, że Senegal to drużyna oderwana od swoich kibiców. Ostatnio w kraju graliście w listopadzie, potem "domowe" mecze odbywały się w Maroku czy Francji oraz Luksemburgu. Nie brakuje wam narodowej drużyny?
Benoit Badiane: No tak tylko, że nasi zawodnicy występują w Europie. Narodowa drużyna lubi tam grać. Nie zapominajmy, że w maju prawie przez tydzień kadra przygotowywała się do mundialu w Senegalu. Była okazja do spotkania i pożegnania się z kibicami. To było bardzo ważne, bo w kraju kibice wierzą w tę drużynę. Są przekonani, że wyjdzie z grupy. Mecz z Polską w tym kontekście nabiera na znaczeniu. Wasza ekipa ma markę. Znany jest Robert Lewandowski, który gra w wielkim klubie, podobnie jak Kamil Glik - to zawodnicy cyklicznie uczestniczący w prestiżowych meczach. Jesteśmy ostrożni przed starciem z wami, ale wiemy, że Polska to nie Brazylia. Polskę można pokonać. Szanse rozkładają się po równo. Mamy swoje argumenty od Koulibaly'ego przed Keitę po Mane.
Skoro wspomniałeś o waszym filarze obrony, pewnie znacie sytuację z Kamilem Glikiem?
- Tak, ta wiadomość szybko do nas trafiła. Powiem szczerze, odetchnęliśmy z ulgą! Chodzi o to, że znamy Glika z AS Monaco, to znakomity, twardy obrońca. Jego absencja w meczu z nami jest dobrą informacją. Byliśmy jednak trochę zdziwieni, bo po komunikatach o poważnym urazie, nagle zobaczyliśmy go w sieciach społecznych na waszym zgrupowaniu. Rozumiem, że na razie grać nie będzie?
W pierwszym meczu nie. A kogo z naszych, oprócz wymienionej dwójki, znają jeszcze w Senagalu?
- W świadomości ludzi jest tylko Lewandowski, za to w takiej pozytywnej. Sporo rodaków mu kibicuje, lubi Bayern. Gra przeciw niemu to będzie dla nas rodzaj święta i atrakcji. Dziennikarze znają jeszcze Milika czy Zielińskiego, czy tego prawego obrońcę z Borussi Dortmund (Piszczek - przyp. red.), ale to dlatego, że się piłką zajmują na co dzień.
Mówiliśmy o naszych problemach w obronie, czy wy też czymś się martwicie?
- Tak, podobnymi rzeczami. Mieliśmy bardzo ważnego dla naszej obrony piłkarza jakim był Kara Mbodii z Anderlechtu. Tylko, że on jest po operacji kolana. Nie grał w piłkę przez 5 miesięcy! To był obok Kalidou Koulibaly'ego jeden z naszych filarów, tylko że teraz pojechał na mistrzostwa praktycznie bez gry. To sprawia, że się o niego nieco martwimy. Oczywiście na środku formacji defensywnych mamy podobnych mu zawodników, którzy grają na zbliżonym poziomi, to Salif Sane czy nasz kapitan Cheikhou Kouyate, a nawet grający w Anglii Idrissa Gueye. Oni mogą zagrać w obronie, jak i z tyłu w pomocy. Nasz trener ma jakiś ruch, ale wszyscy chcemy rzecz jasna by Mbodii wrócił.
Ciekawie wygląda to w waszej ofensywie, teoretycznie na liście 23 kadrowiczów Aliou Cisse ma siedmiu napastników.
- Można powiedzieć, że nawet ośmiu! Szkoleniowiec chce mieć wybór. Zagra prawdopodobnie dwoma lub nawet trzema napastnikami. Podczas gier kontrolnych Cisse próbował wielu systemów. Na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaki jest jego preferowany. Faktem jest, że nasi ofensywni gracze są w formie. Sporo strzelali w swoich klubach pod koniec sezonu. To daje szkoleniowcowi wiele możliwości.
Trener Cisse jest w kraju ważną postacią? Dla waszych piłkarzy, to trochę taki senegalski, mały Maradona?
- On jest dla wszystkich ważnym człowiekiem. Był kapitanem wspaniałej drużyny z 2002 roku. To osoba z charakterem. Konkretny, czasem ostry, ma osobowość. Potrafi wpłynąć na chłopaków. Wpaja im do głów nieustępliwość i walkę. To się nam podoba.
Jak powiedziałeś o tych wszystkich rzeczach, to przypomniał mi się wasz mecz na 0:0 z Luksemburgiem - zaprzeczenie wszystkich pięknych słów.
- No tak (śmiech). Po tym spotkaniu byliśmy rozczarowani, rozżaleni. Nasza drużyna powinna zmieść rywala z murawy, a tam nic się nie działo. Nie było goli, nie było nawet sytuacji, tylko kilka celnych strzałów. To nie było miłe, ale to już historia. Jednak później z Chorwacją zagraliśmy dobre zawody. Nieważne, że je przegraliśmy, gra wykładała tam tak jak trzeba. Wygraliśmy za to z Koreą Południową. Spotkanie było zamknięte, więc trudno mi coś o nim powiedzieć, ale wynik z rywalem, który zakwalifikował się na mundial zrobił dobrą atmosferę. Dodał pewności piłkarzom i ucieszył kibiców i dziennikarzy. Przed meczem z Japonią to dobra prognoza, chociaż wszyscy tu zdajemy sobie sprawę, że to trochę inne drużyny. Z towarzyskich spotkań do końca trudno wyciągać wnioski, płyną z nich tylko pewne sygnały. Odpowiedź na pytanie czy lepiej ten czas wykorzystała Polska czy Senegal poznamy 19 czerwca.